„Super Express”: - Czym się zajmuje Inspektorat Sił Powietrznych w Dowództwie Generalnym?
Gen. Ireneusz Nowak: - Inspektorat Sił Powietrznych jest ważną częścią Dowództwa Generalnego, zajmuje się siłami powietrznymi. Powstał w 2014 roku w związku z reformą systemu kierowania i dowodzenia, zastępując ówczesne dowództwo sił powietrznych. Czym się zajmuje? Działa głównie w trzech obszarach. Po pierwsze, zajmuje się szkoleniem lotniczym i standardami szkolenia lotniczego. Po drugie, a to bardzo ważna działka, modernizacją techniczną sił powietrznych. I po trzecie, to także bardzo ważna sprawa, reprezentuję siły powietrzne w NATO przed naszymi kolegami z bazy lotniczej w Ramstein.
- Czyli de facto całość sił powietrznych jest pod panem?
- Można powiedzieć, że tak, ale oprócz działalności operacyjnej, która - poprzez Centrum Operacji Powietrznych - znajduje się w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych. I dlatego my w lotnictwie nie uważamy, żeby ta struktura aktualna była najbardziej optymalna dla sił powietrznych, dla ich efektywności. Zatem pokładamy duże nadzieje w nadchodzącej reformie systemu kierowania i dowodzenia i odtworzenie Dowództwa Sił Powietrznych.
Dziesiątki wojskowych bestii w jednym miejscu. 32. edycja targów przemysłu obronnego w Kielcach
- To by pozwoliło troszkę uporządkować tę strukturę. Ale to jest kwestia wynikająca z reformy, z której, nie do końca wojsko jest zadowolone.
- Tym bardziej, jeżeli weźmiemy pod uwagę to, w jakich czasach przyszło nam teraz funkcjonować, a więc mamy zupełnie inne tempo operacyjne, zupełnie inne tempo modernizacji no i zupełnie inne wyzwania związane z konfliktem rosyjsko-ukraińskim.
- W tej przestrzeni się rzeczywiście dużo dzieje. I to jest jeden z powodów, dla których istotna jest rozbudowa sił powietrznych, obrony przeciwlotniczej i w ogóle tych zdolności, które jak widzimy na Ukrainie, są bardzo ważne.
- Nie będę ukrywał, że jest to jedna z głównych konkluzji, jakie wynikają z analizy konfliktu ukraińskiego, ponieważ tam rzeczywiście siły powietrzne – zarówno Federacji Rosyjskiej, jak i ukraińskie – nie funkcjonują tak, jak my byśmy chcieli, żeby nowoczesne siły powietrzne funkcjonowały i nie dostarczają tych zdolności na polu walki, które my chcielibyśmy dostarczać. My naprawdę zdajemy sobie sprawę z tego, że uzyskanie przewagi w powietrzu, niezależnie czy ona będzie strefowa, regionalna, czasowa, częściowa, czy to będzie zupełne panowanie w powietrzu, jest warunkiem krytycznym do tego, żeby mieć powodzenie w innych domenach, szczególnie na lądzie, ale także w domenie morskiej i w innych domenach. I to się przekłada na to, że nie tylko można cele operacji obronnej szybciej osiągnąć, ale też niższym kosztem, a więc jest mniej ofiar w ludziach i w sprzęcie.
Gen. Bogusław Samol o zakupach dla armii: Powinny być lokowane w polskim przemyśle zbrojeniowym
- Bez lotnictwa z jednej strony i obrony powietrznej z drugiej, tak naprawdę żadna operacja skutecznie nie może być prowadzona w 100 proc. I tu jest pytanie o te najnowsze zdolności. Jesteśmy u progu wejścia do służby samolotów F-35. Czy to jest dobra decyzja, że kupujemy 32 maszyny, a są bardzo kosztowne i skomplikowane i trzeba będzie jakoś się do nich dostosować?
- Myślę, że tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Już chyba nawet do najbardziej zagorzałych krytyków tego zakupu dotarło, że ten samolot jest przyszłością polskiego lotnictwa i jest bardzo potrzebny. W tym środowisku bezpieczeństwa, które my mamy wokół siebie i wobec tych zdolności, które rozbudował nasz potencjalny przeciwnik, oraz to, że my z tym zagrożeniem żyjemy bezpośrednio na styku naszych państw, F-35 jest właściwym narzędziem do wykonania pracy, czyli rozmontowania bąbla antydostępowego Federacji Rosyjskiej plus Republiki Białorusi. Ten samolot jest dokładnie do tego. On został po to stworzony, na takie zdolności operacyjne. Oczywiście ma cechy myśliwca wielozadaniowego i po uzyskaniu przewagi w powietrzu może z powodzeniem wykonywać inne misje. Nawet może latać w trybie „beast”, a więc z podwieszonym uzbrojeniem na zewnątrz, poza komorami, bo już nie będzie potrzebna jego niska wykrywalność. Zatem nie mam najmniejszych wątpliwości i też potwierdzają to decyzje innych państw NATO, które konsekwentnie decydują się na zakup F-35 do koalicyjnego działania. Proszę też pamiętać o tym, że F-35, choć oczywiście w naszym przypadku to będą polskie samoloty z polskimi szachownicami, to jednak w planowaniu operacyjnym w NATO są rozpatrywane jako element systemu i element koalicyjnej walki. Państwa, które się decydują na F-35 lewarują swoją pozycję w Sojuszu, ich pozycja rośnie. Ci, którzy nie zdecydują się na myśliwce tej generacji, prawdopodobnie będą traktowani, nie mówię, że niepoważnie, ale będą graczami drugiej kategorii.
- F-35 nie jest jakimś samodzielnym bytem. Musimy do niego dostosować w zasadzie całe siły powietrzne, bo on, żeby być w pełni wykorzystany, musi działać na rzecz wszystkich rodzajów sił zbrojnych.
- A no właśnie i tutaj zmierzamy do tego, co nazywamy multi-domain operations, czyli działania wielodomenowe, działania, które są zsynchronizowane w czasie, w przestrzeni, w tych wszystkich domenach, a więc ląd, marynarka, domena cybernetaryczna, kosmos, no i także domena informacyjna, która wspiera te wszystkie pozostałe domeny. F-35 to jest taki swoisty integrator wielu domen i ten samolot jest zaprojektowany tak, żeby bardzo łatwo wchodzić w integrację z innymi graczami na polu walki, np. artylerią, z zestawami HIMARS, również z rakietami ATACMS, ale również z armatohaubicami KRAB, z wojskami specjalnymi i marynarka wojenną, która będzie pozyskiwała fregaty Miecznik. Do tego dochodzą zestawy systemu obrony powietrznej z Wisłą na czele. F-35 będzie takim centralnym punktem, wokół którego wszystko będzie się toczyło. Ta wielodomenowość daje nam możliwość podejmowania szybszych, trafniejszych decyzji i to nam daje przewagę nad potencjalnym przeciwnikiem oraz zapewni możliwość zwycięstwa w przyszłości.
- Ale czy my mamy taki system, który jest w stanie wchłonąć te wszystkie informacje?
- Jeszcze nie, ale zaczynamy mieć bardzo poważne elementy, które umożliwią nam osiągnięcie tego celu w przyszłości, a więc np. IBCS - zintegrowany system dowodzenia obroną przeciwlotniczą i przeciwrakietową. I te wszystkie nowe systemy uzbrojenia, które poszczególne rodzaje sił zbrojnych chcą wdrożyć na swoje wyposażenie, będą musiały zakładać wspólną komunikację między platformami. Nie będzie już tak jak 15 lat temu, gdy transmisję danych z Link 16 odbierały nieliczne posterunki na ziemi, a marynarka miała na fregatach Oliver Hazard Perry Link 11, więc coś tam można było sobie przesłać. To się już zmienia i rzeczywiście to jest jedyny dobry kierunek.
- Od niego nie ma odwrotu?
- To jest trend, który jest obowiązujący w całym NATO, więc tutaj nie ma odwrotu od tego. Natowskie struktury w dużym stopniu na poziomie sił powietrznych będą się opierały o te samoloty F-35, no bo już nie tylko dawni członkowie NATO, czy uczestnicy programu Joint Strike Fighter je kupują. Chociażby Polska, Finlandia i Czechy ustawiły się w kolejce razem z Niemcami. Inwestycja w F-35 to szczęście i nieszczęście, bo będziemy pionierami, a więc pierwszym państwem, które już nie będzie szkolone w Arizonie, a niestety, a być może stety, będziemy szkoleni w bazie Fort Smith w Arkansas. To też pewne ryzyka tworzy.
- Dlaczego?
- Ponieważ nasi piloci, ale też piloci z Finlandii, którzy będą zaraz po nas szkoleni w tej bazie, będą korzystali na początku z tymczasowej infrastruktury, dopóki permanentna infrastruktura tam nie powstanie. Więc są wady i zalety, ale ja się osobiście cieszę, że w takim horyzoncie czasowym wprowadzamy ten samolot, który nam pozwala na bycie w czołówce.
- Skoro poruszył już pan temat tego szkolenia, to musimy poruszyć też inny – pierwsze samoloty przylecą do Polski dopiero w 2026 r.
- To jest zupełnie normalne i zaplanowane. To nie jest coś, co nas zaskoczyło, tak miało być od samego początku. Ten harmonogram wdrażania F-35 w Polsce sięga roku 2030, więc jest rozpisany na nuty dokładnie, precyzyjnie, poszczególne punkty programu. Wiedzieliśmy, że infrastruktura, która jest potrzebna, żeby operować tym samolotem w Polsce, nie będzie gotowa na dziś ani na koniec tego roku. Budowa tej infrastruktury akurat w Łasku idzie zgodnie z planem. Jeżeli rozmawiamy o szczegółach, wszystkie budynki czy instalacje, one będą musiały być akredytowane przez stronę amerykańską i ten proces akredytacji jest po odbiorach budowlanych i zakładamy, że on się odbędzie na późną jesienią przyszłego roku, więc końcówka roku 2025.
- Czyli i tak nawet najszybsza dostawa nic by nie zmieniła?
- Nie można na razie operować F-35 w Polsce, także dlatego, że nie ma odpowiednich warunków bezpieczeństwa, czyli środowiska dla operowania tym samolotem. Po drugie, harmonogram dostaw samolotów był tak skonstruowany i my wiedzieliśmy, jakie grupy pilotów będą wyjeżdżać na szkolenie. Wiemy, że to będzie w ramach umowy 24 pilotów i oni zostali podzieleni na 7 grup, nazywanymi klasami. Dodatkowo jeszcze w przypadku szkolenia pilotów wyszło zakłócenie, o którym już wspomniałem, że całość szkolenia nie będzie się odbywała w jednej bazie. Ponieważ nie ma jeszcze symulatorów w Arkansas, nasi ludzie będą siedzieć 12 tygodnia na Florydzie i tam będą odbierali część teoretyczną szkolenia i symulatorową. Sesje symulatorowe zakończą i po 12 tygodniach przeniosą się do Arkansas, do Fort Smith, żeby rozpocząć szkolenie w powietrzu. Więc to był splot kilku czynników, ale tak jak powiedziałem, horyzont czasowy budowy infrastruktury oraz horyzont dostaw samolotów to były dwa lata. I do tego trzeba było dopasować odpowiednie sloty szkoleniowe, ponieważ trzeba powiedzieć jasno, że program F-35, przynajmniej w Stanach Zjednoczonych, rozkręcił się już na 100 proc.
- Kiedy nasze F-35 mogą już być użyte w jakichś działaniach sojuszniczych czy na wypadek jakiegoś konfliktu? Okres ich wdrażania będzie krótszy niż było w przypadku F-16?
- Myślę, że będzie bardzo podobny, bo na wstępną gotowość operacyjną (IOC) zakładamy horyzont czasowy 2027 r., więc to by było mniej więcej tak samo. Ja w ogóle przypomnę, a szczególnie dla tych, którzy się interesują trochę historią programu F-16, tak naprawdę polskie wojsko nigdy nie ogłosiło, kiedy została osiągnięta gotowość. Uznaję, że była wtedy, kiedy dostaliśmy certyfikat do pełnienia dyżurów bojowych w systemie obrony powietrznej, a pełna gotowość operacyjna (FOC) nastąpiła, gdy nasze załogi zostały przetestowane w środowisku chyba najbardziej zbliżonym do realnego pola walki.
Rozmawiał: Juliusz Sabak, not. ABR