"Super Express": - W marcu ubiegłego roku wieszczył pan, że w administracji publicznej doszło do ciągu przestępstw korupcyjnych na niespotykaną dotąd skalę. Obecnie szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego mówi, że mamy do czynienia z największą aferą korupcyjną w historii Polski po 1989 r. Wychodzi na to, że niestety miał pan rację...
Cezary Gmyz: - No cóż, jeżeli mamy do czynienia z łapówką w wysokości 5 milionów złotych - a taka suma pojawia się w przypadku osoby szerzej obecnie znanej jako Andrzej M. - to skala jest widoczna gołym okiem. Przy czym mamy do czynienia z rynkiem wartym wiele miliardów.
- Czy istnieje coś takiego jak "standardowa łapówka"?
- Owszem. Wynosi ona 10 proc. od wartości kontraktu. Mówimy zatem o sumach idących w setki milionów złotych. To jest rak, który trawi całą polską administrację publiczną: ministerstwa, spółki Skarbu Państwa, a na poziomie wojewódzkim samorządy.
Przeczytaj: Józef Oleksy: Pyknięcie zamiast wybuchu
- W chwili obecnej mówi się o dwóch resortach...
- Nie. Problem dotyczy wszystkich resortów. Na razie "wzięte na tapetę" są MSZ i MSW - MSWiA za czasów Millera i Schetyny - ale ujawnianie tych spraw dopiero się zaczyna. Powtarzam, korupcja dotyczy wszystkich resortów.
- To jest folwark urzędniczy?
- Nie, to są działania, które nie mogą być dokonywane bez akceptacji na szczytach władzy. To jest sprawna przestępcza współpraca urzędniczo-polityczna. Zamówienia publiczne to są kwestie, za które bezpośrednio odpowiadają kierownicy resortów, czyli ministrowie. W moim głębokim przekonaniu bez zamówienia politycznego i bez nielegalnego finansowania partii politycznych byłoby to niemożliwe.
- Skoro dotyczy to tak wysoko postawionych ludzi, to czy możemy się spodziewać, że tej sprawie zostanie ukręcona głowa?
- Są takie próby. Ale wydaje mi się, że teraz to już jest niemożliwe. Polsce grozi zwrot Unii Europejskiej sum liczonych w miliardach - mówimy tu o środkach przeznaczonych na informatyzację - a jednocześnie włączyły się organy ścigania innych państw. Jestem przekonany, że usłyszymy jeszcze o wielu aresztowaniach, i to na wysokich szczeblach. W aferze korupcyjnej w świecie piłkarskim zarzuty postawiono już ponad stu osobom. W tej sprawie będzie tak samo.
- Złe języki mówią, że środowa rekonstrukcja rządu - którą media jeszcze trawią - była skorelowana z serią zatrzymań w związku z aferą korupcyjną...
- Ależ oczywiście! To była tradycyjna "przykrywka" na działania Centralnego Biura Antykorupcyjnego i wydziału ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji Warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej. W przypadku CBA jest to największa operacja w historii tej służby.
Patrz: Tomasz Walczak: Rząd krótkowzrocznych roszczeniowców
- No ale przecież premier nie będzie co tydzień ogłaszać rekonstrukcji rządu...
- I dlatego zastanawia się teraz, czym to jeszcze przykryć. Z pewnością pojawią się pomysły na kolejne tematy "przykrywkowe". A większość mediów będzie to kupować, roztaczając nad władzą parasol ochronny. Proszę zauważyć, jak ta wielka afera korupcyjna skąpo jest relacjonowana. W środowym wydaniu "Faktów" poświęcono jej 33 sekundy.
Cezary Gmyz
Dziennikarz śledczy