Minęło 300 dni wojny w Ukrainie, którą Władimir Putin planował przeprowadzić i wygrać w ciągu maksymalnie tygodnia. Co jest przyczyną tego niepowodzenia rzekomo drugiej armii świata? - Czy nie jest tak, że Ukraińcy mają lepsze wojsko i lepszych żołnierzy, a Rosjanie kiepskie wojsko i taktykę? - dopytywał swojego gościa Jan Złotorowicz.
Arkadiusz Kups, komandos, nie miał wątpliwości, co jest podstawowym czynnikiem tak mocno mobilizującym Ukraińców do walki. - Jedna podstawowa rzecz: Ukraińcy walczą u siebie. Na swoim terenie, w oparciu o ludność, która im pomaga, w oparciu o czas, który mieli, żeby się przygotować. Jeśli patrzymy na całą tę operację specjalną, jakby jej nie nazwać, to ja bym wyodrębnił dwa takie etapy. Etap pierwszy, który zakończył się dojściem do Kijowa i zakończył się działaniami zbrojnymi w okolicy Browarów, kiedy Rosja zrozumiała, że tą strategią i tymi działaniami za daleko nie zajdzie - wskazał komandos.
Jak zauważył Kups, rozpoznanie Rosjan było zbyt optymistyczne. Wszyscy bowiem byli przekonani, że optymistyczny wydźwięk raportów jest rzeczywistością, a zdobycie Kijowa jest kwestią czasu. - Ta "razwiedka" była kiepsko przeprowadzona. Ona była zbyt optymistyczna. To trochę przypominało działania w Afganistanie, czyli "zajmujemy lotnisko, stawiamy swojego kacyka na czele państwa i zaczynamy tym państwem zarządzać". Ten drugi etap to był pat. Pat w łuku Donu, gdzie obie armie tak naprawdę stanęły i nie były w stanie wykonać ruchu do przodu - podkreślił Arkadiusz Kups.
Zapraszamy do obejrzenia całego wywiadu z ekspertem, który ujawnia więcej szczegółów dotyczących wojny w Ukrainie.
Polecany artykuł: