"Super Express": - Czy poglądy polityczne mogą poróżnić przyjaciół? Pan poróżnił się z Adamem Borowskim o list w sprawie demokracji w Polsce.
Władysław Frasyniuk: - My się różnimy z Adamem w wolnej Polsce od zawsze. To, co przeszliśmy we wspólnej celi, powoduje, że między nami są spory, a nie ma konfliktu.
- Czyli możecie sobie podać dłoń.
- Bardzo często ze sobą rozmawiamy i to nie tylko teraz, gdy rządzi PiS. Rozmawialiśmy ze sobą, gdy rządziła Platforma Obywatelska. Mamy mało rozmówców, z którymi możemy rozmawiać tak szczerze jak między sobą. Powinniśmy chronić naszą przyjaźń.
- PiS nie skłócił was na śmierć i życie?
- Adam Borowski - podobnie jak ja - nie ma swojej partii. Nie ma ugrupowania, za które Adam oddałby życie - na pewno nie jest to PiS. Jednak Adam jest po drugiej stronie sceny politycznej. Ma konserwatywne poglądy. Ja też nie mam partii, za którą mógłbym przelewać krew albo oddać życie.
- "Jestem gotowy stanąć również przeciwko Tobie, mojemu przyjacielowi. Właśnie w imię obrony demokracji. Wiesz dobrze, że nie rzucam słów na wiatr. Tak zwany list byłych prezydentów, który podpisałeś, to współczesna targowica". To fragmenty listu pańskiego przyjaciela...
- Adam miał zawsze charakter zadymiarza. Po zawale serca stał się człowiekiem, u którego łatwo uruchomić emocje. Adamie, z przykrością patrzę, jak środowisko PiS łamie konstytucję, jak odbiera swobody obywatelskie, jak prokuratura staje się zbrojnym ramieniem władzy. To jest śmiertelne zagrożenie. Nie chciałbym dożyć takich czasów, kiedy z Adamem spotkamy się we wspólnej celi i będziemy krzyczeć: "Pojechać Kaczora!". Obawiam się, że moja wersja tego, co się dzieje, jest bliższa prawdzie niż twoja, Adamie.
- Dlaczego pan podpisał się pod listem byłych prezydentów? W ich życiorysach można znaleźć wiele czarnych plam.
- To są trzej prezydenci. Oni mają olbrzymie doświadczenie. Wygrali wybory prezydenckie z gigantycznym poparciem społecznym. W rozwiniętych krajach doświadczenie jest niezwykłą wartością. Jeśli trzech prezydentów, ministrowie zagraniczni i ludzie z opozycji biją na alarm, to w USA, w Niemczech, we Francji siada się do rozmowy z takimi ludźmi. Teraz jest taki moment, w którym jeśli nie zareagujemy zdecydowanie, to będziemy płacić dokładnie taką samą cenę, jak po obaleniu komunizmu. Polska będzie biednym i podzielonym krajem, który trzeba będzie na nowo odbudować.
- W jednym z wywiadów stwierdził pan, że społeczeństwo dzieli Jarosław Kaczyński. W jaki sposób?
- Jarosław Kaczyński każdego dnia dba o to, żeby ogień w Polsce mocniej płonął. Chciałbym przypomnieć dwie "atrakcyjne" wypowiedzi. "A kto to są ci panowie?" w wykonaniu pani premier Beaty Szydło, która wypowiadała się o trzech prezydentach. Takie wypowiedzi świadczą, że reforma edukacji jest potrzebna. Jeśli pani premier wygłasza takie słowa, to środowiska edukacyjne powinny się odezwać. Pamiętajmy też wypowiedź rzeczniczki PiS, która mówi o sędziach Sądu Najwyższego "kolesie". Żeby Adam Borowski mógł dziś spokojnie zasnąć, jak powiem coś ostro, ja nawet godzę się na to, żeby mówiono na mnie "koleś", ale pod jednym warunkiem, że ci, co łamią konstytucję, mogą być nazywani zorganizowaną grupą przestępczą. Kiedy ustanawia się prawo ograniczające wolności obywatelskie, to mamy analogiczną sytuację, jak wtedy, gdy gen. Jaruzelski wprowadzał stan wojenny.
- Widzi pan jakąś alternatywę dla rządów PiS? Może pan ma plan, żeby wrócić do polityki?
- To jest 80 proc. ludzi, którzy mówią w badaniach, że są przeciwko łamaniu konstytucji w Polsce. Tam jest potencjalny lider. Im szybciej oni wyjdą na ulice zaprotestować przeciwko rządom PiS, tym cena, którą będziemy płacić, będzie niższa. PiS otrzymał mandat społeczny do rządzenia krajem, ale nie otrzymał mandatu, żeby łamać polską konstytucję. Nie możemy na to pozwolić.
Zobacz także: Mirosław Skowron komentuje: PiS-ie, nie idź tą drogą