Jacek Protasiewicz nie powinien śmiać się z Legii

i

Autor: Wojciech Artyniew Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny „Super Expressu”  w rozmowie z prezydent Hanną Gronkiewicz-Waltz

Hanna Gronkiewicz-Waltz w WIĘC JAK? Jacek Protasiewicz nie powinien śmiać się z Legii [WIDEO]

2014-08-22 4:00

Wywiad Sławomira Jastrzębowskiego z Hanną Gronkiewicz- Waltz w WIĘC JAK?

"Super Express": - Przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi ma pani 48 proc. poparcia. Drugi jest Jacek Sasin - aż o 30 proc. mniej...

Hanna Gronkiewicz-Waltz: - To jest punkt wyjścia w jednej z sondażowni, ale to nie znaczy, że nie trzeba się starać o głos każdego mieszkańca. To od nich zależy prawdziwy wynik w dniu wyborów.

- Naciągnąłbym panią na to, żeby ocenić kandydatury konkurencji? Czy powie pani tak jak premier Donald Tusk, że nie ma pani z kim przegrać?

- Ja nigdy nie mówiłam, że nie ma z kim przegrać.

- Czyli wbrew premierowi.

- Nie tyle wbrew, co mam nieco inną ocenę. Jego wypowiedź przeszła też do historii nieco skrótowo.

- I się zdezaktualizowała. Zna pani Jacka Sasina? Był wojewodą mazowieckim.

- Jacek Sasin jest osobą nieco zmienną. Kiedyś przyszedł do mnie 8 marca z życzeniami i kwiatami, po czym w drugim zdaniu zapytał mnie, czy złożę mandat. Raz miły, raz mniej...

- Jego mocne strony?

- Na tyle go nie znam.

- Kandydata SLD Sebastiana Wierzbickiego pani zna?

- Jest od wielu lat radnym, więc znam go lepiej. Myślę, że będzie walczył, o czym świadczą te billboardy wiszące w Warszawie.

ZObacz też: Przemysław Wipler w WIĘC JAK? Rządzimy w internetach [WIDEO]

- Słyszała pani o ostatniej aferze twitterowej? Poseł Platformy Jacek Protasiewicz mówił o Warszawie niepochlebne słowa?

- Znam to z drugiej ręki. Myślę, że zawsze jest problem tych miast, które chcą się wybić, tak jak Wrocław, i mają pewien kompleks Warszawy...

- Przytoczę fragment. Poseł Protasiewicz pisze: "Ja mam kompleks Warszawy? Chyba pan nie był we Wrocławiu! Tu inna cywilizacja i kultura na poziomie". I co by pani odpowiedziała jako warszawianka i prezydent miasta? Warszawiacy nie są w Polsce lubiani...

- Wiem, są traktowani jako ci, którzy zadzierają nosa, ale to jest naturalne. Tak samo w swoich krajach traktowani są londyńczycy i paryżanie. Pewna zazdrość o życie stolicy jest naturalna, a zapewne część mieszkańców stolic czuje się też jakoś dowartościowana.

- I co by powiedziała pani Protasiewiczowi o tych dwóch kulturach?

- Są na pewno inne. Wrocław po wojnie to była w dużej części inteligencja lwowska, która musiała znaleźć nowe miejsce zamieszkania. Do tego pewna tradycja architektury poniemieckiej, miasto nie było zburzone w takim stopniu jak Warszawa. W Warszawie było też sporo ludności napływowej.

- Czyli "słoiki" lat 50.

- Każda stolica ma takie "słoiki". Ja i mój ojciec urodziliśmy się w Warszawie, ale moja babcia przyjechała do Warszawy.

- Jacek Protasiewicz naśmiewa się z Legii Warszawa.

- Nie powinien. Mamy bardzo piękny stadion. To, że daliśmy plamę w sensie tych procedur...

- Mówi pani "daliśmy", czyli utożsamia się pani z Legią?

- No tak... Identyfikuję się i z Legią, i z Polonią. Choć one ze sobą nie chcą.

- Poważniejszy temat. Powiedziała pani o aferze taśmowej i rozmowie prezesa NBP Belki z ministrem Sienkiewiczem: "dla mnie nie było naruszenia prawa, ponieważ ustawa o NBP nakłada obowiązek współdziałania i wspierania polityki rządu przez NBP. Ci, którzy twierdzą, że zostało naruszone prawo, są ignorantami". Tymczasem prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie przekroczenia uprawnień.

- Jeśli ktoś złoży wniosek, to prokuratura musi prowadzić postępowanie. Myślę, ze prokuratura szybko znajdzie jednak ten przepis, na który ja się powoływałam. I to jest obowiązek wspierania polityki rządu.

- Pani prezydent, wszyscy słyszeliśmy jednak słowa Marka Belki. Chciał zmiany ministra finansów jako warunku. To ma, moim zdaniem, charakter nieczystego dealu między NBP a władzą. My wam pomożemy, ale ja chcę za to głowę Rostowskiego. I tak się stało!

- Z tego, co wiem, a byłam w kontakcie z wicepremierem Rostowskim dość często, to on od jakiegoś czasu chciał odejść ze stanowiska po tym, jak zakończył sprawę OFE. Chciał się dostać do europarlamentu, ale choć się nie dostał, to było chyba jego głównym celem.

- I co teraz robi?

- Jest naszym posłem.

- A oprócz tego?

- W okresie urlopowym nie miałam z nim kontaktu. Co do krytyki Marka Belki wobec ministra finansów to muszę powiedzieć, że na szczęście nie nagrano innych prezesów NBP i tego, co mówili o ministrach. Może nieco więcej uchylono tylko wątków tajemnicy mojej współpracy z wicepremierem Kołodką...

- Jadała pani z Kołodką? Prowadziła pani takie pertraktacje?

- Nie, nie. Ale przyznam, że kiedy prezydent Kwaśniewski ogłosił, że Grzegorz Kołodko przestaje być ministrem finansów, to moja ulga była ogromna.

- To była ta afera taśmowa czy nie? Czy to były zwykłe pogaduchy?

- To były po części prywatne rozmowy. Wyrażano opinie, jednych się lubi, innych nie. Nie nazwałabym jednak tego aferą. Jedyny przypadek, który powinien być dokładnie zbadany, to rozmowa między Sławomirem Nowakiem a panem Parafianowiczem.

- Czyli wątek w sprawie kontroli urzędu skarbowego. A wątek z rozmowy ministra Sienkiewicza z prezesem Belką, kiedy mówi, że rząd dotuje dwie prywatne linie lotnicze?

- Minister Sienkiewicz nie był tu precyzyjny. Pomoc nie jest przekazywana liniom, ale lotniskom. I to jest naturalne, byle nie było łamane prawo Unii Europejskiej o pomocy publicznej.

- Ktoś skompromitował się na tej aferze czy nie?

- Jeżeli ktoś używa brzydkich słów...

- A pani nie używa czasem?

- Nie.

- W ogóle? Prywatnie?

- Takich brzydkich nie. Słowo "cholera" mi się zdarza.

- Nie chodzi tylko o brzydkie słowa. A w przypadku połączenia biznesu i polityki? Np. w rozmowach dotyczących Orlenu?

- Orlen jest spółką z dużym udziałem Skarbu Państwa, nie traktuję go zatem jak typowej spółki rynkowej.

- Pani największe osiągnięcie w ciągu dwóch kadencji w Warszawie?

- Olbrzymie inwestycje. 25 miliardów w ciągu 8 lat. 15 miliardów z własnego budżetu. Tego Warszawa nigdy nie miała! I metro...

- O, zatrzymajmy się przy metrze. Dlaczego to się tak ślimaczy?

- Chcę przypomnieć, że pierwsza linia metra była budowana 25 lat. Tu będzie 7 stacji i zostaną zbudowane w 3 lata. Oczywiście to inna technologia, żyjemy w innych czasach, ale Warszawa to miasto zagadkowe. Znajdujemy niewybuchy, nie ma wszystkich tych kabli na mapach, które faktycznie znajdujemy w ziemi. Do tego sytuacja geologiczna, która kiedyś w ogóle zniechęciła do budowy metra. Do sukcesów dodałabym też budowę żłobków i przedszkoli, zwłaszcza w miejscach, w których ich brakowało.

Zobacz też: Paweł Zarzeczny w WIĘC JAK? Zachowanie Celticu to chamstwo i wstyd

- Warszawska zagadka: wróci pomnik czterech śpiących, czyli pomnik Żołnierzy Armii Radzieckiej?

- Teraz zajmujemy się doprowadzeniem do końca prac w metrze. Pomnik został zdemontowany ze względu na budowę metra. Wolałabym, żeby przed wyborami ten wątek nie wzbudzał sporów. Lepiej, żeby każdy kandydat zastanowił się nad tym, co w Warszawie można zrobić przez 4 lata.

- I ostatnie pytanie - jak pani reaguje, gdy mówią na panią "bufetowa"?

- Mam raczej grubą skórę. Bardziej mnie denerwuje, gdy ludzie mówią coś kompletnie nieprawdziwego. Ludzie mają to do siebie, że czasami muszą dokuczyć.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail