"Super Express": - Czy Anna Grodzka pana śmieszy?
Dr hab. Rafał Chwedoruk: - To są bachanalia marginaliów. W Europie jednym z najważniejszych tematów jest tajemnicza sprawa negocjacji strefy wolnego handlu Unii Europejskiej i USA. To może podważyć całe nasze życie, demokrację. A my dyskutujemy o problemach osobowości jednego polityka.
- Dyskutujemy słusznie czy nie? W końcu kandyduje na prezydenta RP.
- Czyjaś seksualność powinna być sprawą prywatną, dopóki nie próbuje przenosić się tego np. na poziom ustawodawstwa. I dokładnie tę samą miarę powinniśmy zastosować do pani Grodzkiej. Powinniśmy zapytać o jej poglądy i szerszy kontekst, a dopiero później weryfikować inne sprawy.
- Pani Anna Grodzka budowała swój polityczny wizerunek i karierę na swojej seksualności. Mówiła, że jest osobą biseksualną, która woli kobiety. Z prywatności uczyniła swój atut.
- Polacy na szczęście są społeczeństwem niezbyt zainteresowanym tym, co jest z drugiej strony polityki. Gdyby ustawić Polskę między USA a Francją, to bylibyśmy bliżej Francji. W USA wiadomo o życiu kandydata niemal wszystko, a we Francji o wielu rzeczach się wie, ale nikt nie pisze.
- O romansach Hollanda wiemy na bieżąco wiele...
- To akurat element amerykanizacji polityki we Francji. Co do pani Grodzkiej... Formacja, która próbowała uczynić z takich kwestii sztandar swojej polityki, jest już na absolutnym marginesie. I to jest najlepsza recenzja wystawiona przez polskie społeczeństwo.
- Pan Biedroń został jednak prezydentem Słupska. Pierwszym gejem, który wygrał takie wybory. Nie chcę obrażać Słupska, ale niektórzy mówią, że w 100-tysięcznym prowincjonalnym mieście.
- Mentalność się zmienia, następuje pewna prywatyzacja życia społecznego. Dla obywateli jest obojętne to, co politycy sądzą w kwestiach obyczajowych.
- Obojętne?
- Skoro mamy transfer wyborców od Palikota do Korwin-Mikkego?
- Trudno powiedzieć, żeby Korwin-Mikke był obyczajowo konserwatystą. Ma ośmioro dzieci, jak twierdzi nieślubnych, ale wszystkie ochrzczone i umyte.
- Zwróćmy też uwagę, że w polskiej polityce największą partią jest PO, której poglądów obyczajowych nikt nie zna. Nie wiemy, czy Platforma chce zaostrzyć, czy liberalizować ustawę antyaborcyjną, chce związków partnerskich czy też nie? Co do pana Biedronia, to mało kto zdaje sobie sprawę z kontekstu Słupska. Tam zawsze rządził SLD. W PRL spośród wszystkich 49 stolic województw Słupsk miał najwyższy wskaźnik upartyjnienia. Szkoła milicyjna, jednostka wojskowa. W sytuacji kryzysu SLD Robert Biedroń był najbardziej znaną twarzą lewicy...
- Komuniści nie za bardzo kochali homoseksualistów. To komuniści rozpętali akcję "Hiacynt", by zbierać na nich haki.
- Na pewno lewica w Polsce, Rumunii czy Bułgarii jest na tle lewicy zachodniej wręcz konserwatywna. Kontekst Słupska po 1989 roku jest jednak inny. To miasto bardzo zdesperowane tym, że transformację przegrało.
- Wybrali Roberta Biedronia z desperacji?
- On był postrzegany jako szansa. Człowiek znany z telewizji, można powiedzieć celebryta. Miał być szansą na nagłośnienie faktu istnienia Słupska.
- I wzbudził zainteresowanie całej Europy.
- Na chwilę na pewno. I jeżeli lokalni politycy nie przynieśli Słupskowi niczego dobrego, to wybrano kogoś, kto kojarzył się inaczej. Nie widzę zatem w Biedroniu deklaracji obyczajowej. Już prędzej w Annie Grodzkiej i jej wyniku w 2011 roku w Krakowie.
- Jak wiele my, wyborcy, powinniśmy wiedzieć o kandydatach i ich życiu? Ja jestem za tym, żeby wiedzieć jak najwięcej...
- W różnych krajach są tu różne standardy. Ja jako wyborca chciałbym bardzo gruntownie znać poglądy.
- To pan jest nietypowy.
- Chciałbym znać też deklarację podatkową.
- A o żonie lub mężu?
- O tyle, o ile sam chce na ten temat mówić.
- A jeżeli żona lub mąż są karani?
- To też prywatna sprawa. Przy dzisiejszym kształcie kultury zbyt łatwe jest przeistoczenie dyskursu politycznego w dyskurs o kwestiach zastępczych. Gdybyśmy wprowadzili jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW), o które Paweł Kukiz walczy...
- I przegrywa...
- Na szczęście.
- Czyli to zabetonowanie jest dobre?
- To właśnie wprowadzenie jednomandatowych okręgów natychmiast powoduje powstanie systemu dwóch partii dominujących - jak w USA.
- Jak w Polsce.
- To jednak co innego. Nawet Ruch Palikota bez sprecyzowanych poglądów na cokolwiek oprócz transseksualistów bez problemu wszedł do Sejmu!
- Jak pan scharakteryzuje Magdalenę Ogórek.
- Bardzo trudno to zrobić po tym, gdy miała jedną konferencję prasową, na której wygłosiła mowę godną Korwin-Mikkego, ale na pewno nie kandydata lewicy.
- Dlaczego? Leszek Miller obniżył podatek CIT do 19 procent! I pani Ogórek chce do 15 proc.
- Na szczęście dla siebie i swojej partii Miller przeszedł swoją drogę do Canossy. I zagłosował np. przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Gdyby nie to, to może SLD już by w ogóle nie było?
- Magdalena Ogórek to, przepraszam, wygłup SLD?
- To by było pół biedy. To trochę gorzej niż wygłup. Partie takie jak PiS, SLD i PSL od lat skarżą się, że ich elektoraty są po "50". A jak fajnie jest mieć poparcie ludzi 30-40-letnich! I tak usiłują dotrzeć do tych młodych...
- Andrzej Duda ma szansę do nich dotrzeć? Taki polski Kennedy, może troszeczkę na wyrost...
- No tak, łączy ich katolicyzm (śmiech). PiS udało się dotarcie do najmłodszych wyborców - tych, którzy są najbardziej przeciw. Teraz chcą sięgnąć po generację starszych. I będzie to trudne. Wyborcy w tym wieku są uwięzieni kredytami. I oni będą głosowali na taką partię, która będzie gwarantowała stabilizację nie tyle im, co bankom. Wielu ludzi słyszy, że banki odbiją sobie na nich niższe zyski, np. obciążając ROR-y.
- Z góry przepraszam banki za porównanie, ale jeżeli zabierzemy złodziejowi część łupów, to on pójdzie i ukradnie komuś innemu. Przecież nie powinno tak być. Jeżeli te umowy kredytowe były niedozwolone?
- Wiara w to, że w dobie rynków finansowych sądy są w stanie do czegokolwiek w skali makro zmusić banki, jest bardzo naiwna. Frankowicze poprą w większości PO, bo gwarantuje stabilizację.
- Stabilizację, jak twierdzi PiS, oznaczającą ucieczkę z Polski młodych, zarobki są 4-5 razy mniejsze niż w Niemczech itd.?
- Badania pokazują, że frankowiczów interesują głównie frankowicze. Stoczniowiec czy górnik to dla nich ktoś żyjący z ich podatków. To zresztą bardzo płytkie, ale częste. Zwróćmy uwagę, że żyjemy w kraju, w którym nie opłacają się kopalnie, stocznie, uniwersytety, rolnictwo... Opłacają się tylko banki!