Andrzej Urbański: PiS nie ma oferty dla zawiedzionych PO

2014-07-05 4:00

Wywiad z Andrzejem Urbańskim dla Super Expressu

"Super Express": - Kiedy wyjeżdżałem na urlop, afera taśmowa sprawiła, że cała Polska kipiała z oburzenia. Wracam po tygodniu, a tu jakby żadnej afery nie było. Czemu skandale polityczne mają u nas aż tak krótką datę ważności?

Andrzej Urbański: - To niewątpliwie kwestia umiejętności wyciszania przez rząd tych mediów, które nadają rytm debacie publicznej. Chodzi tu głównie o telewizje. Niby gazety o tym piszą, ale agenda aferalna spada z głównych wydań programów informacyjnych, stąd pana wrażenie, że dawno już wszystko zamieciono pod dywan.

- Winiłby pan media za to, że odpuszczają?

- Gdyby media chciały rozrabiać tę aferę, toby to robiły, ale kiedy mają się czym nakarmić, to to robią. A pokarmu dostarcza im machina rządowa. Ale jest w tym wszystkim ostrzeżenie - spadek sprzedaży "Gazety Wyborczej" czy oglądalności różnych kanałów informacyjnych pokazuje, że kiedy w przechodzeniu nad aferami do porządku dziennego media przeholują, ich odbiorcy się od nich odwracają.

- Nie ma pan wrażenia, że trochę ludziom te afery się znudziły i nie ma z ich strony nacisku, żeby je rozliczać? Sondaże trochę to oddają. Skoro afera taśmowa jest tak wielka, to PO powinna mieć straszliwie niskie notowania.

- Są sondaże, które mówią o spadku poparcia dla Donalda Tuska, wskazują, że większość osób nie chce, by był on premierem, wzrost poparcia dla Korwin-Mikkego - to wszystko ewidentne dowody na to, że coś się jednak stało.

- Czy mimo wszystko mamy do czynienia z kosmetycznymi wahnięciami, a nie politycznym trzęsieniem ziemi?

- Trzeba pamiętać, że to pierwsze sondaże. Kolejne badania, jak sądzę, pokażą większy wpływ tej afery na sympatie polityczne. Już dziś zresztą bardzo traci PSL, który może zapłacić największą cenę za trwanie w koalicji ze skompromitowaną partią. Ludowcy nie mają bowiem z czego spadać i w tej chwili walczą o życie.

Zobacz też: Afera taśmowa: Bartłomiej Sienkiewicz złożył dymisję

- Jak długo przy życiu utrzyma się PO? Ile ciosów będzie jeszcze w stanie znieść? Do tej pory wydawała się aferoodporna, ale ile kolejnych taśm spłynie po nich? Wkrótce mają pojawić się nowe.

- Mam wrażenie, że dla PO przelała się już czara goryczy. Ponieważ jednak premier nie wybrał rozwiązania w postaci przyspieszonych wyborów, Platforma będzie jeszcze długo i powoli gniła. W końcu posłowie PO to zrozumieją, nastąpi wewnętrzne tąpnięcie i wielki exodus. Nie media, nie opozycja, nie obywatele, ale właśni działacze wykończą tę partię. Oczywiście nastąpiła też zmiana społeczna, która tylko tę zapaść utwierdzi. Są badania, które pokazują, że największe zaufanie straciła wśród elektoratu miejskiego, czyli naturalnej bazy wyborczej dla tej formacji.

- Mam trochę inne doświadczenie - wielu ludzi z wielkich miast, z którymi rozmawiam, stanęło w obliczu przejęcia władzy przez PiS. Mając do wyboru "oszołomów" Kaczyńskiego i "aferzystów" Tuska, mimo wszystko wolą tych drugich.

- Ta zła gęba PiS, stworzona 7 lat temu, przestała już, moim zdaniem, działać. Szczególnie widać to w elektoracie młodzieżowym, który wchodzi do życia publicznego. Być może jednak PiS nie udało się sformułować takiej oferty, która byłaby dla elektoratu wielkomiejskiego przekonująca.

- PiS tej afery nie przegrywa, nie potrafiąc wykorzystać takiej okazji do zdobycia poparcia?

- Na pewno PiS nie ma oferty dla tych wszystkich wyborców, którzy chcieliby opuścić PO. Natomiast słusznie próbuje jednoczyć wokół siebie prawicę, próbując utrzymać aferalną mobilizację, w czym nie ma zupełnie nic złego - takie święte prawo opozycji, która dostała skarb w srebrnym jeziorze.

- Skarb też trzeba umieć właściwie wykorzystać, a PiS gra zgranymi kartami, po raz kolejny próbując zrobić z prof. Glińskiego premiera rządu technicznego. To właściwa strategia?

Zobacz: Premier wyprzedzi opozycję? Sienkiewicz wyleci jeszcze przed wotum nieufności PiS?

- Być może to zgrane karty, choć sam prof. Gliński zasługuje na większą uwagę. Nie w tym jednak rzecz. Chodzi o to, czy PiS uda się sformułować ofertę pokojową. Będzie musiał pokazać, że do tej pory straszyli Kaczyńskim, ale on proponuje inkluzywną politykę - integrację wszystkich obywateli wokół zmiany stylu polityki i jej treści w postaci choćby tworzenia miejsc pracy. Jedyni, dla których zabraknie miejsca w tym projekcie, to aferzyści. Musi pójść wyraźny sygnał, że PiS nie przychodzi po to, żeby konfliktować, ale jednoczyć.

- PiS kilka razy pokazywało już swoje pokojowe oblicze tylko po to, by znów powrócić do swojej "złej gęby".

- Mówię o zupełnie nowej ofercie. Do tej pory wszystkie rozliczenia, w tym za katastrofę smoleńską, łatwo było wykorzystać rządowym strategom, by PiS straszyć. Dziś trzeba unikać takich konfliktów, a wtedy efekt może być natychmiastowy.

- Program prospołeczny i progospodarczy jest głoszony przez PiS już od dawna, ale mało kogo przekonuje. Czemu tym razem miałoby to zadziałać?

- W pewnym momencie następuje taka zmiana społeczna, szczególnie wśród tych, którzy popierają PO, że w końcu program PiS stanie się słyszalny.

- W ramach strategii przejęcia władzy jest próba zjednoczenia prawicy wokół pisowskiego jądra. Skąd ta nagła zmiana? Jeszcze przed chwilą uciekinierzy z PiS byli nazywani zdrajcami, a teraz są braćmi.

- Odgrywa tu rolę siła wyższa, która łączy choćby Millera i Palikota. Prawica ma chyba łatwiej, bo wybory do Parlamentu Europejskiego pokazały, że do zgarnięcia jest bardzo duży elektorat. Być może porozumienie ponad podziałami na prawicy jest tego warte. Nie można jednak zapominać, że to tylko półśrodek. Najważniejsza jest zupełnie nowa, skierowana do szerokiego elektoratu oferta polityczna, o której mówiliśmy. Tylko ona może zagwarantować PiS sukces.

- Chciałbym jeszcze zapytać o konsekwencje afery taśmowej dla naszego kraju. Dr Kostrzewa-Zobras uważa, że podsłuchy rozmów min. Sikorskiego mogły wpłynąć na niezaproszenie Polski do negocjacji ws. pokoju na Ukrainie. Sikorski może być obciążeniem dla pozycji naszego kraju na świecie?

- Głównym obciążeniem jest to, że połowa polskiego rządu dała się tak łatwo nagrać. Dla kraju, który jest członkiem NATO, bierze udział w rozwiązywaniu kryzysu na Ukrainie i uczestniczy w różnych tajnych konwentyklach, to totalna kompromitacja. Czegoś takiego na Zachodzie jeszcze nie widziano. Im bardziej premier podkreśla, że to spisek kelnerów, tym ten blamaż jest większy.

ZAPISZ SIĘ: Wiadomości Super Expressu na e-mail