Konrad Piasecki: Komorowski mógł się zdystansować

2010-05-18 20:09

Ostre słowa prof. Bartoszewskiego w ramach kampanii PO komentuje publicysta Konrad Piasecki.

,,Super Express": - W niedzielę w warszawskich Łazienkach odbyło się zebranie komitetu poparcia dla Bronisława Komorowskiego. Głos zabrał m.in. prof. Władysław Bartoszewski. Według niego należy głosować na marszałka, aby Polska nie spadła do rangi Rwandy i nie rządził nią hodowca zwierząt futerkowych. Jest pan zaskoczony?

Konrad Piasecki: - Bardzo trudno jest krytycznie oceniać słowa kogoś takiego, jak Władysław Bartoszewski. Zbyt wiele dobrego zrobił dla Polski, zbyt wiele się dla niej narażał i wycierpiał, żeby teraz ktoś w moim wieku mógł go krytykować. Choć prof. Bartoszewski jest oczywiście takim samym obywatelem jak każdy z nas i ma prawo dawać wyraz swym emocjom, to marzyłoby mi się, by człowiek o takich zasługach i autorytecie trochę mniej emocjonalnie angażował się w bieżącą politykę, patrzył na nią z nieco większym dystansem. Gdyby te słowa wypowiedział ktokolwiek inny, pokusiłbym się o jednoznaczną ocenę, a tak powiem tylko, że przykro mi było usłyszeć je akurat z ust prof. Bartoszewskiego.

Przeczytaj koniecznie: Tomasz Sygut, dziennikarz SE: Samotność marszałka - czy Komorowski będzie prawie prezydentem?

- Jak określić taki język? Czy rzeczywiście przysłuży się Bronisławowi Komorowskiemu?

- Niewątpliwie jest to język ostrej polemiki politycznej, niepowściągający emocji. Czy spełni swoje zadanie? Obawiam się, że wręcz przeciwnie. Nie zniechęci wyborców do Jarosława Kaczyńskiego. Tym, którzy się go boją, nie trzeba po raz kolejny powtarzać, że mamy do czynienia z tym samym Kaczyńskim co kiedyś. Bo to każdy, kto miał dostrzec i usłyszeć - dostrzegł i usłyszał. Sięganie po tak ostre argumenty może się obrócić przeciwko Komorowskiemu, bo Polacy nie są dziś w nastroju do prowadzenia sporu językiem, który przypomina walkę III i IV RP. To może budzić u ludzi poczucie pewnego dysonansu między zapowiadaną odwilżą, ociepleniem w polityce a praktyką. Taki język nie służy ani debacie publicznej, ani kandydaturze Bronisława Komorowskiego, ani utrzymaniu pozytywnej atmosfery, jaka nastała po 10 kwietnia.

- Chyba najmocniejsze słowa padły z ust Marka Majewskiego, który wiersz do Komorowskiego zakończył słowami: ,,charyzmę zbyt często mają psychopaci". Z kolei Andrzej Wajda nazwał obecną kampanię wojną domową. Wszystko to wzbudziło raczej akceptację zebranych tam polityków Platformy.

Przeczytaj koniecznie: Michał Karnowski: Merytoryczne wejście nastąpi przed drugą turą wyborów

- Nie do końca. Myślę, że wielu z nich robiło dobrą minę do złej gry. Nie sądzę, by byli zachwyceni tym, co usłyszeli. Ciężko jednak okazać dezaprobatę tym, którzy dopiero co weszli w skład komitetu poparcia Komorowskiego. A za komentarz do wydarzeń w pałacu Na Wodzie może nam posłużyć zimna twarz Donalda Tuska po jednym z przemówień. Chyba nie był przekonany co do skuteczności tego nowego oręża Platformy. Jak widać, nie wszyscy się świetnie bawili. Rozumiem milczenie Komorowskiego, ale byłoby lepiej, gdyby zdystansował się w jakiś sposób od ostrzejszych wystąpień. Taki gest byłby opłacalny politycznie i pomógłby mu w kampanii. Tymczasem teraz sztab PiS zyskał ważny oręż w kampanii w postaci agresywnych sformułowań, takich jak ,,psychopata" czy ,,hodowca zwierząt futerkowych". Może go użyć przeciwko Platformie i samemu Komorowskiemu.

Konrad Piasecki

Dziennikarz RMF FM i publicysta TVN24, gdzie prowadzi program "Piaskiem po oczach"