Dręczyły go wyrzuty sumienia? A może modlił się o szczęśliwe rozwiązanie sprawy? Tym razem modlitwy i pokuta chyba na niewiele się zdały, bo przesłuchanie nie zakończyło się dla znanego mecenasa korzystnie. Policjanci przesłuchali Giertycha w związku ze skargami sąsiadów na huczną imprezę urodzinową, jaką mecenas urządził we własnym ogrodzie pod koniec czerwca. Tego wieczoru u Giertychów bawili m.in. były premier w rządzie PiS Kazimierz Marcinkiewicz (58 l.), były minister sprawiedliwości Borys Budka (39 l.) z PO, Tomasz Nałęcz (68 l.) czy Ryszard Kalisz (60 l.). Gościom przygrywał na saksofonie wynajęty muzyk, a później didżej. O tym, że było głośno, mówił nam później. ojciec gospodarza Maciej Giertych (81 l.). Hałasy nie podobały się też sąsiadom, którzy dwukrotnie wzywali mundurowych, a ci pouczali organizatorów. - Żadnego mandatu nie dostałem od policji. Była superimpreza (...) nic nie wymknęło się spod kontroli - zarzekał się później Roman Giertych w mediach.
Wtedy nie wiedział jeszcze, że za szampańską zabawę przyjdzie mu być może słono płacić. Okazuje się bowiem, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie!
- Mecenas Giertych złożył wyjaśnienia. Po ich złożeniu policjanci zdecydowali o skierowaniu sprawy do sądu z wnioskiem o ukaranie za zakłócanie spokoju i spoczynku nocnego poprzez głośną muzykę - informuje "Super Express" Anna Wasilewicz z Komendy Powiatowej Policji w Otwocku. Co na to Giertych? Najpierw odebrał i poprosił nas o telefon później, by później już nie odbierać.
Zobacz: Nowak nie potrafił ukryć "sikora"
Przeczytaj też: Giertych do Kaczyńskiego: Pana koniec jest bliski. LIST
Polecamy: Racewicz straci pracę przez Giertycha?