"Super Express": - Gdy rozmawialiśmy kilka dni temu, krytykował pan pomysł Antoniego Macierewicza, który chciał nominacji generalskich aż dla 46 oficerów. Prezydent nominacje te wstrzymał.
Roman Polko: - Zapewne 15 sierpnia żołnierze usłyszą piękne słowa zarówno od prezydenta, jak i ministra obrony. Będą jednak mieli prawo czuć się przez rządzących zlekceważeni, a słowa o poświęceniu i trudzie zabrzmią fałszywie.
- Dlaczego?
- Najpierw w armii dokonana została czystka. Teraz się okazuje, że funkcję dowódców brygad będą pełnić ludzie, którym odmawia się nominacji generalskiej. A skoro ktoś uznany zostaje za godnego pełnienia generalskiej funkcji, to nominację i lampasy powinien dostać. 15 sierpnia będzie smutnym świętem dla polskich żołnierzy.
- Co decyzja prezydenta oznacza dla polskiej armii?
- Prezydent dał wyraźny sygnał, że nie odpowiada mu polityka Antoniego Macierewicza, polegająca na wyrzucaniu ze służby najlepszych generałów czy budowie ćwierćmilionowej armii, archaicznej, za to z obroną terytorialną. Taka armia nikogo nie obroni. Jednak jeżeli panu prezydentowi nie odpowiada polityka szefa MON, to powinien skorzystać z usług generałów zwalnianych z polskiej armii. Wyciągnąć do nich rękę, przy ich pomocy przedstawić własną koncepcję polityki obronnej. Tego oczekiwałbym od prezydenta. W tej chwili mamy konflikt na szczytach władzy, armia na tym cierpi.
- Zwiększanie liczebności armii wydaje się jednak krokiem w dobrym kierunku. Czemu prezydent miałby to kwestionować?
- Budowanie armii dużej, ale archaicznej nie poprawi naszego bezpieczeństwa. Takie armie jako NATO rozbijaliśmy bez problemu - w Iraku, Afganistanie. Tym, czego potrzebuje nasza armia, jest modernizacja, zakup nowoczesnego sprzętu, budowa systemu obrony przeciwlotniczej. Jeśli teraz brakuje środków na modernizację, to tym bardziej będzie ich brakować, gdy armię zwiększymy więcej niż dwukrotnie. Na pewno najlepiej postawić na armię stutysięczną, ale modernizować ją i unowocześniać.
- Krytykuje pan czystkę w armii. Jednak z wojska odchodzić mają głównie peerelowscy generałowie. Dlaczego jest pan temu przeciwny?
- (śmiech). Pytanie, czemu ci peerelowscy generałowie nie zostali zwolnieni przed szczytem NATO. Być może dlatego, że minister wiedział, że Misiewicze mu tego szczytu nie zorganizują. Jeżeli ta koncepcja obronna MON jest taka dobra, to dlaczego ministerstwo się jej wstydzi i chowa w gabinetach nawet przed prezydentem, zwierzchnikiem sił zbrojnych. A co do peerelowskiej przeszłości. Część zwalnianych generałów, choć nie wszyscy, studiowała w PRL w szkołach wojskowych. Potem jednak zostali przeszkoleni w NATO, są cenieni przez naszych sojuszników. Oficerów, których nazywaliśmy "arbuzami", bo z "wierzchu byli zieloni, w środku czerwoni", w armii polskiej już nie ma. Zdekomunizował ich PESEL, czyli po prostu odeszli na emeryturę. W armii zostali oddani Polsce oficerowie, z ogromnym doświadczeniem. Cenieni w NATO, doświadczeni podczas zagranicznych misji wojskowych.
- Nie ma dekomunizacji polskiej armii?
- Nie, mamy reformę dowodzenia polegającą na wymianie kadr na ludzi całkowicie oddanych ministrowi obrony. Z żadną dekomunizacją czy zmianą merytoryczną nie ma to nic wspólnego. Doskonałych oficerów zastąpić mają różnej maści Misiewicze. Obecna władza oddaje - słusznie - hołd generałom, którzy zginęli w Smoleńsku. Ale przecież oni byli z tej samej generacji, co dziś zwalniani z armii generałowie. To byli ich serdeczni koledzy i towarzysze broni.
WOJNA Dudy z Macierewiczem. Jest odpowiedź MON na decyzję prezydenta
PILNE! Prezydent Duda zdecydował - 15 sierpnia nie wręczy nominacji generalskich i admiralskich
Chcą zabić Macierewicza? Szokujące doniesienia i tajemniczy wpis w sieci