Eksperci z Ukrainy przyjadą do Przewodowa? Jest stanowisko Kancelarii Prezydenta

Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Polska uważają, że pociski w Przewodowie były pociskami przeciwlotniczymi wystrzelonymi z Ukrainy. Tamtejszy prezydent Wołodymyr Zełenski jednak nie zgadzał się z tą opinią. Jego zdaniem rakiety były rosyjskie i chciał, by na miejscu eksplozji pojawili się ukraińscy eksperci, którzy je zbadają. Jak się okazało, dostaną oni możliwość pojawienia się na miejscu tragedii. - Tak, potwierdzam, w takim zakresie, w jakim to dotyczy dopuszczenia do miejsca. Bo to jest pewna różnica - dopuszczenie do miejsca, a udział w śledztwie. Udział w śledztwie wymaga oczywiście osobnych procedur. Śledztwo zazwyczaj toczy się w formule niejawnej i dopuszczenie innych osób wymaga osobnych procedur. Natomiast dopuszczenie do miejsca zostało już wczoraj zakomunikowane stronie ukraińskiej przez MSZ – powiedział w „Gościu Wydarzeń” Jakub Kumoch, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta. Kumoch podkreślił, że strona amerykańska i polska nadal skłaniają się ku wersji, że rakiety należały do sił obrony powietrznej Ukrainy. Według niego, przypadkowo wpisano złe koordynaty celu, że względu na szerokość i długość geograficzną Przewodowa, podobną kolejno do Kijowa oraz Lwowa. - Ukraińcy mają prawo się bronić, Rosja ostrzeliwała całe terytorium Ukrainy również w pobliżu naszych granic. Ukraińska obrona przeciwlotnicza z nią walczyła – stwierdził Jakub Kumoch.