"Super Express": - Po co chce pani wejść do Parlamentu Europejskiego?
Kazimiera Szczuka: - Żeby robić politykę.
- Ale po co to pani? Pani jest krytykiem literackim, znanym dziennikarzem, człowiekiem mediów...
- Dziennikarką. Krytyczką.
- Feministką. Po co pani polityka?
- To naturalna konsekwencja wszystkiego, co robiłam do tej pory. Oprócz tego, co pan wymienił, co jest dla mnie bazą egzystencjalną i duchową, od 20 lat udzielam się publicznie. M.in. współzakładałam Partię Zielonych i organizacje kobiece.
- Właśnie. Uciekła pani z Partii Zielonych?
- Nie, nie uciekłam. Nadal jesteśmy jednym środowiskiem. Może się ono trochę podzieliło, ale tak to już jest z partiami.
- Do Palikota pani uciekła?
- Nie. Od jakiegoś czasu nie płaciłam składek w Zielonych.
- Wyrzucili panią!
- Nie. To nadal moje środowisko.
- Dlaczego pani nie płaciła składek? Ze skąpstwa?
- Nie. To moja "zapominalskość".
Zobacz też: Małgorzata Kidawa-Błońska tylko dla "Super Expressu": Feministka? Jestem po prostu kobietą
- A u Palikota pani płaci?
- Nie. Nie jestem członkinią jego partii. W tej chwili działam w Kongresie Kobiet i jestem w gabinecie cieni Kongresu Kobiet ministrą kultury. I nie można latami mówić kobietom, żeby się angażowały w życie społeczne i wchodziły do polityki, a samej tego nie robić.
- Ale u Palikota? On chyba jest trochę takim kuglarzem...
- Nie wiem, co pan ma na myśli, mówiąc kuglarz.
- Że zmienia często zdanie. Mówi, żeby nie obrażać ludzi, a potem sam obraża.
- Ale pan najlepiej wie, że osobowości polityków nie są kryształowe. To my chcielibyśmy tego oczekiwać, ale polityka jest dla ludzi, którzy są twardzi i odporni.
- A pani jest twarda?
- No nie wiem... Tak. Oczywiście! Ale jeśli chodzi o Ruch Palikota, to jest to jedyna partia, która uczyniła politykę ze spraw światopoglądowych na poziomie, który osiągnął sukces.
- Sondaże mówią o 4 proc. poparcia.
- Ale w wyborach do Sejmu odnieśli ogromny sukces. Okazuje się, że nasze społeczeństwo chce rozdziału państwa od Kościoła, praw mniejszości i liberalnego prawa choćby w sprawie marihuany. Ale nie tylko.
- A pani jest za tym, żeby zalegalizować marihuanę?
- Momencik. Europa Plus ma naprawdę solidny program do wyborów europejskich. Polskie społeczeństwo chce, żeby taka polityka istniała. Prawa strona tak przeciążyła w tej chwili Platformę, że tam nie ma szansy na żadną zmianę. De facto rządzi POPiS.
- Czyli jedyna nadzieja w Palikocie?
- Tak, bo to jest nowa generacja.
- Nie wydaje się pani, że to jest człowiek bezideowy?
- Musi pan jego zapytać.
- Pytałem. Mówił, że jest ideowy.
- Myślę, że mógłby być dalej przedsiębiorcą lub robić w PO to, co robił. Zdecydował się na założenie partii, żeby realizować politykę, za którą stoją jakieś wartości. Fakt, że czasami zmienne, ale nie aż tak.
- Czy to prawda, że boi się pani tabloidów?
- Oczywiście. Wszyscy się boją tabloidów. Boję się obsmarowania, ośmieszenia, skompromitowania. Zdjęcia robionego z ukrycia, prowokacji.
- Ale wchodzi pani do polityki. Wie pani, że teraz jacyś okropni ludzie wyślą za panią paparuchów?
- Będą sprawdzać, czy piwa nie piję w ogródku.
- Piwo to pani pije.
- Właśnie nie.
- To polewa pani piwem. Polała pani Marcina Mellera.
- To było bardzo dawno temu. Ale nie żałuję.
- Dlaczego go pani polała?
- To było w klubie, w sytuacji ożywionej dyskusji światopoglądowej. Zdaje się, że powiedział coś nieprzyjemnego o jednym z moich przyjaciół. Ważne jest co innego.
- Że pani, wojująca feministka, ma swojego mężczyznę!
- Za chwilę. Chciałabym odpowiedzieć na pana pytanie, czy zdaję sobie sprawę, że jak się wchodzi do polityki, to jest się pod ostrzałem.
- Zaraz będziemy mieć u nas pani zdjęcia, jak chodzi pani ze swoim mężczyzną za rękę.
- Proszę bardzo. Albo z kotem na spacerze.
- Rezygnuje pani z części swojej prywatności. To bywa niemiłe.
- Człowiek dorasta, a ja nie mam nic do ukrycia.
- Będzie pani musiała na przykład powiedzieć, jaki ma pani majątek. To jaki pani ma?
- Jak dostanę się do europarlamentu, to złożę oświadczenie majątkowe.
- Opowie pani o swoim mężczyźnie?
- A co mam o nim opowiadać? Bardzo miły człowiek. Uroczy.
- Jak ma na imię?
- Robert. Jest dziennikarzem. Do tego pasjonuje się sportem.
- Kochacie się?
- Oczywiście.
- Od dawna?
- Od dwunastu lat.
- Kiedyś powiedziała pani o mężczyznach: "Życie jest łatwiejsze z dobrym mężczyzną. Wygodniejsze. Bo pani w przedszkolu się uśmiechnie, z remontem łatwiej. Ale nie z każdym. Są trutnie, którzy z obciążeniem ciągną w dół". Skąd pani wie o trutniach?
- Nie jestem już młoda i mam doświadczenie. Istnieje coś takiego jak toksyczny związek i coś takiego jak truteń. Na pewno życie jest łatwiejsze w parze niż w pojedynkę. Ale nie może być tak, że osoby, które nie miały takiego szczęścia i nie założyły rodziny, są dyskryminowane.
- Zawsze chciałem zapytać znaną feministkę o to, czy mężczyźni są tacy sami jak kobiety.
- Istnieje oczywiście różnica biologiczna, kulturowa.
- Tak myślałem. A kobiety są lepsze czy gorsze?
- Są takie same, pod warunkiem że mamy w miarę równe szanse. Na razie nie wiemy, jaki będzie świat równości, bo go jeszcze nie znamy.
- Zawsze mnie też korciło, żeby zapytać feministkę, czy skoro jesteśmy tacy sami, to w sporcie nie powinno być podziału na płcie? Np. mężczyźni biliby się z kobietami w ringu. Ale by była rzeź.
- To pokazuje ten sens. Różnimy się.
- Możemy więc przyznać, że kobiety są słabsze od mężczyzn?
- Fizycznie tak. Ale biologicznie są mocniejsze, np. żyją dłużej w lepszym zdrowiu. Nie wiadomo, czy to jest efektem fizjologii, czy kultury. Muszę też powiedzieć, że ostatnio bardziej zaczęłam zwracać uwagę na prawa mężczyzn.
- Są strasznie dyskryminowani!
- Pod wieloma względami tak.
- Jak ja jestem dyskryminowany? - Pan ma dobrze. Ale weźmy choćby problem opieki nad dziećmi po rozwodach. Ta niesprawiedliwość sądów rodzinnych jest... - Pani będzie walczyć o prawa mężczyzn?
- Nie. Panowie musicie zrobić to sami. To jest duża praca. Kiedy pan rozmawiał ze swoim ojcem o tym, co to znaczy być mężczyzną? Jakie ma pan relacje z innymi mężczyznami, z ojcem, z synem? Jak buduje pan poczucie wartości i męską tożsamość syna? Przez pieniądze? Przez siłę fizyczną, cwaniactwo, a może przez jakieś wartości duchowe?
- To chyba jest wielopoziomowe.
- Tak. Ale na te pytania kobiety odpowiedziały sobie w XX wieku. Będę kibicować i wspierać mężczyzn, żeby definiowali swoją tożsamość.
"Będę kibicować i wspierać mężczyzn" mówi feministka w "Super Expressie"!
- A chciałby pan być mięsem armatnim? Wzięty do wojska w przymusowej brance? Ginąć pod flagami jakiegoś zaborcy? Nie chciałby pan.
- To pani słowa: "Nienawidzą mnie, bo jestem feministką i żydówką, zwłaszcza feministką". Dlatego?
- Gdybym się wgłębiała w ten hejt internetowy, tobym osiwiała. Nie zaglądam.
Zobacz: Tomasz Walczak: Bratkowska, feminizm, komunizm
- Wszystkich tam tak traktują.
- Oczywiście. Jeśli chodzi o żydowskie korzenie, to w ogóle nie odczuwam żadnych przykrości. To gdzieś tam jest, ale do mnie nie dociera. W tym nie ma kontekstu politycznego. Natomiast feminizm ma kontekst polityczny.
- Nienawidzą, bo jest pani feministką?
- Wszyscy antyfeminiści nienawidzą feministek. Pan skądinąd uchodzi za antyfeministę.
- Ja? Z jakiego powodu?
- Nie wiem. Przypuszczam, że głosił pan opinie, że kobiety nadają się do kuchni, do łóżka...
- To źle?
...że są głupie.
- Nigdy nie powiedziałem, że są głupie. Przeciwnie.
- Nie? Mówił pan, że są mądre?
- Oczywiście. Są dużo mądrzejsze od mężczyzn. Czasami. Bardzo często.
- No dobrze. Ale równość się należy? Prawo wyborcze?
- Tak.
- A kwoty? Parytety?
- Nie. Jeśli kobiety rzeczywiście są mądrzejsze, to powinny rządzić i nie powinno być podziału na płcie. Tak jak nie powinno być podziału na łysych i owłosionych.
- Z włosów nie wynikają prawa albo brak praw.
- Dlaczego? Ktoś może dyskryminować z tego powodu.
- Bo to nie jest dystynkcja tego rodzaju. A jeśli chodzi o kobiety i mężczyzn w polityce, w gremiach decyzyjnych...
- Jeśli kobiety są mądrzejsze, to niech ich tam będzie i 80 lub 90 proc. Ja będę głosował na mądre kobiety.
- Parytet to nie jest pomysł, który docelowo ma sprawić, że w ławach poselskich będzie 50 proc. kobiet. My żądamy równości na starcie. Niech konie idą w wyścigu i niech wyborcy wybiorą.
- Ale panie nie zawsze się do tego garną. Co, jeżeli będą na siłę wypychane?
- Nie. To już widać. Partie już zaczęły się chwalić kobietami. Okazuje się, że jest mnóstwo kompetentnych kobiet, o których nie wiemy.
- Ma pani hasło wyborcze?
- Ogólnie hasło wyborcze to "Więcej Europy".
- Ale chodzi mi o pani hasło.
- Trochę mnie pan zażył. "Równość", "Więcej kultury", "Lepszy los kobiet".
- Wie pani, co mówił Goebbels o kulturze? "Kiedy słyszę słowo kultura, odbezpieczam rewolwer".
- Na szczęście on już nie ma w Europie takich wpływów jak dawniej.
- "Więcej kultury"?
- Również. Mój program opiera się na trzech fundamentach. Na polityce równości. Na nowym zielonym ładzie i demokracji energetycznej. Trzeci fundament to kultura i edukacja.
Rozmawiał Sławomir Jastrzębowski