Tymczasem zmiana naszego prawa spowodowała histerię nawet izraelskiego premiera Beniamina Netanjahu, który powiedział m.in. "Holocaust nie może być negowany". A co ma piernik do wiatraka? Kto tu neguje Holocaust? Tak samo jak za kłamstwo oświęcimskie, czyli negowanie choćby komór gazowych, można trafić do więzienia (trafił na przykład brytyjski historyk i pisarz David Irving), tak samo do więzienia powinni trafiać ci ohydni kłamcy, którzy z premedytacją używają niemającego żadnego uzasadnienia zwrotu "polskie obozy koncentracyjne". A taki zwrot został użyty m.in. przez rozhisteryzowaną żydowską dziennikarkę Lahav Harkov.
Trudno nie odnieść przy tej sprawie wrażenia, że Izrael próbuje nas unurzać w odpowiedzialności za zbrodnie Niemców. Sugerowałbym ostrożność, bo nie kto inny, a ceniona żydowska pisarka Hannah Arendt w książce pod tytułem "Eichmann w Jerozolimie" skreśliła następujące słowa: "Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii". Stanowisko Polski w sprawie wreszcie zmienionego prawa powinno być nieugięte. Tu nie ma pola do dyskusji. Za opluwanie Narodu Polskiego, który ryzykując życie, uratował w czasie II wojny światowej tysiące Żydów, każdemu kłamcy grozić musi więzienie. Więzienie!
Zobacz: Sławomir Jastrzębowski: Faszyści, naziści, czyli histeria zamiast proporcji