W swoim wystąpieniu z 22 października 2015 r. Kaczyński jasno wyznaczył politykom PiS zasady, jakimi mają się kierować. - Czas już myśleć o tym, co po zwycięstwie. Przedstawialiśmy tutaj nasze programy, one są ważne, bardzo ważne. Ale chciałbym przypomnieć jeszcze jedną prawdę: bardzo ważna jest postawa władzy, jej moralność - przekonywał polityk. Zapowiadał też, że za pazerność będzie kara! - Do władzy nie idzie się po pieniądze! Kto chce swoją pozycję polityczną spieniężać, ten musi odejść - grzmiał lider PiS.
A co mówi teraz? - Mamy do czynienia z legalnymi nagrodami za ciężką pracę dla ludzi (.). To absolutnie nie jest żaden skandal - mówił kilka dni temu.
Czyżby władza zmieniła jego poglądy? - Raczej nie. Moim zdaniem to tylko próba ratowania wizerunku partii i ostatecznego zamknięcia sprawy nagród - twierdzi politolog prof. Rafał Chwedoruk (48 l.). - Od początku tej afery PiS nie miał spójnego przekazu w sprawie nagród, a wypowiedź Kaczyńskiego jest próbą wprowadzenia takiej narracji i zakończenia tematu nagród - dodaje.
Inaczej widzi to opozycja. - W tych nagrodach objawiła się cała hipokryzja i zakłamanie PiS. Kłamano w kampanii wyborczej, kłamano przez dwa lata, podczas gdy ministrom i politykom PiS chodziło, jak widać, tylko o pieniądze - zauważa poseł PO Borys Budka (40 l.).
Prezesa w obronę bierze za to poseł Stanisław Pięta (47 l.) z PiS. - Nie ma w tych wypowiedziach żadnej sprzeczności. Żaden z polityków PiS nie angażował się w politykę dla korzyści, weźmy np. premiera Morawieckiego, który jako prezes banku mógł zarabiać dużo więcej i pracować mniej niż jako szef rządu - ocenia Pięta. - Nagrody należały się ministrom - dodał.
Zobacz: Sondaż. Tak złego wyniku PiS jeszcze nie miało! Jest komentarz Kaczyńskiego