"Super Express": - Rozmawiamy tuż przed decyzją SLD o wyborze kandydata w wyborach prezydenckich. Miał być już w środę, a tymczasem...
Bartosz Arłukowicz: - Personalnej decyzji jeszcze nie ma. Chciałbym, żeby był to kandydat walczący o naprawdę wysoką pozycję. Żeby miał w sobie siłę rozpoczęcia walki o drugą turę.
Patrz też: Marek Migalski: Ta kampania to będzie starcie osobowości
- Czy Marek Siwiec bądź Ryszard Kalisz mają w sobie taką siłę?
- Wciąż padają różne nazwiska
- Przewodniczącego Napieralskiego i pańskie również?
- Różne. Bardziej skupiałbym się nad tym, żeby był to człowiek budzący zaufanie społeczne.
- Lewica nie jawi się jednak w wyborach w roli faworyta. Na czym się skupi?
- Chciałbym, żeby wykorzystała ten trudny moment do tego, żeby otworzyć się jak najszerzej. Zaprosić do współpracy wszystkie środowiska związane z myślą o budowie "państwa wrażliwości społecznej". Nie powinniśmy skupiać się na środowiskach czysto politycznych, ale sięgnąć po szeroko rozumianych ludzi lewicy. Musimy pamiętać o przesłaniu Jerzego Szmajdzińskiego. On dążył do tego, byśmy się otworzyli, zachęcali choćby młodych ludzi do aktywności obywatelskiej. Przekonali ich, że mogą zmieniać Polskę i mieć wpływ na państwo.
- Mówi pan o otworzeniu się na innych, a tymczasem trudno wam dojść do zgody nawet w ramach jednej partii, szczególnie co do kandydata SLD
- Cóż, przedstawiam swoją wizję rzeczywistości i chciałbym, żeby znalazła odzwierciedlenie w faktach.
- Powodem jest wewnętrzna walka w SLD czy też kalkulacje związane z sondażami?
- Cała ta sytuacja, jak wszystkich, bardzo nas zaskoczyła. Konieczność tak szybkiego podjęcia decyzji wzmaga emocje, ale i trudności.
Patrz też: Jarosław Gowin: Naród ukarze polityków za zbyt agresywną kampanię
- Kampania kilku partii miała być ustawiana w konfrontacji z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Teraz siłą rzeczy to się zmieni. W debatach będzie widoczna legenda zmarłego Prezydenta.
- Nad kampanią będzie wisiał cień tej tragedii, ale już w trakcie żałoby pojawiły się próby dzielenia społeczeństwa. Dzielono Polaków, udowadniając kto jest, a kto nie jest patriotą. Jeżeli takie rzeczy działy się kilka dni po tragedii, to co może się dziać kilka tygodni po niej? To jest niepokojące. Z każdej tragedii, także z tej, musimy wyciągać wnioski, nie tylko w polityce, ale w ogóle w życiu. W związku z tym chciałbym, żeby najbliższa kampania była inna niż wszystkie poprzednie. Chciałbym, żeby otwierała się na ludzi. Zaś z punktu widzenia lewicy stała się kampanią jednoczącą. Dobrze byłoby, gdyby inne partie polityczne podjęły się trudu przeprowadzenia tak naprawdę pierwszej w najnowszej historii dyskusji o Polsce, o najważniejszych sprawach kraju i tym, jak powinien wyglądać. Sporu o coś, a nie z kimś. Znając życie, obawiam się jednak, że walka wyborcza będzie brutalna i upartyjniona. Będzie więc przypominała doświadczenia z poprzednich lat.
- Lewica miała walczyć choćby z PiS o odzyskanie części swojego elektoratu.
- I ma szansę, bo wyraźnie się różnimy. Podejście do państwa ze strony lewicy i PiSsą inne. Priorytety lewicy są jasne: człowiek najważniejszą wartością, postęp i państwo, w którym większość broni mniejszości, a nie coś jej nakazuje. Państwo, które niekoniecznie walczy z Kościołem, ale podkreśla wyraźny rozdział Kościoła i państwa. Szanując przeszłość, lewica potrafi mówić o przyszłości. O nowych pokoleniach, rozwoju. Prawica tkwi w debacie historycznej.
Bartosz Arłukowicz
Poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej