Jan Dziedziczak. Święto Polonii w Belfaście

i

Autor: materiały promocyjne KPRM

Polacy wracają do kraju?

Jan Dziedziczak: Polska jest otwarta na Polaków na całym świecie

2023-05-31 19:00

O tym, dlaczego Belfast jest tak ważny na mapie polskiej dyplomacji oraz o ogromnych wyzwaniach, z jakimi mierzą się Polacy na Wschodzie od czasu wybuchu wojny w Ukrainie, opowiedział nam minister Jan Dziedziczak, Sekretarz Stanu w Kancelarii Premiera i Pełnomocnik Rządu ds. Polonii i Polaków za Granicą.

Panie ministrze, Irlandia Północna to bardzo szczególne miejsce, jeśli chodzi o obecność Polaków. Mieszka tu na stałe wielu naszych rodaków, a dopiero od kilku lat mamy w stolicy tego kraju, w Belfaście, nasz konsulat.

- W Irlandii Północnej mamy kilkadziesiąt tysięcy rodaków, oficjalne statystyki mówią o 25 tysiącach. Cieszymy się z tego, dlatego że jeszcze pięć lat temu było to 35 tysięcy. Ewidentnie Polacy wracają do kraju. Rzeczywiście konsulat w Belfaście otwarty 5 lat temu, był bardzo potrzebny. Proszę sobie wyobrazić, że rodacy wcześniej, aby załatwić podstawowe rzeczy, musieli płynąć promem do Edynburga, do Szkocji. Było to niezwykle uciążliwe. Decyzja ministra Waszczykowskiego i mojej jako wiceministra spraw zagranicznych ds. konsularnych o tym, żeby tam powstał konsulat sprawiła, że to dodało energii naszym rodakom. Powstały polskie organizacje, polskie szkoły, różne wydarzenia. To wszystko dzieje się wokół konsulatów. No, i owocem tego jest właśnie to, że przynajmniej 10 tysięcy osób wyjechało z Irlandii Północnej. Paradoksalnie to jest sukces, bo wyjechało do Polski.

Jaki jest przekrój Polonii w Irlandii Północnej?

- To są ludzie młodzi i w średnim wieku. Ci, którzy, jako bardzo młodzi ludzie w 2005/06 roku, czyli kiedy otworzyły się dla nas rynki unijne, wyjechali i dzisiaj stali się 40-latkami, mają dzieci i co dla nas bardzo ważne - te dzieci są zapisywane do polskich szkół, a więc jest przekazywany język, polska kultura, tradycja. To oznacza, że my jesteśmy w grze jako państwu polskie, bo najczęstszą przyczyną, którą podają respondenci nowej emigracji, dlaczego nie wracają do kraju, jest to, że dzieci urodzone na obczyźnie nie odnalazłby się w Polsce. Jeśli dziecko uczestniczy w Polskiej szkole oznacza, że szansa, że wrócą do Polski, jest wysoka.

Konsulat to jest serce polskości, ale także ważny ośrodek naszej obecności politycznej, jeśli chodzi o Irlandię Północną. Proszę sobie wyobrazić, że w Irlandii Północnej są tylko trzy konsulaty: amerykański, chiński i polski właśnie. Jesteśmy w gronie dwóch najpoważniejszych graczy światowych. Po brexicie w zasadzie nie jest możliwe powstanie nowego konsulatu państw unijnych. Wiemy, że bez powodzenia próbowali np. Francuzi czy Niemcy. My jesteśmy jedynym przedstawicielstwem Unii Europejskiej w Irlandii Północnej. Jeśli politycy i dyplomaci z innych krajów unijnych przyjeżdżają do Irlandii Północnej, spotykają się właśnie w naszym konsulacie. To jest takie europejskie okno.

Czy po brexicie Polacy chętniej wracają do Polski? Jakie są tendencje?

Zdecydowanie po brexicie Polacy ruszyli do kraju. Są tego trzy główne przyczyny: bezrobocie w Polsce jest najniższe w historii, a to bezrobocie, obok sytuacji mieszkaniowej i braku perspektyw dla młodych ludzi, było przyczyną wyjazdu naszych rodaków piętnaście lat temu. Warto przypomnieć, bo my szybko zapominamy, że 15 lat temu bezrobocie w Polsce w segmencie młodych ludzi było około 20-procentowe. Teraz jest choćby nasz rządowy program: zerowy podatek do 26. roku życia, a więc mają relatywnie wysokie pensje. I druga rzecz, że są atrakcyjni dla pracodawców. Mają zupełnie inny start niż ich rówieśnicy piętnaście, dwadzieścia lat temu, kiedy szli na praktyki niepłatne czy na śmieciówki. Druga przyczyna, to są nasze programy: 500 +, teraz będzie 800 +. Trzecia kwestia, to jest sprawa mieszkania. To jeszcze nie jest doskonałe, ale to były te 3 główne przyczyny wyjazdów. Po brexicie to już nie jest zjednoczona Europa, nie ma już tego komfortu podróżowania, wspólnych przepisów. Bardzo otrzeźwiającym wydarzeniem była pandemia. Wtedy przekonaliśmy się, co to znaczy granica państwa, co to znaczy życie na odległość, rozłąka ze starszymi rodzicami czy współmałżonkiem i dziećmi. Tak więc stąd ten znaczący powrót do kraju.

Teraz zapytam o Polaków, którzy są chyba w najtrudniejszej sytuacji w tej chwili, czyli tych mieszkających na wschód od naszej granicy. Polska od pierwszych dni wojny jasno opowiedziała się po stronie Ukrainy. Czy Polacy w Rosji są z tego powodu represjonowani?

- Na początek musimy jasno powiedzieć, że nie mówimy w tym wypadku o Polonii, tylko o Polakach na Wschodzie.

Powiedzmy naszym czytelnikom, co to znaczy.

- Polonia to ci lub potomkowie tych, którzy podjęli decyzję o wyjeździe z Polski. Ta decyzja była związana z wieloma czynnikami: politycznymi, ekonomicznymi. To była emigracja, to Polonia. Polacy za granicą, w tym Polacy na Wschodzie, to ci, którzy nigdy z Polski nie wyjechali, którzy znaleźli się poza granicami Polski, dlatego, że to granice krajów się przesunęły. Oni tam są współgospodarzami ziemi, na której żyją od wieków, są strażnikami polskiego dziedzictwa na tych ziemiach. Określanie ich mianem Polonia jest dla nich obraźliwe. „My nigdy nie wyjeżdżaliśmy, to Polska wyjechała jako kraj” - mówią.

Jeśli chodzi o naszych rodaków w Rosji, to jest od dawna, niestety, grupa rozbita, słabo zorganizowana i niemająca w tej chwili możliwości szerszego swobodnego działania. Polacy na Litwie czy Łotwie są silni i dobrze zorganizowani. Polacy na Ukrainie również dobrze sobie radzili do czasu wojny, ale teraz, mimo tych skrajnie niesprzyjających warunków, są cały czas aktywni. Na Białorusi trwa niestety niszczenie środowiska polskiego przez reżim Aleksandra Łukaszenki. Te działania nasiliły się po sfałszowanych wyborach w 2020 r. Skutkiem tego fałszerstwa była ogromna skala represji, działań antydemokratycznych, i ofiarą tych działań padli także Polacy. Polska i Polacy stali się jednym z istotnych celów propagandy reżimu łukaszenkowskiego. Stąd aresztowania kierownictwa Związku Polaków na Białorusi. Do ciężkiego kryminalnego więzienia trafiła prezes Andżelika Borys, redaktor Andrzej Poczobut, Irena Biernacka, Maria Tyszkowska i Anna Paniszewa. Te osoby siedziały wieloosobowych celach z bandziorami. Dzięki działaniom polskich służb po 3 miesiącach trzy panie wyjechały do Polski. Są bezpieczne, otrzymują pomoc od państwa polskiego. Jakiś czas temu na wolność wyszła Andżelika Borys. Ona została na Białorusi, to bardzo odważna osoba, natomiast niestety pan redaktor Andrzej Poczobut w pseudo procesie otrzymał wyrok 8 lat kolonii karnej. I to się dzieje dwie godziny jazdy samochodem od redakcji "Super Expressu"! Jest przerażające, że w środku Europy ludzie są zamykani w łagrze, siedzą na procesach w klatkach. Polacy na Białorusi są represjonowani, zamyka się polskie szkoły, naciska się na rodziców polskich dzieci, są rewizje. Dewastowane są polskie miejsca pamięci a nawet groby, co jednak jest granicą absolutnie wcześniej nieprzekraczalną.

Czy jako państwo polskie jesteśmy wobec działań reżimu Łukaszenki bezradni? Czy mamy jakikolwiek wpływ, by pomóc Polakom na Białorusi?

Po aresztowaniach, po tej fali represji na Polaków na Białorusi, bardzo zależało nam, żeby temat umiędzynarodowić, to znaczy, żeby on nie był przedmiotem wyłącznie relacji polsko-białoruskich. Chcieliśmy, żeby wszystkie instytucje wolnego świata nas wspierały. Stąd też działania, pana prezydenta Dudy, premiera Morawieckiego, ministra Raua, wraz z naszymi dyplomatami na wszystkich w zasadzie forach światowych. Sprawa Polaków na Białorusi była poruszana i na Zgromadzeniu Ogólnym Organizacji Narodów Zjednoczonych, na posiedzeniu OBWE, Rady Europy i Unii Europejskiej. Chcemy, żeby cały wolny świat wiedział i interweniował. Nie tylko Polska, ale cały wolny świat nakładał kolejne sankcje, jeśli ta sytuacja nie będzie się poprawiała.

Wracając do Rosji, czy tam działają nasze konsulaty? Ile ich jest?

- W Federacji Rosyjskiej mamy 4 konsulaty i jedną agencję konsularną. W Moskwie konsulat działający przy ambasadzie RP, konsulat generalny w Sankt Petersburgu, w Irkucku. Jest to terytorialnie największy okręg konsularny świata o wielkości 40 powierzchni Polski i w obwodzie królewieckim. Jest także Agencja Konsularna w Smoleńsku. Niestety, zarówno w przypadku Rosji, jak i Białorusi, decyzją władz tych krajów większość naszych konsulów została wydalona i obsada jest minimalna. Co oczywiście bardzo utrudnia jakąkolwiek pracę konsularną.

Np. Konsulat Generalny w Grodnie ma w tej chwili jednego dyplomatę, a miał skład kilkudziesięcioosobowy przed represjami. Jeśli chodzi o Federację Rosyjską, był to odwet po tym, jak państwo polskie przyłapało znaczącą grupę „dyplomatów” na działalności agenturalnej na terenie Polski i wydaliło. Rosjanie wtedy niewinnych polskich dyplomatów na zasadzie rewanżu też wyrzucili.

Polacy w Rosji, jak pan minister wcześniej wspomniał, to specyficzna grupa. Czy oni w jakimś stopniu ulegli wpływom propagandy rosyjskiej i Putina?

- Nie tylko propagandy, ale także zastraszeniu, rozbiciu przez w mojej ocenie działalność rosyjskich służb specjalnych. Mieli trudniejszą sytuację, nawet niż na Białorusi, gdzie są oni relatywnie zwartą grupą. Choćby na Wileńszczyźnie. Wokół Wilna są miejscowości, gdzie jest ponad 70 procent naszych rodaków. W takich miejscach Polacy wzajemnie się motywują, wspierają. Propagują język polski, polską kulturę, tradycję. Wreszcie mamy tam władze samorządowe, które również są bardzo ważne. Natomiast Polacy w Rosji są dużo bardziej rozsiani w tym wielkim kraju.

Ilu Polaków żyje w Rosji?

- To jest dobre pytanie. Są szacunki od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy nawet, ale to wszystko jest bardzo skomplikowane. Mamy wielką Syberię, gdzie jest co prawda słynna polska wieś Wierszyna, gdzie do dziś mówi się po polsku. Była polska szkoła, niestety po 2020 r. zamknięta. Polski nauczyciel w wyniku represji musiał opuścić Federację Rosyjską, podobnie jak wszyscy inni polscy nauczyciele. W tej chwili nie ma ich już w całej Rosji. Dziś sytuacja Polaków w Rosji jest najtrudniejsza od 1991 r., czyli od czasu upadku Związku Sowieckiego.

Czy w związku z tym oni chcieliby wrócić do Polski?

- Jeśli chodzi o Polaków z Rosji, mamy dwa narzędzia umożliwiające im przyjazd do Polski. Polacy mieszkający w azjatyckiej części dawnego Związku Sowieckiego mają możliwość przyjazdu do Polski w ramach repatriacji. Jest to dość kosztowny dla państwa, ale bardzo korzystny dla przyjeżdżających mechanizm dla każdego Polaka, dlatego że on daje niemal natychmiast obywatelstwo, a oprócz tego daje szereg narzędzi umożliwiających czy to zamieszkanie w ramach mieszkań komunalnych, czy to zakup mieszkania w Polsce. Ma na celu zadośćuczynienie tym osobom, których przodkowie zostali wyrzuceni z Polski za to, że byli Polakami.

Czy wielu Polaków korzysta z tej możliwości?

- Po zmianie ustawy w 2017 r. liczba ta wzrosła sześciokrotnie, ale wciąż ona jest niezadowalająca. Jeśli chodzi o Polaków żyjących w europejskiej części dawnego Związku Sowieckiego ci, którzy mają Kartę Polaka, więc udowodnili swoje polskie korzenie, mają możliwość przyjazdu do Polski i osiedlenia się w Polsce. Karta Polaka daje niemal z automatu kartę stałego pobytu, a więc możliwość choćby legalnej pracy, legalnej nauki w Polsce i po kilku latach dość łatwą drogę do zdobycia polskiego obywatelstwa. Taka sama skrócona droga do polskiego obywatelstwa jest kierowana np. do Polaków z Ukrainy, którzy mają udowodnione polskie korzenie.

Z czego wynika taka filozofia działania Polski?

- Wychodzimy z założenia, że mądry kraj, mądry rząd uczy się na błędach innych. Sytuacja demograficzna Polski po latach błędów poprzedników jest bardzo trudna. Krótko mówiąc, brakuje nam rąk do pracy. A będzie jeszcze gorzej. Musimy bardzo poważnie przeprowadzić politykę demograficzną, związaną z zastępowalnością pokoleń. Mówiąc wprost: kto będzie pracował na nasze emerytury? Polaków brakuje. My musimy, tak jak społeczeństwa zachodnie już kilkadziesiąt lat temu, prowadzić politykę zapraszania do pracy w Polsce. Jeśli jednak tak dobrze zorganizowane, tak bogate kraje, jak Francja, Niemcy, Holandia, które zaprosiły w latach 70. osoby z innych kręgów cywilizacyjnych do pracy, to teraz widać, że ich proces asymilacji się nie udał. We francuskich czy niemieckich miastach rosną islamskie dzielnice, minarety, rośnie rzesza ludzi, którzy żyją na koszt państwa, ale którzy nienawidzą kraju, w którym mieszkają. I mądry kraj wyciąga z tego wnioski. Jeśli te potężne pod każdym względem kraje przegrały, nie udało się, to my musimy zupełnie zmienić tę politykę. Stąd też wychodzimy z założenia, że Polska jest otwarta na swoich rodaków z tego świata. Przypomnijmy: 20 milionów Polaków mieszka poza granicami Polski i my jednoznacznie mówimy: „Drodzy Polacy, to wy macie pierwszeństwo w powrocie do Polski”. Drugim kierunkiem jest oferta do narodowości, które są do nas podobne, które patrzą z podziwem na Polskę, myślą o nas jako o Słowianach zachodnich, nowoczesnych, europejskich, do których oni chcą aspirować. Nawet przed tą straszną wojną, mieliśmy ponad milion Ukraińców w Polsce, którzy tu żyli, ciężko pracowali i sprowadzali tutaj rodziny. Wolę mieć Ukraińców, których dzieci staną się Polakami niż minarety i islamskie dzielnice w Polsce. Polityka demograficzna, to jest sinusoida. Był boom lat 50., 80., a potem w roku 2010 z powodu braku perspektyw milion osób wyjechało z Polski i to jest coś, co jest przez błędy rządzących wtedy PO-PSL już nieodwracalne. Nie było boomu demograficznego, który powinien był nadejść, bo ci, co zostali, z braku perspektyw nie decydowali się na wiele dzieci. Teraz naszą nadzieją jest ich powrót do kraju.

Czy Polacy są szczęśliwi w swoim kraju? SZOK!!! #EwelinaPyta

Polska jest nudna? A te atrakcje turystyczne na pewno znasz? Sprawdź się!

Pytanie 1 z 10
Największy pałac przed powstaniem Wersalu to:
Zamek Krzyżtopór