Socjolog prof. Jarosław Flis powiedział, że jeśli chodzi o preferencje wyborcze, co do kandydatów, ruchów i partii politycznych, kluczowe jest oddziaływanie pojedynczych osób zainteresowanych polityką, które często kształtują opinię osób w swoim najbliższym środowisku.
– Ci najaktywniejsi o tym później rozmawiają, omawiają i w ten sposób ta opinia się roznosi po środowisku. Na pewno też przed tymi wyborami będą tacy „wyborcy ostatniej chwili”, to znaczy ostatniego rozmówcy, tacy, którzy chodzą, idą do sklepu, przychodni, na spacer z psem, spotkają kogoś znajomego i spytają: „no a co tam, na kogo będzie głosował?” i wyrabiają sobie w ten sposób opinie – tłumaczył Flis w rozmowie z PAP.
Na pytanie o to, jaką część głosujących mogą stanowić "wyborcy ostatniej chwili", odpowiedział, że "może być to nawet 30 proc. wyborców". Zdaniem socjologa, nie zawsze oznacza to, że podejmują oni decyzję w dniu wyborów, ale w ostatnim tygodniu bądź dwóch, gdyż na bieżąco nie śledzą polityki.
– Ciężko jest ocenić, bo oczywiście nikt się nie przyzna, że jest tym, który kieruje się zdaniem innych – dodał oraz nawiązał też do badań, które przed laty przeprowadziła Polska Akademia Nauk. Badano wtedy osoby parami i wykazano, że poglądy bliskiej nam osoby ostatecznie mają dużo większy wpływ na nasze wybory polityczne niż np. wiek, wykształcenie czy miejsce zamieszkania.
Poniżej w galerii zobaczysz, jak w ciągu swojej politycznej kariery zmieniał się premier Donald Tusk:
Ekspert pytany o frekwencję w tegorocznych wyborach stwierdził, że liczy na nowy rekord i przebicie frekwencji z roku 2018, czyli 54,9 proc. Według prof. Jarosława Flisa najprawdopodobniej będzie ona wyższa w mniejszych miejscowościach, gdzie, jak ocenił, kampania jest żywsza niż w dużych ośrodkach miejskich.
7 kwietnia w wyborach samorządowych wybierzemy blisko 47 tys. radnych gmin, powiatów i sejmików wojewódzkich, a także prawie 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Druga tura wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast odbędzie się 21 kwietnia.