Durczok WYGRAŁ wojnę z "Wprost": Pierwszy etap trzyletniej gehenny zakończony

2018-04-19 12:01

Wielkie szczęście Kamila Durczoka. Dziennikarz, który od kilku lat wojował z tygodnikiem "Wprost" wygrał w sądzie. Chodziło o aferę jaka wybuchła po opublikowanym przez gazetę tekście, który opisywał, że w mieszkaniu, w którym przebywał były szef "Faktów" TVN znajdowały się m.in. seksgadżety, materiały pornograficzne. Sąd podjął decyzję o przyznaniu Durczokowi wysokiego zadośćuczynienie, chociaż nie tak dużego, jak chciał dziennikarz. - Prawomocnie wygrałem! Pierwszy etap trzyletniej gehenny zakończony - cieszy się Durczok.

Kamil Durczok wygrał w sądzie proces, który wytoczył wydawcy, redaktorowi naczelnemu i dziennikarzom "Wprost" za opublikowanie tekstu "Kamil Durczok. Fakty po faktach". W artykule tym sugerowano, że Kamil Durczok miał związek m.in. seksgadżetami, w mieszkaniu, w którym przebywał znaleziono erotyczne gadżety. Durczok od razu przeszedł do działania i zażądał przeprosin oraz aż 7 mln zł zadośćuczynienia. Sprawa trafiła do sądu, a ten w I instancji zdecydował, że byłemu szefowi "Faktów" TVN należą  się przeprosiny oraz 500 tys. zł. Durczok tak komentował to wtedy na Twitterze: - Po roku walki z oszczerstwami Wprost wygrałem w I instancji. Sąd zmiażdżył metody pracy i oszustwa Latkowskiego i Majewskiego. Oni nie mieli nawet cywilnej odwagi przyjść na ogłoszenie wyroku. Wszystkim którzy nie zwątpili w 26 lat mojej pracy proste: dziękuję! Ale pozwani zapowiedzieli apelację w sprawie. Sprawa wróciła więc do sądu.

Dziś odbyła się rozprawa w Sądzie Apelacyjnym, która zakończyła trwająca kilka lat wojnę Durczoka z "Wprost". Sąd Apelacyjny zdecydował, że Kamil Durczok musi dostać zadośćuczynienie w wysokości 150 tys. zł. - Kwota 500 tys. jest zdaniem sądu rażąco zawyżona i niespotykana, nawet w przypadku spraw, gdzie mamy do czynienia ze znacznie większą krzywdą. 150 tys. to również ogromna kwota - mówił sędzia uzasadniając wyrok. Zdaniem sądu jednak wina pozwanych dziennikarzy "Wprost" jest bezsporna: - Nie budzi wątpliwości wina pozwanych. Jednym z celów ich artykułu było ośmieszenie powoda - stwierdził sąd.

Kamila Durczoka nie było na rozprawie, jednak jego adwokat, mec. Elżbieta Kosińska-Kozak w rozmowie z dziennikarzami, że jej klient jest zadowolony z takiego obrotu sprawy. Sam Durczok zabrał natomiast głos na Twitterze: - Prawomocnie wygrałem Latkowskim, Majewskim, Wasilewską, Dzierżanowskimi i Wprost! Tak się kończą oszczerstwa. Pierwszy etap trzyletniej gehenny zakończony. Dziękuje mec. Kosińskiej, mec. Piątkowskiej i mec. Jackowi Dubois! Bez Was by się nie udało - napisał zadowolony dziękując swoim prawnikom.

Do sprawy odniósł się też Sylwester Latkowski. - Każdy dziennikarz w tym kraju powinien zareagować ostro na ten wyrok. Nie może być tak, że nasze wnioski dowodowe są niedopuszczane: przesłuchanie właściciela domu, policjantów, tego nie było. Był tylko głos Kamila Durczoka. Nie może być też tak, że sąd uznaje, że Kamil Durczok jako szef największego programu informacyjnego w Polsce, nie jest osobą publiczną. Gdyby dotyczyło to każdego innego obywatela i sprawy choćby skręta z marihuany, byłyby wykonane rewizje w domu i miejscu pracy. A jak było w przypadku Durczoka? Policja zabezpieczyła materiał po mojej interwencji, właścicielowi mieszkania powiedzieli, żeby sobie zatrudnił agencję detektywistyczną. Do tego dochodzi wyrok za opublikowanie prawdy. To jest skandal – komentuje nam Latkowski.