Bronisław Komorowski prezydentem Polski został w 2010 roku. W wyborach 2015 przegrał jednak z popieranym przez Prawo i Sprawiedliwość Andrzejem Dudą. Po latach Komorowski tak wspomina przejmowanie władzy przez Dudę i ówczesne z nim spotkanie: - Trzeba się zachowywać przyzwoicie, więc wspólnie z żoną zaprosiliśmy do Belwederu pana Andrzeja Dudę wraz z małżonką. W zasadzie to była jedyna okazja do rozmowy, która może być kwalifikowana jako przekazanie władzy. Innych żadnych uroczystości nie było - opowiedział w rozmowie z Interią były prezydent. I przyznał, że wówczas wiedział o istnieniu Dudy tak, jak zwykle odnotowuje się istnienie wiceministrów.
SPRAWDŹ: Kaczyński zapyta Polaków, kogo chcą na prezydenta! Ujawniamy, co dzieje się przy Nowogrodzkiej
W tym samym wywiadzie Komorowski zapytany o to, czy tym razem, czyli w wyborach prezydenckich 2025 da się wykreować "nowego Dudę" ocenił wprost: - Taki wariant jest możliwy, ale czy będzie zwycięski, to osobiście wątpię. Z wielu powodów. Notowania PiS są słabsze, a całe to środowisko nie jest na linii wznoszącej. Ludzie są rozczarowani PiS, więc jakikolwiek wariant, na jaki ta partia się zdecyduje, będzie miał małe szanse na sukces - przyznał polityk.
CZYTAJ: Kto kandydatem PiS na prezydenta? Jacek Sasin ujawnia kulisy
Przypomnijmy, że od pewnego czasu pojawiają się nazwiska osób, które mają mieć szansę zostać kandydatem PiS. Wymienia się na tej liście choćby: Waldemara Budę (byłego ministra rozwoju i technologii), posła Zbigniewa Boguckiego, ale też byłego premiera Mateusza Morawieckiego. Mówi się też m.in. o szefie Instytutu Pamięci Narodowej Karolu Nawrockim czy obecnym europośle Tobiaszu Bocheńskim.