"Super Express": - Prezes Prawa i Sprawiedliwości w wywiadzie dla tygodnika "Sieci" mówi o partii niemieckiej, która działa w Polsce. Przykładem mają być wypowiedzi polityków opozycji, którzy krytycznie wypowiadali się o reparacjach za zbrodnie III Rzeszy. Jak ocenia pan tego typu wypowiedź lidera partii rządzącej?
Prof. Jarosław Flis: - Tego typu taktyka, polegająca na totalnym zdyskredytowaniu przeciwnika politycznego, nie jest niczym nowym. Nie jest to jednak taktyka skuteczna, lecz bardzo wątpliwa. Działa jedynie na najtwardszy elektorat Prawa i Sprawiedliwości. Jarosław Kaczyński nie ma szans na przekonanie do siebie wyborców umiarkowanego skrzydła swojej partii.
- Mówi jednak o nośnym temacie - pieniądzach za zbrodnie niemieckie.
- To jednak tak nie działa, że jak się o czymś powie, to ktoś inny w to uwierzy. Szczególnie że spora część opozycji uznała, że te roszczenia Polsce się należą. Słowa prezesa nie są jednak opisem rzeczywistości, ale opisem rzeczywistości, jaką sobie Jarosław Kaczyński wymarzył.
- Czy to otwarcie kolejnego frontu spowoduje spadek sondażowy partii rządzącej?
- Nie pomoże, ale proszę zauważyć, że w zasadzie podobnie działa opozycja. Z jednej strony są absurdalne oskarżenia o zdradę, działanie na rzecz Niemców i tak dalej, z drugiej - oskarżenia o wprowadzanie dyktatury czy ataki na Antoniego Macierewicza o związki z Rosją. Akurat w tej kwestii mamy do czynienia z symetrią. Już dawno temu stawiałem tezę, że gdyby którakolwiek ze stron sporu politycznego zachowywała się racjonalnie, miałaby poparcie o 20 proc. wyższe.
- A czy nie jest tak, że prezes PiS dogadał się z prezydentem Andrzejem Dudą i głowa państwa "gra" tego umiarkowanego, zdolnego do kompromisu, a prezes umacnia twarde skrzydło?
- Tego typu gra w "dobrego i złego glinę" sprawdza się jedynie w sytuacji, gdy są oni dogadani. Tu tego nie ma. Również we wspomnianym wywiadzie dla "Sieci" prezes nie mówi, że liczy na dogadanie się z prezydentem, ale wspomina o poważnych różnicach zdań. W ogóle Jarosław Kaczyński ma poważny problem, bo pierwszy raz od dziesięciu lat znalazł się w sytuacji, gdy ma we własnym obozie praktycznie nieusuwalnego polityka, który nie jest jego bratem. A spór na linii Pałac Prezydencki - prezes PiS jest rzeczywisty.
Zobacz także: Mateusz Zardzewiały komentuje: Czy czeka nas walka na kije?
Przeczytaj również: Andrzej Morozowski komentuje: Między Andrzejem Dudą i Zbigniewem Ziobrą jest już wojna wręcz atomowa
Polecamy ponadto: Marek Król: Honor nie szmata