Między Monachium a zdrowym rozsądkiem
Premiera ekranizacji znakomitego thrillera szpiegowskiego Roberta Harrisa, którego akcja dzieje się za kulisami niesławnej konferencji w Monachium, gdzie Wielka Brytania i Francja za cenę chwilowego spokoju sprzedała Czechosłowację, zbiegła się w czasie z próbą Zachodu wybicia z głowy Władimirowi Putinowi inwazji na Ukrainę. Niektórym film i historyczne paralele wyraźnie weszły za mocno.
Owszem, mamy ogromny problem z awanturnictwem Putina, XIX-wiecznego imperialisty, który nie rozumie, że epoka imperiów skończyła się na II wojnie światowej. Grozi najazdem na Ukrainę, od Zachodu żąda strefy wpływów sięgającej po Odrę, chce podważyć poziomnowojenny ład w Europie i obalić liberalny porządek, który w niej zapanował. Póki co Zachód wspiera Ukrainę, śląc jej broń, by Putin zrozumiał, że najazd oznaczać będzie dziesiątki tysięcy trupów rosyjskich żołnierzy, odrzuca wszelkie naciski na zmianę relacji z Zachodem, zapowiada bolesne konsekwencje dla ledwo zipiącej rosyjskiej gospodarki, wyraża pełne poparcie dla rządu w Kijowie, śle na Bałtyk swoje wojska, a Biden rozważa wzmocnienie wschodniej flanki NATO tysiącami żołnierzy amerykańskich. W zasadzie nie grozi już tylko wypowiedzeniem Putinowi wojny.
To jednak dla niektórych za mało. Uważają, że Zachód ciągle robi za mało, prowadząc zbyt ugodową politykę wobec Putina, ośmielając go do działania. Oczywiście, duża w tym zasługa Niemców, których klasa polityczna tak bardzo wierzy w mity polityki wschodniej z czasów istnienia ZSRR, że nadal spora jej część jest przekonana, iż Putina można przekonać. Że „zmiana przez handel” jest ciągle możliwa. Pojawiają się tak kuriozalne propozycje jak niemieckiego ministra gospodarki i energii, który wierzy, że współpraca przy odnawialnych źródłach energii może obniżyć temperaturę sporu. Ale i w Niemczech coś się zmienia. Coraz głośniej mówią ci, którzy uważają, że dotychczasową politykę wobec Rosji trzeba zrewidować i przestać udawać, że z Putinem można się dogadać. Tego nasi niezadowoleni też nie chcą dostrzec. Czy ta zmiana się dokona? Nie wiem, ale w interesie Niemców jest to, by być wobec Putina bardziej realistycznym, bo naiwność wobec niego nie buduje pozycji ich kraju.
Sytuacja w ogóle nie przypomina tej z Monachium. Więcej, przywoływanie ducha tego kompromitacji Zachodu, to granie na Putina – pielęgnowanie przekonania, że nasi sojusznicy nie tylko zostawią Ukrainę, ale i Polskę, jak przyjdzie co do czego. To rozbija jedność Zachodu wobec Putina. I o to mu chodzi.