Kazimiera Szczuka: Mężczyźni są często dyskryminowani

i

Autor: Wojciech Artyniew

Kazimiera Szczuka w WIĘC JAK? Mężczyźni są często dyskryminowani

2014-05-06 23:58

Z Kazimierą Szczuką rozmawia Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "Super Expressu".

"Super Express": - Po co chce pani wejść do Parlamentu Europejskiego?

Kazimiera Szczuka: - Żeby robić politykę.

- Ale po co to pani? Pani jest krytykiem literackim, znanym dziennikarzem, człowiekiem mediów...

- Dziennikarką. Krytyczką.

- Feministką. Po co pani polityka?

- To naturalna konsekwencja wszystkiego, co robiłam do tej pory. Oprócz tego, co pan wymienił, co jest dla mnie bazą egzystencjalną i duchową, od 20 lat udzielam się publicznie. M.in. współzakładałam Partię Zielonych i organizacje kobiece.

- Właśnie. Uciekła pani z Partii Zielonych?

- Nie, nie uciekłam. Nadal jesteśmy jednym środowiskiem. Może się ono trochę podzieliło, ale tak to już jest z partiami.

- Do Palikota pani uciekła?

- Nie. Od jakiegoś czasu nie płaciłam składek w Zielonych.

- Wyrzucili panią!

- Nie. To nadal moje środowisko.

- Dlaczego pani nie płaciła składek? Ze skąpstwa?

- Nie. To moja "zapominalskość".

Zobacz też: Małgorzata Kidawa-Błońska tylko dla "Super Expressu": Feministka? Jestem po prostu kobietą

- A u Palikota pani płaci?

- Nie. Nie jestem członkinią jego partii. W tej chwili działam w Kongresie Kobiet i jestem w gabinecie cieni Kongresu Kobiet ministrą kultury. I nie można latami mówić kobietom, żeby się angażowały w życie społeczne i wchodziły do polityki, a samej tego nie robić.

- Ale u Palikota? On chyba jest trochę takim kuglarzem...

- Nie wiem, co pan ma na myśli, mówiąc kuglarz.

- Że zmienia często zdanie. Mówi, żeby nie obrażać ludzi, a potem sam obraża.

- Ale pan najlepiej wie, że osobowości polityków nie są kryształowe. To my chcielibyśmy tego oczekiwać, ale polityka jest dla ludzi, którzy są twardzi i odporni.

- A pani jest twarda?

- No nie wiem... Tak. Oczywiście! Ale jeśli chodzi o Ruch Palikota, to jest to jedyna partia, która uczyniła politykę ze spraw światopoglądowych na poziomie, który osiągnął sukces.

- Sondaże mówią o 4 proc. poparcia.

- Ale w wyborach do Sejmu odnieśli ogromny sukces. Okazuje się, że nasze społeczeństwo chce rozdziału państwa od Kościoła, praw mniejszości i liberalnego prawa choćby w sprawie marihuany. Ale nie tylko.

- A pani jest za tym, żeby zalegalizować marihuanę?

- Momencik. Europa Plus ma naprawdę solidny program do wyborów europejskich. Polskie społeczeństwo chce, żeby taka polityka istniała. Prawa strona tak przeciążyła w tej chwili Platformę, że tam nie ma szansy na żadną zmianę. De facto rządzi POPiS.

- Czyli jedyna nadzieja w Palikocie?

- Tak, bo to jest nowa generacja.

- Nie wydaje się pani, że to jest człowiek bezideowy?

- Musi pan jego zapytać.

- Pytałem. Mówił, że jest ideowy.

- Myślę, że mógłby być dalej przedsiębiorcą lub robić w PO to, co robił. Zdecydował się na założenie partii, żeby realizować politykę, za którą stoją jakieś wartości. Fakt, że czasami zmienne, ale nie aż tak.

- Czy to prawda, że boi się pani tabloidów?

- Oczywiście. Wszyscy się boją tabloidów. Boję się obsmarowania, ośmieszenia, skompromitowania. Zdjęcia robionego z ukrycia, prowokacji.

- Ale wchodzi pani do polityki. Wie pani, że teraz jacyś okropni ludzie wyślą za panią paparuchów?

- Będą sprawdzać, czy piwa nie piję w ogródku.

- Piwo to pani pije.

- Właśnie nie.

- To polewa pani piwem. Polała pani Marcina Mellera.

- To było bardzo dawno temu. Ale nie żałuję.

- Dlaczego go pani polała?

- To było w klubie, w sytuacji ożywionej dyskusji światopoglądowej. Zdaje się, że powiedział coś nieprzyjemnego o jednym z moich przyjaciół. Ważne jest co innego.

- Że pani, wojująca feministka, ma swojego mężczyznę!

- Za chwilę. Chciałabym odpowiedzieć na pana pytanie, czy zdaję sobie sprawę, że jak się wchodzi do polityki, to jest się pod ostrzałem.

- Zaraz będziemy mieć u nas pani zdjęcia, jak chodzi pani ze swoim mężczyzną za rękę.

- Proszę bardzo. Albo z kotem na spacerze.

- Rezygnuje pani z części swojej prywatności. To bywa niemiłe.

- Człowiek dorasta, a ja nie mam nic do ukrycia.

- Będzie pani musiała na przykład powiedzieć, jaki ma pani majątek. To jaki pani ma?

- Jak dostanę się do europarlamentu, to złożę oświadczenie majątkowe.

- Opowie pani o swoim mężczyźnie?

- A co mam o nim opowiadać? Bardzo miły człowiek. Uroczy.

- Jak ma na imię?

- Robert. Jest dziennikarzem. Do tego pasjonuje się sportem.

- Kochacie się?

- Oczywiście.

- Od dawna?

- Od dwunastu lat.

- Kiedyś powiedziała pani o mężczyznach: "Życie jest łatwiejsze z dobrym mężczyzną. Wygodniejsze. Bo pani w przedszkolu się uśmiechnie, z remontem łatwiej. Ale nie z każdym. Są trutnie, którzy z obciążeniem ciągną w dół". Skąd pani wie o trutniach?

- Nie jestem już młoda i mam doświadczenie. Istnieje coś takiego jak toksyczny związek i coś takiego jak truteń. Na pewno życie jest łatwiejsze w parze niż w pojedynkę. Ale nie może być tak, że osoby, które nie miały takiego szczęścia i nie założyły rodziny, są dyskryminowane.

- Zawsze chciałem zapytać znaną feministkę o to, czy mężczyźni są tacy sami jak kobiety.

- Istnieje oczywiście różnica biologiczna, kulturowa.

- Tak myślałem. A kobiety są lepsze czy gorsze?

- Są takie same, pod warunkiem że mamy w miarę równe szanse. Na razie nie wiemy, jaki będzie świat równości, bo go jeszcze nie znamy.

- Zawsze mnie też korciło, żeby zapytać feministkę, czy skoro jesteśmy tacy sami, to w sporcie nie powinno być podziału na płcie? Np. mężczyźni biliby się z kobietami w ringu. Ale by była rzeź.

- To pokazuje ten sens. Różnimy się.

- Możemy więc przyznać, że kobiety są słabsze od mężczyzn?

- Fizycznie tak. Ale biologicznie są mocniejsze, np. żyją dłużej w lepszym zdrowiu. Nie wiadomo, czy to jest efektem fizjologii, czy kultury. Muszę też powiedzieć, że ostatnio bardziej zaczęłam zwracać uwagę na prawa mężczyzn.

- Są strasznie dyskryminowani!

- Pod wieloma względami tak.

- Jak ja jestem dyskryminowany? - Pan ma dobrze. Ale weźmy choćby problem opieki nad dziećmi po rozwodach. Ta niesprawiedliwość sądów rodzinnych jest... - Pani będzie walczyć o prawa mężczyzn?

- Nie. Panowie musicie zrobić to sami. To jest duża praca. Kiedy pan rozmawiał ze swoim ojcem o tym, co to znaczy być mężczyzną? Jakie ma pan relacje z innymi mężczyznami, z ojcem, z synem? Jak buduje pan poczucie wartości i męską tożsamość syna? Przez pieniądze? Przez siłę fizyczną, cwaniactwo, a może przez jakieś wartości duchowe?

- To chyba jest wielopoziomowe.

- Tak. Ale na te pytania kobiety odpowiedziały sobie w XX wieku. Będę kibicować i wspierać mężczyzn, żeby definiowali swoją tożsamość.

"Będę kibicować i wspierać mężczyzn" mówi feministka w "Super Expressie"!

- A chciałby pan być mięsem armatnim? Wzięty do wojska w przymusowej brance? Ginąć pod flagami jakiegoś zaborcy? Nie chciałby pan.

- To pani słowa: "Nienawidzą mnie, bo jestem feministką i żydówką, zwłaszcza feministką". Dlatego?

- Gdybym się wgłębiała w ten hejt internetowy, tobym osiwiała. Nie zaglądam.

Zobacz: Tomasz Walczak: Bratkowska, feminizm, komunizm

- Wszystkich tam tak traktują.

- Oczywiście. Jeśli chodzi o żydowskie korzenie, to w ogóle nie odczuwam żadnych przykrości. To gdzieś tam jest, ale do mnie nie dociera. W tym nie ma kontekstu politycznego. Natomiast feminizm ma kontekst polityczny.

- Nienawidzą, bo jest pani feministką?

- Wszyscy antyfeminiści nienawidzą feministek. Pan skądinąd uchodzi za antyfeministę.

- Ja? Z jakiego powodu?

- Nie wiem. Przypuszczam, że głosił pan opinie, że kobiety nadają się do kuchni, do łóżka...

- To źle?

...że są głupie.

- Nigdy nie powiedziałem, że są głupie. Przeciwnie.

- Nie? Mówił pan, że są mądre?

- Oczywiście. Są dużo mądrzejsze od mężczyzn. Czasami. Bardzo często.

- No dobrze. Ale równość się należy? Prawo wyborcze?

- Tak.

- A kwoty? Parytety?

- Nie. Jeśli kobiety rzeczywiście są mądrzejsze, to powinny rządzić i nie powinno być podziału na płcie. Tak jak nie powinno być podziału na łysych i owłosionych.

- Z włosów nie wynikają prawa albo brak praw.

- Dlaczego? Ktoś może dyskryminować z tego powodu.

- Bo to nie jest dystynkcja tego rodzaju. A jeśli chodzi o kobiety i mężczyzn w polityce, w gremiach decyzyjnych...

- Jeśli kobiety są mądrzejsze, to niech ich tam będzie i 80 lub 90 proc. Ja będę głosował na mądre kobiety.

- Parytet to nie jest pomysł, który docelowo ma sprawić, że w ławach poselskich będzie 50 proc. kobiet. My żądamy równości na starcie. Niech konie idą w wyścigu i niech wyborcy wybiorą.

- Ale panie nie zawsze się do tego garną. Co, jeżeli będą na siłę wypychane?

- Nie. To już widać. Partie już zaczęły się chwalić kobietami. Okazuje się, że jest mnóstwo kompetentnych kobiet, o których nie wiemy.

- Ma pani hasło wyborcze?

- Ogólnie hasło wyborcze to "Więcej Europy".

- Ale chodzi mi o pani hasło.

- Trochę mnie pan zażył. "Równość", "Więcej kultury", "Lepszy los kobiet".

- Wie pani, co mówił Goebbels o kulturze? "Kiedy słyszę słowo kultura, odbezpieczam rewolwer".

- Na szczęście on już nie ma w Europie takich wpływów jak dawniej.

- "Więcej kultury"?

- Również. Mój program opiera się na trzech fundamentach. Na polityce równości. Na nowym zielonym ładzie i demokracji energetycznej. Trzeci fundament to kultura i edukacja.

Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski

Wiadomości se.pl na Facebooku