Adam Karol Czartoryski

i

Autor: Grzegorz Kozakiewicz Adam Karol Czartoryski

Czartoryski: Niestety, moją córkę interesują tylko pieniądze

2018-05-04 6:45

Adam Karol Czartoryski, książę, założyciel fundacji Czartoryskich w rozmowie z SE odpowiada na zarzuty swojej córki:

"Super Express": - Spór o sprzedaż przez Fundację Czartoryskich państwu polskiemu za 100 mln euro bezcennych dzieł sztuki  żyje własnym życiem i wykorzystywany jest do politycznej wojny. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego sprzedaliście tysiące dzieł i praw do dzieł zagrabionych za, jak się szacuje, jedynie za 5 proc. ich rzeczywistej wartości? Niektórzy mogą pomyśleć, że jest w tym jakieś drugie dno.

Adam Karol Czartoryski: - Faktycznie mówimy tutaj o wyjątkowej kolekcji, gromadzonej przez moich przodków od początku XIX wieku. Znajdują się w niej bezcenne dzieła sztuki polskiej i europejskiej, jest to absolutnie wyjątkowa kolekcja. Komuniści nie skonfiskowali kolekcji i jako jej jedyny spadkobierca mogłem wnieść te wszystkie dzieła sztuki, budynki i bibliotekę do Fundacji w roku 1991. Chciałem, by powstało unikalne muzeum prywatne, takie jakich jest wiele na świecie. Niestety, te 25 lat historii Fundacji to pasmo konfliktów i niepowodzeń. Mimo wielu prób nie udało się wypracować odpowiedniej formuły współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie i Ministerstwem Kultury. Od 2010 roku muzeum jest zamknięte, bo brakowało kilkudziesięciu milionów na dokończenie modernizacji, Fundacja zainwestowała w to wszystkie pieniądze, jakie zgromadziła dzięki wystawom zagranicznym, ale to nie wystarczyło. Tym razem minister zaproponował fundacji nowe rozwiązanie, które było zadawalające dla obydwu stron i zgodziliśmy się na transakcję. Zapłacona kwota stanowiła tylko niewielki ułamek potwierdzonej wartości kolekcji wycenianej na 2-3 miliardy euro. Fundacja zrobiła to dla Polski i Polaków w imieniu wszystkich moich przodków, za ich wsparcie dla naszego ukochanego kraju. Uznałem, że oddając kolekcję polskiemu narodowi i odzyskując pewną płynność finansową w wyniku tej transakcji, Fundacja będzie w stanie czynnie działać dla dobra Polski.  Muzeum znowu będzie otwarte, a państwo będzie odpowiedzialne za jego prowadzenie w przyszłości.

- Środki uzyskane z transakcji ze Skarbem Państwa Fundacja Czartoryskich przekazała do nowej fundacji Le Jour Viendra z siedzibą w Lichtensteinie. I tu rozpoczyna kolejna odsłona konfliktu, tym razem rodzinnego. Zanim jednak o to zapytam, chciałbym poznać motywy, dla których środki zostały przekazane z Polski. Jest pan publicznie oskarżany o wyprowadzenie pieniędzy.

- Fundacja XX Czartoryskich w Krakowie wypełniła swoją misję, jaką była opieka nad muzeum i kolekcją. Wybrałem Liechteinstein jako kraj, którego ustawodawstwo specjalizuje się w fundacjach, i który jest znany na całym świecie ze sprzyjania działalności fundacji, a polityka nie ma wpływu na takie instytucje. Ponadto, istnieją tam miejscowe kancelarie prawne, które pozwalają na zdalne sterowanie fundacjami. To dlatego założyłem w Liechtensteinie Fundację Le Jour Viendra, która jest fundacją charytatywną o celach bardzo podobnych do Fundacji XX Czartoryskich. Fundacja ta będzie kontynuować charytatywną tradycję mojej rodziny po mojej śmierci. Nie rozumiem, dlaczego wywołuje to tyle kontrowersji w Polsce. Fakt, że pieniądze są zarządzane poza Polską, nie znaczy, że nie mam zamiaru wydawać tych pieniędzy w Polsce na cele kulturalne, edukacyjne, charytatywne czy na spuściznę rodu Czartoryskich. Szczególnie bliska jest mi idea wspomagania edukacji dzieci i młodzieży z rodzin ubogich. Część pieniędzy zamierzam wydawać też na cele charytatywne poza Polską. Pierwsze darowizny będą czynione w imieniu mojego ojca i matki, którzy nie mieli szansy na to, aby mieszkać w Polsce.

- Pańska córka Tamara Czartoryska w wywiadzie dla "Super Expressu" stwierdziła, że "nienawidzi pan Polski" i stąd ten transfer finansowy.

- To smutne, że moja córka wypowiada się w sposób, który wywołuje nienawiść i płytkie emocje. Moja darowizna na rzecz narodu jest przejrzysta i mówi sama za siebie. Proszę wymienić choćby jedną osobę w Polsce, której gest może się równać z moim... Tamara powinna była skupić swoje życie na lepszym poznaniu naszego rodu, jego historii, aby mnie zastąpić w przyszłości. Niestety, nigdy nie interesowała się ani sztuką, ani niczym, co nie miało nic wspólnego z jej własną karierą. Była wychowywana przez swoją matkę.

- Według pańskiej córki argumentem, który ma świadczyć o pańskim, mówiąc delikatnie, dystansie do Polski jest to, że nie mówi pan w naszym języku.

- Urodziłem się i wychowałem w Hiszpanii, ponieważ moi rodzice uciekli z powodu wojny z Polski pod koniec roku 1939.  Hiszpania to kraj mojej matki i miejsce uchodźctwa mojego ojca, aż do jego śmierci w roku 1946. Gdy dorastałem, matka zawsze mi przypominała, że jestem głową Rodu Czartoryskich. Ale przez wiele lat Polska znajdowała się za Żelazną Kurtyną a w tamtym okresie Hiszpania, pod rządami generała Franco, nie była tym kwitnącym krajem, jaki wszyscy znamy dzisiaj.

Kiedy w roku 1991 Polska uznała mnie jak spadkobiercę mojego Ojca, miałem 51 lat i mieszkałem w Anglii. Próbowałem uczyć się polskiego ale nie miałem do tego zbyt wielkiego talentu, a kierowanie Fundacją nadal w większości pozostawało w rękach Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Ministerstwa Kultury.

To w tamtym czasie Tamara powinna była skupić swoje życie na lepszym poznaniu naszego rodu, jego historii oraz języka ojczystego aby mnie zastąpić w przyszłości. Ale niestety nigdy nie interesowała się ani sztuką, ani niczym co nie miało nic wspólnego z jej własną karierą. Była wychowywana przez swoją matkę.

- Twierdzi, że szantażował pan ją i groził jej.

- Tamara przez lata mieszkała i wiodła uprzywilejowane życie w Los Angeles i jej sensacyjne opinie mają w sobie coś rodem z filmu fantastycznego. Jej agresja wybuchła zaraz po ślubie, za który w całości zapłaciłem. Jestem zażenowany jej zachowaniem. Zawsze byłem bardzo wspierającym ojcem, nawet kiedy czasem uważałem, że to, co robi córka, to ekscesy. To moje jedyne dziecko! Niestety, zamiast rozwijać karierę, Tamara starała się zaistnieć w świadomości publicznej, nie popierając tego żadnymi istotnymi czynami. Finansowałem wiele jej projektów. Żaden nie odniósł sukcesu. Kiedy dowiedziała się o mojej transakcji z Polską, straciła rozsądek i usiłuje przejąć kontrolę nad pieniędzmi.

- Podkreśla pan, jak bardzo kocha swoją jedyną córkę. Ale sądząc po jej zachowaniu, po jej słowach, to raczej trudna miłość. Jak się układały wasze relacje.

- Tamara nigdy nie była łatwa, pokazywała swój zadziorny charakter i nie raz łamała mi serce. Nie chcę o tym mówić publicznie. Może byłem zbyt pobłażliwy, ale teraz jest już za późno; wyszła za mąż i jest w ciąży i to jakie podejmuje działania jako osoba dorosła, robi na własną odpowiedzialność.

- W 1986 r., gdy pańska córka Tamara miała 8 lat rozwiódł się pan z jej matką i ożenił z Josette Calil. Mimo upływu czasu, Tamara wypowiada się o Josette Calil niezwykle krytycznie, zarzuca jej straszliwe rzeczy.  Czy zdaniem pana ta niechęć może rzutować na jej obecną postawę?

- Tak, rozwiodłem się z matką Tamary w roku 1984 i ożeniłem z Josette w roku 2000. Okazuje się, że moja córka jest niezbyt rozsądna i nieco zazdrosna; na jej postawę mogło wpłynąć wychowanie przez matkę. Tak dla przypomnienia Tamarze oraz państwa czytelnikom, moja żona to Księżna Josette Czartoryska a nie Josette Calil. Od chwili naszego ślubu, moja żona jako Księżna Czartoryska jest kluczową osobą w moim życiu. Jest inteligentna i wspierała mnie oraz moją Fundację z całego serca oraz z entuzjazmem miłośniczki sztuki i z pasją studiowała historię naszego Rodu oraz zbiorów. Nigdy nie interesowała się moimi finansami dla własnej korzyści, lecz od początki pomagała mi zarządzać wszystkim w jak najlepszy sposób. Wszyscy członkowie moje Rodziny w Hiszpanii kochają moją żonę i doceniają jak bardzo jest mi oddana.

- Pieniądze rządzą światem. Pieniądze rządzą ludzkimi namiętnościami a w tej sprawie są bardzo duże pieniądze. Pańska córka twierdzi, że została oszukana, że nie dostała żadnych pieniędzy a rzekomo się jej należą.

- Tamarę interesują jedynie pieniądze. Po długich wahaniach zgodziłem się, by stworzyła własną fundację charytatywną w Polsce, finansowaną przez moją fundację. I to pomimo, że uważałem, że wykorzysta pieniądze tylko dla promocji swojej osoby w Polsce. Chciałem Tamarze stworzyć szansę, by pokazała, czy potrafi skutecznie działać charytatywnie. Zaczęła rejestrować nową fundację, nic z tego nie wyszło. Pogardziła moją ofertą, by nowa fundacja dostała na początek „tylko” dwa miliony euro. Ile można przecież zrobić dobrego z takimi pieniędzmi! Ona chciała jednak sama zarządzać fundacją w Liechtensteinie i wedle własnego uznania. Nie mogłem zgodzić się na jej warunki. Teraz Tamara próbuje przekonać banki szwajcarskie, by uniemożliwić dokonywanie darowizn na cele charytatywne w Polsce z Fundacji Le Jour Viendra. Ważne jest to, że Tamara ani teraz ani po mojej śmierci zdecydowanie nie ma żadnych praw do Fundacji. Jako jedna z moich spadkobierczyń będzie musiała zaczekać do mojej śmierci, aby odziedziczyć to, co jej się należy. Wielka szkoda, że próbuje się sprzeciwić takim realiom wykorzystując szantaż i skandal.

- Czy jest szansa, że ten spór zakończy się bez sądowego rozstrzygnięcia i dojdzie do pojednania ojca z córką?

- To jest nowa era w naszych relacjach, a szkodliwe działania Tamary zaszły już bardzo daleko i teraz wszystko zależy od niej. Zraniła mnie, członków mojej Rodziny a na dodatek szkodzi różnym członkom mojej Fundacji, które okazały się niezwykle szlachetne i wspierające, szczególnie Maciejowi Radziwiłłowi i Michałowi Sobańskiemu, którzy są oddani naszej szlachetnej sprawie i misji. Ponadto oni sami inwestują część swojego życia oraz pieniędzy we wspieranie darowizn kulturalnych oraz charytatywnych dalej propagując działalność społeczną polskiej arystokracji. To dobry przykład dla świata i świadectwo szlachectwa w tym duchu, w jakim się narodziło i zostało wykształcone w Polsce.

Zobacz także: Gliński dla "SE": Tamara Czartoryska mówi bzdury

To jest nowa era w naszych relacjach, a szkodliwe działania Tamary zaszły już bardzo daleko i teraz wszystko zależy od niej. Zraniła mnie, członków mojej Rodziny a na dodatek szkodzi różnym członkom mojej Fundacji, które okazały się niezwykle szlachetne i wspierające, szczególnie Maciejowi Radziwiłłowi i Michałowi Sobańskiemu, którzy są oddani naszej szlachetnej sprawie i misji. Ponadto oni sami inwestują część swojego życia oraz pieniędzy we wspieranie darowizn kulturalnych oraz charytatywnych dalej propagując działalność społeczną polskiej arystokracji. To dobry przykład dla świata i świadectwo szlachectwa w tym duchu, w jakim się narodziło i zostało wykształcone w Polsce.