Matyja: Kampania to alibi dla polityków

2010-02-22 2:00

W debacie "Super Expressu" na temat aktywności rządu i prezydenta wybiegającej poza kampanię wyborczą dziś głos dr. Rafała Matyi

"Super Express": - Przed nami rok kampanii wyborczej. Możemy spodziewać się czegoś oprócz politycznej walki?

Dr Rafał Matyja: - Raczej nie po samych kandydatach na prezydenta. W przypadku całej reszty widzę jednak takie szanse. W polityce, schowane za bieżącą walką, umyka naszej uwadze wiele złych, jak i dobrych rzeczy. Z jednej strony jakieś pomysły będące realizacją partykularnych interesów, z drugiej rzeczy pozytywne. Kampania nie może być alibi dla ministrów i Sejmu, by przestali wykonywać swoje obowiązki. Mieliśmy już kampanie, które temu nie przeszkadzały. Mogą mieć swój sensowny wymiar.

Patrz też: Michał Karnowski: Dziś partie są tylko sztabami wyborczymi

- W rozmowie z "Super Expressem" Michał Karnowski przyznał, że tak bywało do 2005 roku. Od tamtej pory się nie udawało.

- Powodem nie była kampania. 2008 rok był rokiem bez żadnych wyborów. I ani w edukacji, ani gospodarce, ani czymkolwiek nie wydarzyło się ze strony władz nic istotnego. Rok wyborczy jest wymówką dla polityków. Zwróćmy uwagę na samorządy. Tam następuje wręcz aktywizacja działania tuż przed wyborami. Problemem ekipy Tuska, ale także rządów PiS, choć z innych powodów, jest tak naprawdę brak pomysłów na konkretne zmiany bądź niedowład ich realizacji. I tego niedowładu nie usprawiedliwia też istnienie weta prezydenta, nie usprawiedliwia braku pomysłów i ustaw poprawiających funkcjonowanie państwa.

- Rząd Tuska będzie miał czym zaskoczyć nas w tym roku?

- Teoretycznie tym, co miało być oficjalnym powodem wycofania się premiera z wyborów. Niestety, w dziedzinie naprawy finansów państwa nie usłyszeliśmy na razie niczego poza ogólnikami. Gdyby potraktować Donalda Tuska zupełnie serio, to mielibyśmy do czynienia z aktywnością zupełnie niebywałą. Zapowiedzi wskazują, że po wrześniu powinniśmy mieć z erupcję rządowych pomysłów.


- Czemuż by nie traktować w tej dziedzinie premiera serio?

- Mam obawy, że niestety jest to pic na wodę. Nie widzę projektu tak śmiałej reformy, jaka wynikałaby z zapowiedzi Tuska. Gdyby się udało, byłoby świetnie, gdyż finanse publiczne są bombą tykająca nie tylko pod tym rządem, ale pod wszystkimi kolejnymi. Z perspektywy zwykłego człowieka poza orlikami i pewną ilością dróg "schetynówek" rząd ma jednak problem ze wskazaniem swoich osiągnięć. W dyskusji "Super Expressu" Jarosław Gowin wskazał na prywatyzację. Nie wiem jednak, czy wyjdzie ona poza ratowanie bieżącego budżetu.

Patrz też: Andrzej Rychard: W Polsce każdy rok jest rokiem wyborczym

- Mówi pan o planach reform. Czy prezydent Kaczyński rzeczywiście był takim hamulcowym zmian, jak twierdzi Platforma?

- Na pewno nie. Jeżeli coś blokuje aktywność rządu, to raczej właśnie poczucie konieczności zwycięstwa w wyborach. Nie zmienia to faktu, że samą prezydenturę Lecha Kaczyńskiego uważam za pasywną, podobnie jak w przypadku Kwaśniewskiego. I nie wierzę już w jakąś jego konstruktywną aktywność do końca kadencji. Każde działanie, nawet bez takich intencji, będzie postrzegane jako część kampanii. Pewne dobre rzeczy rozpoczął, jak Narodowa Rada Rozwoju. Szkoda tylko, że tak późno, a nie w 2005 roku. Szkoda, bo mogłaby być motywem przewodnim całej tej prezydentury.

- Politycy niechętnie wychodzą poza bieżącą walkę, a wyborcy nie bardzo są w stanie ich zmusić…

- Wbrew pozorom Polacy oczekują w jakiś sposób na zmianę uprawiania polityki i normalność. Proszę zwrócić uwagę na karierę dość przeciętnego posła Arłukowicza, bynajmniej nie z czołówki SLD. Wypłynął, bo pojawił się jako normalny człowiek, a nie boleśnie przewidywalna kolejna wersja Karpiniuka czy Kurskiego. Mimo to nie sądzę, by kampania była wyjątkowo ostra i krwawa. Ale zostanie w niej użyte wszystko, co będzie przydatne do sporu.

Rafał Matyja

Politolog, publicysta, wykładowca Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, działacz opozycji demokratycznej lat 80.