- Prezydent Karol Nawrocki spotka się z Donaldem Trumpem w Białym Domu, aby rozmawiać o bezpieczeństwie militarnym i energetycznym.
- Wizyta wywołała kontrowersje z powodu braku przedstawiciela MSZ w polskiej delegacji, co jest niezgodne z dotychczasowymi zwyczajami.
- Brak wiceministra spraw zagranicznych jest krytykowany jako "złamanie obyczajów i wymogów konstytucyjnych".
Karol Nawrocki przebywa właśnie w USA, gdzie jeszcze dziś spotka się z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Przywódcy będą rozmawiać między innymi na temat bezpieczeństwa militarnego i energetycznego. Z harmonogramu, opublikowanego przez Kancelarię Prezydenta wynika, że Trump powita polskiego prezydenta w Białym Domu o godz. 11 czasu lokalnego (17 w Polsce): Nawrocki wpisze się do księgi pamiątkowej, Donald Trump przedstawi prezydentowi RP amerykańską delegację, a Karol Nawrocki przedstawi delegację polską amerykańskiemu przywódcy. Zaplanowano też pokaz lotniczy. W odróżnieniu od większości roboczych wizyt zagranicznych przywódców, powitanie odbędzie się po południowej stronie Białego Domu, gdzie zwykle dla gości rozwijany jest czerwony dywan.
Afera o wizytę Nawrockiego u Trumpa. Dlaczego nie poleciał nikt z MSZ?
Nawrockiemu w jego pierwszej wizycie zagranicznej w jego kadencji nie towarzyszy nikt z ministerstwa spraw zagranicznych. I to wywołuje sporo kontrowersji. We wtorek, 2 września, o tę kwestię został zapytany szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz. "Z tego, co wiem, Biały Dom nie zapraszał nikogo z polskiego ministerstwa spraw zagranicznych" - odpowiedział. Zapewnił przy tym, że "całość wizyty organizowana jest wspólnie przez Kancelarię Prezydenta i protokół dyplomatyczny MSZ". Rzecznik rządu Adam Szłapka natomiast twierdzi, że w polskiej delegacji do USA nie ma żadnego z wiceministrów spraw zagranicznych, "gdyż nie było takiego zainteresowania ze strony Kancelarii Prezydenta".
Bosacki: "To złamanie obyczajów i wymogów konstytucyjnych"
Marcin Bosacki, wiceszef MSZ w środowej rozmowie na antenie TVP Info podkreślił, że "Kancelaria Prezydenta rezygnując z przedstawiciela MSZ w trakcie wizyty prezydenta w USA złamała obowiązujące obyczaje i wymogi konstytucyjne. Przy tak poważnych wizytach prezydentom towarzyszył dotychczas wiceminister spraw zagranicznych". "Konstytucja jasno mówi w artykule 133, że prezydent ma współpracować z rządem i ministrem właściwym, czyli ministrem spraw zagranicznych w sprawach zagranicznych" - powiedział. Dodał, że "u boku prezydenta nie znalazło się miejsca dla nikogo z MSZ, poleciał natomiast europoseł PiS Adam Bielan".
W środę głos w tej sprawie zabrał też wiceszef kancelarii prezydenta, Adam Andruszkiewicz . W programie WP "Tłit" powiedział: "Minister spraw zagranicznych nie jest od tego, żeby dyktować głowie państwa, co ma robić na arenie międzynarodowej. Może zasugerować, może poprosić, ale nie publicznie dyktować". Jego zdaniem szef MSZ Radosław Sikorski zachowuje się "co najmniej dziwnie", a jego zachowanie "publicznie wskazuje na to, że nie do końca mamy poważnego partnera po drugiej stronie".
