- Izrael nie będzie tolerował wypaczania przez Polskę prawdy ani ponownego pisania historii - zapowiedział premier Izraela Benjamin Netanjahu (69 l.). Nowe przepisy skrytykowała też ambasador Izraela w Polsce Anna Azari (59 l.) - Nowelizacja ustawy o IPN (...) traktowana jest przez Izrael jako możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady - powiedziała Azari. Do sprawy błyskawicznie odniósł się premier Mateusz Morawiecki (50 l.). - Polska i Izrael w 2016 r. wydały wspólne oświadczenie, w którym sprzeciwiają się wszelkim próbom wypaczania historii narodów żydowskiego lub polskiego przez (...) stosowanie błędnych terminów takich jak "polskie obozy śmierci" - napisał premier.
Polskie intencje tłumaczył szef MSZ Jacek Czaputowicz (62 l.) - Po prostu chodzi o to, żeby się bronić przed nieprawdziwymi zarzutami, jakoby w Polsce powstawały obozy zagłady budowane przez Polaków. Zbyt często na świecie Polsce przypisuje się zbrodnie, których Polska nie popełniła - stwierdził w rozmowie z TVP Info. Niestety trudno przekonać obywateli Izraela. Dziennikarka Jerusalem Post TV Lahav Harkov nawołuje, by używać nazwy "polskie obozy śmierci". - Polacy również masakrowali ocalonych z Holocaustu (...). Nie pozwólmy im wybielać ich historii - twierdzi Harkov.
PiS nie zamierza się ugiąć. - Nie będziemy zmieniać żadnych przepisów w ustawie o IPN. Mamy dosyć oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie - zapowiedziała wicemarszałek Sejmu i rzeczniczka PiS Beata Mazurek (51 l.).
Ustawa o INP zakłada możliwość ukarania grzywną lub więzieniem każdego, kto przypisuje Polsce odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką.
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Kochani Izraelici. Nie ma pola do dyskusji