- Jarosław Kaczyński wywołał spekulacje na temat potencjalnego kandydata na stanowisku premiera.
- Gorąca dyskusja dotyczy możliwej kandydatury Przemysława Czarnka lub Mateusza Morawieckiego.
- Czy prezes PiS faktycznie ma plan sukcesji, czy to tylko polityczna gra?
Podczas sobotniej manifestacji Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie (9 października 2025 roku), Jarosław Kaczyński niespodziewanie wskazał jednego z polityków jako potencjalnego przyszłego premiera. Ta deklaracja wywołała żywe reakcje wśród zgromadzonych, jak również w szeregach ugrupowania. - I wreszcie nie był jak dotąd premierem, ale pewnie będzie, pan Przemek, pan minister Przemysław Czarnek - ogłosił prezes, zapowiadając jego wejście na scenę (WIĘCEJ: Jarosław Kaczyński podał nazwisko przyszłego premiera! Kogo wskazał? Wyborcy oceniają).
Czarnek był - obok Beaty Szydło, Mariusza Błaszczaka, Mateusza Morawieckiego i samego prezesa - jednym z pięciu mówców spośród polityków PiS. - To oczywista nobilitacja dla Przemka, bo jako jedyny z tego grona nie był ani premierem, ani nawet wicepremierem. A jednak stanął na scenie i porwał wszystkich swoim przemówieniem - w rozmowie z Wirtualną Polską pochwalił kolegę jeden z posłów PiS. Przyznał przy tym, iż sam był zdziwiony tym, że Kaczyński otwarcie stwierdził, że Czarnek może zostać premierem. - Wiadomo było, że te słowa podchwycą wszystkie media. W partii też była lekka konsternacja po tym. Wielu zastanawiało się, po co prezes "wrzuca" taki temat, czy zrobił to celowo, czy mu się po prostu tak "powiedziało" - przyznał.
Zobacz: Bąkiewicz nawoływał do "wyrywania chwastów" na manifestacji PiS. Prokuratura w akcji!
- Jak pan mnie zapytał, kogo widzę na stanowisku premiera, to wymieniłem trzy nazwiska: Błaszczak, Bocheński, Czarnek. Ale to nie znaczy, że dla Morawieckiego nie ma roli. Ma dobre relacje w UE, zna się na finansach, mogę sobie wyobrazić wiele ról dla niego, w których może uczciwie dla Polski pracować - mówił zapytany o słowa Kaczyńskiego Jacek Sasin Sasin w Polsat News. - To jest umniejszanie pozycji Mateusza, bo ta ekipa chce go oddelegować do Ministerstwa Finansów czy na stołek europejski. Oni nie chcą, by był premierem i będą go zwalczać. Ale to nie oni będą o tym decydować i wskazywać szefa rządu - twierdzi polityk bliski Morawieckiemu.
Sprawdź: Czy Tusk jest lepszym premierem niż za pierwszym razem? Zaskakujące wyniki sondażu "Super Expressu"
Sam Czarnek W Republice uspokajał i tłumaczył słowa prezesa. - Premier Kaczyński nie powiedział, że będę premierem po Donaldzie Tusku. Powiedział, że jestem również ja, który premierem nie był, bo występowali na scenie wszyscy premierzy, od premiera Kaczyńskiego, przez wicepremiera Błaszczaka, premiera Morawieckiego, premier Szydło przede wszystkim i ja bidny tam bez teki premiera żadnej, więc pan prezes się ulitował nade mną i stwierdził, że może będę w przyszłości premierem - stwierdził. Jeden z rozmówców WP nie wierzy w tę skromność. - To kokieteria. Przecież Przemek nie poszedł do kancelarii prezydenta Nawrockiego dlatego, że dla niego na pierwszym miejscu jest partia. On chce mieć realną władzę, a ministrem już był. Więc funkcja premiera to kolejny etap - ocenił.
Galeria poniżej: Tak wyglądała manifestacja Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie
