"Super Express": - Proszę mi powiedzieć, czy molestował pan jakieś kobiety w życiu?
Michał Kamiński: - Niestety, nie (śmiech). Mogę też powiedzieć, że nie byłem molestowany.
- Były doniesienia, że spotykał się pan z różnymi kobietami, będąc w związku małżeńskim.
- Proszę nie powtarzać takich rzeczy, bo właśnie finiszuję procesy w tej sprawie. Jako kawaler wiodłem życie kawalerskie, a jako małżonek małżeńskie.
- Pytam o to nie bez kozery. Chodzi oczywiście o sprawę Kamila Durczoka. Chciałem poznać pana zdanie w tej sprawie.
- Nie jestem świadkiem tych spraw, ale mam poczucie, że Kamila Durczoka spotyka bardzo duża publiczna krzywda. Nie znalazłem w tych materiałach medialnych żadnych twardych dowodów. A bardzo łatwo jest kogoś o coś takiego oskarżyć.
- Czyli współczuje mu pan?
- Mam po prostu nadzieję, że to jest nieprawda. Nie mam powodów, żeby sądzić, że zrobił coś złego. Myślę, że trzeba być bardzo ostrożnym, jeśli stawia się pod znakiem zapytania czyjąś integralność moralną.
- Pan był w podobnej sytuacji?
- Zarzucano mi, że mam kochankę, chociaż to była nieprawda.
- Jak się pan z tym czuł?
- Źle.
- Co by pan radził Durczokowi?
- Nie jestem prawnikiem. Ale radziłbym mu, żeby powiedział prawdę o sobie. Myślę, że ta prawda jest dla niego dobra. Chcę wierzyć, że to, co go spotyka, nie jest osnute na faktach.
- Jak to wszystko się dla niego zakończy?
- Nie mam pojęcia. Myślę, że jednak zakończy się to drogą procesową.
- "Super Express" opublikował pańskie zeznanie majątkowe. Jest pan bardzo bogatym człowiekiem, który ma bardzo dużo bardzo drogich zegarków. Ile jest wart ten, który ma pan dzisiaj na sobie?
- Dziewięć tysięcy euro.
- To ile ma pan pieniędzy?
- Byłem przez 10 lat europosłem. Tam są bardzo wysokie zarobki.
- Jeszcze niedawno zapowiadał pan, że odchodzi z polityki. Gdyby tak się stało, nie musiałby pan się tłumaczyć ze swojego majątku. Oszukał pan z tym odejściem?
- Nie oszukałem. Próba oszukania "Super Expressu" dla każdego polityka, celebryty czy sportowca skończyłaby się źle.
- To czemu pan mówił o odejściu?
- Bo wtedy chciałem odejść. Pani premier złożyła mi jednak propozycję konkretnej pracy...
- Pan nie zabiegał o tę propozycję?
- Przyjeżdżałem kilka razy do kancelarii pani premier i podjęła taką decyzję. Ja jestem dumny z tej propozycji. Musiałem oczywiście przerwać wszelką działalność biznesową, ujawnić swój majątek - wszystko zgodnie z zasadami, które w Polsce obowiązują. Teraz od rana do wieczora pracuję dla Ewy Kopacz.
Zobacz: Tomasz Walczak: Polityka prorodzinna w Polsce jest źle zaplanowana
- Mógłby pan pracować dla każdego?
- Z całą pewnością nie. Ewa Kopacz to nie jest każdy. To osoba o ogromnym potencjale zmieniania polskiej polityki.
- Na pana miejscu siedział niedawno Włodzimierz Czarzasty i mówił, że pani premier nie jest inteligenta. Ujął to oczywiście dosadniej.
- I przeprosił za to. Kiedy występowaliśmy w jednym programie, zacząłem rozmowę z nim od tego, żeby przeprosił panią premier. Po pierwsze, Ewa Kopacz jest bardzo inteligenta. To oczywiste dla każdego.
- No właśnie nie dla każdego jest to takie oczywiste.
- Dobrze świadczy o Czarzastym to, że przeprosił. Źle, że to powiedział. Zostawmy to.
- Nie zostawimy. Proszę powiedzieć, kto jest inteligentniejszy i kto jest większym mężem stanu - Kaczyński czy Kopacz?
- Nigdy nie kwestionowałem ogromnych walorów intelektualnych Jarosława Kaczyńskiego. To człowiek z całą pewnością wybitny i nie boję się tego powiedzieć. Mam tylko problem z tym, że swoją inteligencję i charyzmę pożytkuje w złej sprawie.
- Na czym polega ta zła sprawa?
- Na tym, że jego wizja polityki to wizja Polski pokłóconej wewnętrznie i zewnętrznie. Mam wrażenie, że nawet jeżeli czasami dobrze definiuje polskie problemy, co mu się zdarza...
- Co dobrze zdefiniował?
- Miał rację, kiedy diagnozował patologie polskich przemian lat 90. Problem polegał jednak na tym, że lekarstwo, które zaserwował, mogło zabić pacjenta. Jednym z największych problemów Jarosława Kaczyńskiego jest jego stosunek do Europy i dwuznaczność, jaka nad tym stosunkiem wisi. Z jednej strony na marszach PiS ciągle widzę transparenty, które mówią, że Unia to obóz koncentracyjny. Mamy też panią poseł profesor, która nazywa flagę UE "szmatą". Z drugiej zaś wiem, że Polacy niezależnie od poglądów politycznych cieszą się, że Polska jest częścią Unii.
- Pan jest na tyle inteligentnym człowiekiem, żeby wiedzieć, że UE może chcieć nas ograć.
- Nie ma czegoś takiego jak UE, która chciałaby nas ograć.
- Naprawdę? Sądzi pan, że w UE nie ma interesów poszczególnych państw?
- To wiem. Ale wie pan, co uważam za wielką korzyść Unii? Fakt, że naturalne różnice między krajami Wspólnoty, które były, są i będą, staramy się w sposób cywilizowany w ramach Unii rozwiązywać. Nie będzie nas chciała ograć choćby dlatego, że na jej czele jest Donald Tusk.
- I dlatego Donald Tusk nie bierze udziału w rozmowach z Putinem?
- Nie bierze udziału w rozmowach, bo nie chce tego Putin. Naszym celem jest zakończenie rozlewu krwi na Ukrainie. Nie jest ważne, kto wypnie pierś do orderu, ale to, żeby utrzymać integralność Ukrainy i zapewnić bezpieczeństwo Polsce.
- Rozmawia pan z Ewą Kopacz o Ukrainie. Co pan jej doradza?
- Linia polityczna Polski w tej sprawie jest, moim zdaniem, dobra. Chodzi nam w niej o to, żeby w polityce międzynarodowej były zachowywane standardy. Polska traciła, kiedy tych standardów nie było. Kiedy pozwalaliśmy hulać po Europie Stalinom i Hitlerom, Polska traciła na tym pierwsza.
- Standardy rozumiem, ale konkretnie - sprzedajemy broń Ukrainie czy nie?
- Polska nie może sprzedawać broni krajom, które są objęte embargiem ONZ, a Ukraina takim embargiem nie jest objęta. Ja się jednak sprzedażą broni nie zajmuję.
- Ale zajmuje się pan PR. Mam dla pana zadanie sceniczne - proszę zachwalić kandydaturę Andrzeja Dudy.
- Nie ma lepszej politycznej podróby od Andrzeja Dudy. To jest świetna polityczna podróba, to jest właśnie Andrzej Duda. Kaczyński się boi, nie chciał wystartować w wyborach i wystawił swojego sobowtóra. Tym sobowtórem jest Andrzej Duda, to świetna Kaczyńskiego podróba. Ale Duda się nie uda.
- Przygotował się pan wcześniej?
- Przecież pan wie, że nie. Najlepsze rzeczy wychodzą z niczego, czyli z głowy.
- A poważnie. Andrzej Duda na tle Bronisława Komorowskiego może mieć wiele zalet.
- Proszę wybaczyć, ale na tle Andrzeja Dudy jeszcze lepiej widać zalety Bronisława Komorowskiego.
- Wydaje mi się, że zadanie sceniczne się nie udało.
- Jest pan inteligentnym człowiekiem i doskonale wie pan, czemu Andrzej Duda startuje w wyborach prezydenckich. Jarosław Kaczyński doskonale wiedział, że uzyskałby słaby wynik. Wystraszył się i dlatego zrezygnował ze startu. Wystawił więc kogoś, kto jest - przepraszam bardzo - podróbą.
- Niektórzy mówią, że Duda jest nową wartością, że to współczesne wcielenie Kennedy'ego.
- Andrzej Duda jest nowym Kennedym?
- Słyszałem takie głosy.
- Proszę nawet nie żartować.
- Ale widzi pan, jakie ma sondaże. To już 24 proc.
- To cały czas połowa tego, co trzeba zdobyć, żeby zostać prezydentem. Z całą pewnością przed Bronisławem Komorowskim niełatwa kampania wyborcza.
- Czyli pan prezydent nie może powiedzieć, jak kiedyś Tusk, że nie ma z kim przegrać?
- Bronisław Komorowski szanuje swoich wyborców i będzie prowadzić intensywną kampanię wyborczą.
- A kiedy zacznie?
- Nie wiem. Jestem urzędnikiem w KPRM, a nie Kancelarii Prezydenta.
- Magdalena Ogórek się panu podoba?
- Jako kobieta tak.
- A jako polityk?
- Nie dyskredytowałbym jej tylko dlatego, że jest atrakcyjną kobietą. Nie przekonuje mnie jednak jako kandydat. Nie zaprezentowała nic, co byłoby dobrą propozycją na prezydenturę. Na tle prezydenta Komorowskiego wypada równie słabo jak Andrzej Duda.
Zobacz: Dr hab. Rafał Chwedoruk w WIĘC JAK? Frankowicze zagłosują na PO
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail