Ojciec zginął w Powstaniu Warszawskim
Pan Bogdan będzie jednym z gości podczas obchodów Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu, który przypada 27 stycznia każdego roku, w rocznicę wyzwolenia Auschwitz-Birkenau. Niedawno opowiedział „Super Expressowi” o swoim pobycie w obozie koncentracyjnym oraz o wojennych losach i powojennym wychodzeniu z przeżytej traumy.
12-letni Bogdan Bartnikowski wraz z matką i z 5 tys. innych mieszkańców Warszawy został wywieziony do Oświęcimia podczas Powstania Warszawskiego. W powstaniu stracił ojca, a w KL Auschwitz rozstał rozdzielony z matką, która trafiła do obozu dla kobiet, podczas gdy on – do obozu dla mężczyzn w Birkenau. – Zastaliśmy w obozie straszny chaos i smród. Poczuliśmy wielki strach. Dopiero po dwóch dniach pobytu w obozie dowiedzieliśmy się, że tak cuchną palone ludzkie ciała. Zrozumieliśmy też, dlaczego z kominów w budynku krematorium wydobywa się czarny dym – opowiada pan Bogdan.
Jarosław Gowin szczerze o swojej walce z chorobą: Wróciłem tak silny, jak nigdy
Wywózka do Niemiec
Z matką nie widział się przez pięć miesięcy, chociaż była w innym baraku, zaledwie 150 m od niego. – Było bardzo trudno, dokuczał nam głód i chudliśmy, bo przy racji żywnościowej, czyli kawałku chleba i pół litra niby-zupy, a naprawdę wody z liścia kapusty, trudno było zaspokoić głód i mieć siłę do pracy. Pomagali nam, chłopakom z Warszawy, dorośli Polacy, którzy pracowali w obozie na przykład jako kucharze. Kradli jedzenie i nam przynosili. Bywało, że dokonywali samosądów na kapo, którzy się nad nami znęcali – opowiada były więzień.
W styczniu 1945 r., kiedy do Oświęcimia zbliżała się Armia Czerwona, Niemcy wybrali grupę kobiet z dziećmi, w której znaleźli się pan Bogdan z matką. Zostali oni wysłani pociągiem do obozu w Sachsenhausen. Do końca wojny byli zmuszani do odgruzowywania Blandenburgu - bombardowanej dzielnicy w stolicy Niemiec.
– Tydzień po naszym wyjeździe z Auschwitz wielu moich kolegów z obozu zostało wysłanych w marszach śmierci do innych obozów na terenie Niemiec. Wielu z nich nie wytrzymało tej podróży. Niektórych wieziono w otwartych wagonach i zamarzali. Gdybym z nimi został, być może też bym zamarzł na śmierć, bo zima była wtedy sroga – opowiada Bartnikowski.
Były więzień obozu Auschwitz Marian Turski mocno po proteście antyszczepionkowców
Polecany artykuł:
Nie można tkwić tylko w swoim narodzie
Były więzień po wojnie długo nie rozmawiał z nikim o Auschwitz. Nie chciał pamiętać, co go spotkało, albo nie miał z kim o tym pomówić. – Cieszyłem się, że mogę chodzić do polskiej szkoły, że mogę być harcerzem. Żyliśmy skromnie, przy pomocy rodziny, ale cieszyłem się z normalności – wspomina.
Dopiero po pewnym czasie zdecydował się opowiedzieć o swoich doświadczeniach. Dziś można o nich przeczytać m.in. w jego książce „Dzieciństwo w pasiakach”. – Ja z tego obozu nigdy nie wyszedłem. Auschwitz zawsze we mnie będzie – opowiada rozmówca. – Przez kilka lat po wojnie czułem urazę do ludzi, ale nauczyłem się rozgraniczać Niemców, którzy zgotowali nam ten ciężki los, i współczesnych Niemców. Nie wypielęgnowałem w sobie dzikiej nienawiści – opowiada.
Pan Bartnikowski odwiedza Berlin, lubi współczesne Niemcy. W 2021 r. był gościem w jednej z niemieckich szkół i był pozytywnie zaskoczony, że połowa dzieci pochodzi z różnych państw Europy i Afryki. – Coś niesłychanego. Mam nadzieję, że tak kiedyś będzie w Polsce. Musimy się nauczyć żyć wspólnie, nie można tkwić tylko we własnym narodzie – mówi były więzień.
Bogdan Bartnikowski jest byłym pilotem wojskowym i pisarzem prozaikiem i reportażystą. Napisał ok. 30 książek.