Macierewiczowi po utracie teki ministra przez 30 dni przysługiwały ochrona żandarmerii wojskowej i służbowa limuzyna. Mimo że ten okres właśnie się skończył, były minister zamiast przesiąść się do prywatnego auta z gracją wskoczył do kolejnej służbowej limuzyny. Sam zresztą kilka miesięcy temu wydał decyzję, że takie auto przysługuje przewodniczącemu podkomisji smoleńskiej. Taką właśnie funkcję Macierewicz sprawuje od połowy stycznia. Auto to luksusowy mercedes klasy S. Nie jest to wprawdzie najnowszy model, ale z pewnością nie można mu odmówić szyku i bogatego wyposażenia. Ale najważniejsze, że za podróże Macierewicza zapłacą podatnicy, a nie on sam!
Spytaliśmy MON, jaki limit kilometrów został przyznany byłemu ministrowi, ale do zamknięcia tego numeru resort nie odpowiedział. Sytuację chętnie ocenił za to były szef MON Tomasz Siemoniak (51 l.) z PO. - Skandal i absolutne nadużycie, że na takim stanowisku przysługuje mu służbowy samochód. Widać tu wykorzystywanie państwa do granic możliwości - ocenia Siemoniak.
Zobacz: Antoni Macierewicz będzie miał swój własny program w telewizji!