Kamienica jest w trakcie ocieplania. Właściciel firmy budowlanej wynajął przenośną toaletę. Stała ona przy ścianie pod oknami pokoju, w którym spały dzieci posła. W nocy z piątku na sobotę toaleta paliła się niczym pochodnia. Została po niej kupka popiołu. Ogień spalił też ścianę. To cud, że nie doszło do wybuchu gazu, bo instalacja gazowa też stanęła w ogniu.
Z posłem Brejzą rozmawiamy na podwórku kamienicy, w której on z żoną i trójką dzieci mieszkają na pierwszym piętrze. Poseł jest zdenerwowany. Trudno opanować mu emocje. - Mam trójkę dzieci. Najmłodsze śpi z nami, pozostała dwójka śpi w innym pokoju. Nie chcę nawet myśleć, co by się stało, gdyby sąsiad nie ugasił tego pożaru albo doszłoby do wybuchu gazu, bo przecież ogień palił się przy instalacji gazowej - mówi nam Brejza.
- Ogień dosłownie stopił toaletę. Gdyby wybuchł gaz, ściana by się zawaliła i byłaby taka tragedia jak w Poznaniu - mówi Lech Walkiewicz (54 l.), właściciel firmy budowlanej. - Dla mnie to było podpalenie. Bo od czego ten plastik by się zapalił? Od niedopałka?...
- Niszczyli mi skrzynki na listy. Próbowali zepsuć szyld kancelarii mojej żony. Nie wiem, czy to próba zastraszenia mnie w związku z moją działalnością polityczną, czy to wybryk chuligański zradykalizowanej młodzieży - mówi poseł. Przypomnijmy, że to Krzysztof Brejza ujawnił nagrody ministrów w rządzie Beaty Szydło (55 l.).
Parlamentarzysta złożył zawiadomienie o przestępstwie. Szef Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu Robert Szelągowski poinformował, że będzie śledztwo w sprawie pożaru przy kamienicy. Dodał, że najprawdopodobniej doszło do podpalenia. Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński (50 l.) poprosił komendantów policji i Państwowej Straży Pożarnej o informacje w sprawie pożaru.