"Super Express": - O rekonstrukcji swojego gabinetu Donald Tusk powiedział wczoraj, że to dzień, który dojrzewał miesiącami. Czy to przypadek, że dojrzał właśnie w środę? Dziennikarze polityczni mają teraz pełne ręce roboty, a gdyby nie rekonstrukcja rządu, to zajmowalibyśmy się aresztowaniami przez CBA ludzi związanych z aferą korupcyjną...
Józef Oleksy: - Nie sądzę, aby dla sprawy aferalnej była konstruowana aż tak misterna zasłona.
- Niektórzy spodziewali się trzęsienia ziemi, tymczasem można powiedzieć: spokojnie, to tylko rekonstrukcja.
- No właśnie. Ta rekonstrukcja była zapowiadana jako rzucenie nowego światła. Premier wyjaśnił, że potrzebna jest nowa dynamika dla nowego rozwoju. Boże, jak to świetnie brzmi! Tylko że z tej rekonstrukcji nic takiego nie wynika. Ma pan rację - miał być wybuch, a było pyknięcie. Jestem więc rozczarowany. Nie widzę nowej dynamiki. Ta rekonstrukcja była przegadana, rozwleczona w czasie. A jednocześnie jak na lekarstwo było w niej aspektów merytorycznych. Co będzie osiągnięciem tej rekonstrukcji poza chwilowym zainteresowaniem mediów nowymi osobami? Nic więcej.
- Zastanawiam się, jaki był powód tych dymisji. Czy to byli źli ministrowie, czy na odwrót - dobrzy, ale już przemęczeni, bo to ciężka harówa, jak powiedział premier...
- Ja też nie wiem. Ale mam pewne podejrzenie. Premier był zasmucony swoją własną decyzją - przeżywał rozterkę rozstania - wygląda więc, że dobrze oceniał pracę ministrów.
- W każdym razie wraz z przybyciem nowych, po części zupełnie nieznanych twarzy osoba premiera zdaje się jeszcze bardziej umacniać swoje jedynowładztwo.
- Oczywiście. Bo to jest jednoosobowy układ. Tak to już jest w polskiej demokracji, że wszyscy liderzy chcą być wodzami. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że - w przypadku Tuska - krytyka idzie w kierunku spraw w Polsce niezałatwionych, a premier nie formułuje konkretnego planu, który by im zaradzał. Właśnie najbardziej brakuje mi w tej rekonstrukcji priorytetów na ostatnie dwa lata kadencji.
- Najciekawszą nominacją wydaje się ta dotycząca resortu finansów...
- Premier Donald Tusk nazwał Mateusza Szczurka jedną z najwybitniejszych postaci w świecie ekonomicznym. Ja się wywodzę z tego świata i nie umiałbym takiej opinii sformułować.
- W polskich warunkach na resorcie finansów wylatuje się jak na minie. Nowy minister jest wzięty spoza obozu PO. Jak już go spotka ten nieciekawy los, to dla partii nie będzie to wizerunkowo tak bolesne jak dla któregoś z przyjaciół premiera z PO?
- Nie, nie! Żaden minister - zwłaszcza w tym rządzie - nie prowadzi autorskiej polityki. Polityka jest autorstwa premiera. Wyjątkiem był właśnie minister Jacek Rostowski, który się rozpędził w formułowaniu własnych ocen, w forowaniu własnych rozwiązań. Ale i tak każdy jego krok był zatwierdzany przez premiera. Dlatego nie widzę zastosowania dla tezy, że ktoś - w tym przypadku Mateusz Szczurek - zostaje ministrem na zasadzie, że "nawet jak się wywróci, to będzie mała strata". Potknięcie się ministra jest potknięciem się dwóch osób. Tą drugą osobą jest premier.
Józef Oleksy
Premier RP w latach 1995-1996