Ofensywa Nawrockiego: "Karol. Człowiek, który chce być jak Trump"

2025-08-27 16:33

Karol Nawrocki rusza z polityczną ofensywą wzorowaną na Trumpie. Seria wet i Rada Gabinetowa to nie przypadek – prezydent czerpie garściami z polityki amerykańskiego prezydenta, konsekwentnie podgryzając rząd Tuska i spełniając oczekiwania prawicowego elektoratu. Czy Pałac Prezydencki stanie się polskim Białym Domem?

Karol Nawrocki i Donald Trump

i

Autor: WhiteHouse.gov / mat.prasowe
  • Karol Nawrocki realizuje strategię znaną z początku prezydentury Donalda Trumpa: silny przekaz, eskalacja konfliktów, zadowolenie elektoratu
  • Weta ustaw i zwołanie Rady Gabinetowej to elementy politycznej gry, która ma wzmocnić pozycję prezydenta kosztem rządu.
  • „Słychać wycie? Znakomicie!” – prezydencka aktywność celuje w emocje prawicowego elektoratu i irytację liberalnej części społeczeństwa.
  • Tusk traci, Nawrocki punktuje – system polityczny w Polsce sprzyja przerzucaniu odpowiedzialności za chaos na premiera.

Nawrocki jak Trump? Prezydent gra według sprawdzonego scenariusza

Rada Gabinetowa, a wcześniej seria zawetowanych ustaw rządowych – Karol Nawrocki nie daje o sobie zapomnieć i, jak zapowiadał, tak podgryza ekipę Donalda Tuska, starając się pokazać, kto tu rozdaje polityczne karty. Prezydencka ofensywa nie jest przypadkiem. „Duży pałac” idzie ścieżką wydeptaną na początku roku przez innego Donalda – Trumpa: robić dużo, pokazać swoją sprawczość, dopieszczać prawicowy elektorat i, co tu dużo mówić, wkurzać liberalną część sceny politycznej.

Nie od dziś polska prawica inspiruje się Donaldem Trumpem i radykalizującą się pod jego przywództwem Partią Republikańską. Jeśli dziś republikanie rozpętują jakąś polityczną awanturę, z dużym prawdopodobieństwem jutro PiS i jego zausznicy zapewne spróbują przeszczepić go na polski grunt. Skoro za oceanem się sprawdza, może zadziałać i u nas.

Strategia Nawrockiego? "Słychać wycie? Znakomicie!"

Podobnie PiS i Karol Nawrocki inspirują się początkiem kadencji Donalda Trumpa. Ten w styczniu jeszcze dobrze nie rozgościł się w Gabinecie Owalnym, a już podpisał kilkadziesiąt rozporządzeń wykonawczych w sprawach miłych sercu najwierniejszym wyborcom Trumpa i Partii Republikańskiej. Omijały skomplikowaną amerykańską ścieżkę legislacyjną i dawała szybkie efekty wizerunkowe, bo sprawiała wrażenie, że prezydent natychmiast realizuje swoje obietnice wyborcze. Walka z nielegalną migracją do USA, kwestie energetyczne odchodzące od walki ze zmianami klimatu, a nawet tak prozaiczne kwestie jak zmiana nazwy Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską. Wiele z dziesiątków pomysłów Trumpa zostało potem zatrzymanych przez sądy, ale kto by się tym przejmował – grunt, że wyborca był zadowolony.

Wiele z tych pomysłów nie tylko dawało elektoratowi Trumpa poczucie, że wreszcie Ameryka odzyskuje swoją wielkość, ale też doprowadzało do szewskiej pasji przeciwników politycznych. Konserwatyści zza oceanu od lat hołdują polityce „owning the libs”, czyli „dojeżdżania libków” – jeśli coś ich wkurza, tym większa satysfakcja. Bo i resentyment wobec liberalnych elit jest w USA ogromny. U nas ta polityka ma bardziej swojską nazwę - „Słychać wycie? Znakomicie!”. Cel jest ten sam – jeśli liberałowie cierpią, raduje się prawicowa dusza.

Nawrocki nic nie ryzykuje. To Tusk zapłaci cenę za chaos

Ofensywa Karola Nawrockiego próbuje to wszystko przeszczepić na polski grunt. Oczywiście uwzględniając nadwiślańskie uwarunkowania polityczne. W USA realną władzę sprawuje jednak prezydent. U nas premier. Głowa państwa ma jednak całkiem sporo narzędzi, które mogą pokazać prezydencką sprawczość i napsuć krwi rządowi. I Karol Nawrocki nie waha się ich używać.

Weta w ustawach, które dotyczą głównych osi podziału politycznego – walki ze zmianami klimatu, transformacji energetycznej czy polityki narodowościowej. Komplikują życie rządowi, ustawiają Nawrockiego w roli rozgrywającego, a prawicowi elektoratowi dostarczają endorfin, że te wstrętne libki wściekle wyją z bezradności. Rada Gabinetowa staje się zaś areną prezydenckich połajanek pod adresem rządu. Prezydent, nie dość że aktywny, to jeszcze ofensywny i spełniający obietnice wyborcze. Przynajmniej w takim wymiarze, jakie możliwości daje mu system polityczny. Lekcja polityki Trumpa została w Pałacu Prezydenckim odrobiona.

I ma większe szanse powodzenie niż w przypadku Trumpa. W USA za wszystkie problemy, nawet te niezawinione przez prezydenta, w oczach Amerykanów odpowiada głowa państwa. Joe Biden i demokraci przekonali się o tym na własnej skórze. W Polsce za wszystko odpowiada rząd. Kto będzie pamiętał prezydenckie weta i ich wywrotowy charakter? Za wszelkie niepowodzenia będzie odpowiadał w przekonaniu Polaków Donald Tusk. I to jest komfortowa sytuacja dla Karola Nawrockiego. Przynajmniej na razie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki