Kijów atak odnotował około godziny 08:00, atak na Lwów miał miejsce niemalże w tym samym momencie. W sumie zaatakowane zostały miasta w całej Ukrainie, a wszędzie rażona była infrastruktura cywilna, na miejscu ginęli niewinni ludzie. Liczba ofiar zmasowanego ataku rakietowego z poniedziałku 10 października 2022 roku już przekroczyła 10 osób, ale pewne jest, że niebawem usłyszymy o kolejnych. - To są zbrodnie wojenne. Atakowani są cywile, infrastruktura krytyczna, cywilna. To dalej będzie się odbijało spowodowaniem kolejnych śmierci, jeżeli ktoś nie będzie miał wody, prądu. To wszystko się łączy - wskazuje gen. Roman Polko w rozmowie z "SE".
Rakiety na Lwów, atak Kijów. Ukraina wojnę z Rosją okupuje ogromem ofiar
Gorączkowość i skalę ataku dobrze podkreśla fakt, że Rosjanie zdecydowali się część rakiet, które uderzyły w Ukrainę, przesłać nad Mołdawią. Według gen. Romana Polko takie ataki, które mają przerazić społeczeństwo, to karta zgrana w trakcie wojny czeczeńskiej. Na Ukrainie nie ma jednak szans powodzenia, a Putin używa tego samego sposobu ze względu na brak alternatyw.
- Rzeczywiście Putin wygrał wojnę czeczeńską, siejąc strach i używając techniki terrorystycznej, strasząc cywili. Może na Ukraińców na szczęście to nie działa, ale to nie zmienia faktu, że Putin nie stosuje innej strategii atakowania. Ponieważ na polu walki oddziały ponoszą porażki, to atakuje tym, co ma. Czyli systemami rakietowymi o dużej odległości rażenia mordując cywilów, niszcząc infrastrukturę krytyczną - komentuje generał.
Gen. Roman Polko: Atak na Kijów i inne miasta Ukrainy Zachód powinien odczytać, jako sygnał
Wojskowy podkreślił w rozmowie z "SE", że ten zmasowany atak rakietowy na Ukrainę powinien zwrócić uwagę Zachodu na ogromną nierówność tej wojny. - Myślę, że przede wszystkim jako sygnał powinien odczytać to Zachód i podrapać się po głowie. Jak to jest, że Ukraina dysponuje systemami uzbrojenia, które sięgają do 100 km, w praktyce nie więcej, a Rosja może uderzać właściwie w każdy punkt Ukrainy bezkarnie przy swoich systemach rakietowych? ONZ też się powinien zastanowić nad tym. Jest to zbrodnia, jest to terror, który powinien być potępiony - zaznaczył oficer.
"Mocny atak rakietowy wyrządził szkody nie mniejsze niż użycie broni atomowej". Zdaniem gen. Romana Polko Kreml nie zagra kartą jądrową
W rozmowie z gen. Romanem Polko oficer wskazywał, że bomba atomowa jest przydatna Kremlowi jedynie jako straszak. Wojskowy podkreślał, że w bilansie szans i zagrożeń nawet Władimirowi Putinowi (72 l.) musi wychodzić, że to nieopłacalna opcja. Gen. Polko stwierdził, że tak długo, jak Rosja posiada broń konwencjonalną, tak długo będzie jej używać.
- Mocny atak rakietowy, patrząc na dzisiejszy dzień, szkody wyrządził nie mniejsze niż użycie broni atomowej. Dopóki ta broń konwencjonalna jest i systemy rakietowe, to w ten sposób Putin będzie szukał odwetu. Broń atomowa jest bronią ostateczną i w istocie pokazałaby, że zasoby konwencjonalne się skończyły i nie ma już czym zastraszać. I jest to broń, która również dla Putina może być bronią samobójczą, ponieważ nie prowadzi do osiągnięcia jakichkolwiek celów. Nie sterroryzuje, nie zastraszy w ten sposób Ukrainy, ponieważ Ukraińcy już pokazali, że są na to odporni. Wywoła gniew środowisk do tej pory neutralnych i też pewnie w samej Rosji będzie przekonanie, że już jesteśmy tak słabi, że musimy używać broni atomowej, to coś jest nie tak. To byłoby dla Putina daleko bardziej niebezpieczne, niż ta mobilizacja, która i tak już obniżyła i podważyła zaufanie do samego władcy - podsumował generał.