"Super Express": - Prezydent Andrzej Duda w poniedziałkowym "Do Rzeczy" zdecydowanie zaatakował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę i jego środowisko. Górę wzięły emocje, czy też prezydent celowo będzie dążył teraz do konfrontacji?
Jarosław Flis: - Trudno powiedzieć. To kwestie osobistych odczuć, jeśli chodzi o prezydenta. A ja dostępu do niego nie mam. Raz spotkaliśmy się na peronie kolejowym kilka lat temu, do tego ogranicza się moja znajomość z Andrzejem Dudą.
- A jak można interpretować ten wywiad od strony czysto politologicznej?
- Ten wywiad można zinterpretować w ten sposób, że prezydent postanowił się odgryźć za ataki, które go wcześniej spotkały. I odgryza się selektywnie - to znaczy nie atakuje całego obozu, z którego się wywodzi, by sobie nie palić mostów tam, gdzie to jest kluczowe.
- Z tym że ataki na prezydenta poszły z różnych stron - także z samego PiS czy z prawicowych mediów, nie tylko ze strony Solidarnej Polski. Dlaczego prezydent postanowił odgryźć się tylko na środowisku Ziobry, a nie na całym PiS?
- Z prostej przyczyny. Wiadomo, że Solidarna Polska nie wystawi swojego kandydata na prezydenta, chyba że po to, by się skompromitować. W przypadku PiS nie jest to już tak wykluczone.
- Jednak wszystkie sondaże wskazują, że każdy inny niż Andrzej Duda kandydat PiS miałby problem w wyborach prezydenckich...
- Oczywiście PiS, wystawiając konkurencyjnego wobec Dudy kandydata, poniósłby pewnie porażkę, może nawet dotkliwą klęskę, jednak nie byłaby to kompromitacja, z jaką mielibyśmy do czynienia w przypadku startu kandydata Solidarnej Polski. Dlatego prezydent wolał zaatakować środowisko Ziobry, a nie cały PiS, aby nie palić za sobą mostów.
- Prezydent użył mocnych słów w sytuacji, gdy Zbigniew Ziobro i Jarosław Kaczyński wzywają do zgody.
- Te słowa prezydenta to element wojny podjazdowej, która została uruchomiona po wetach w sprawie ustaw o sądownictwie. I widzimy, że prezydent niekoniecznie musi być barankiem, bezbronnym wobec ataków ze strony radykalniejszego skrzydła partii.
- Pomimo konfliktu PiS w sondażach zyskuje, co więcej - Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński zanotowali wzrosty w rankingu popularności. Prezydent zajmuje w nim pierwsze miejsce, prezes PiS zanotował największy wzrost i wyprzedził Donalda Tuska. Skąd to się bierze?
- Jeśli chodzi o prezydenta Dudę, wynikać to może z tego, że ustawił się na pozycji dobrego gliny. Paradoksalnie ten podział na dobrego i złego glinę może pomagać też PiS i jego prezesowi - bo ten spór pokazuje, że obóz rządzący nie jest takim monolitem i ta władza prezesa nie jest tak dominująca.
ZOBACZ: Tak UPOKARZALI Wałęsę. "Podnosili PENISA patyczkiem"
PRZECZYTAJ: Misiło zostanie liderem Nowoczesnej? #TeamMisiło hitem sieci
POLECAMY: Urzędnicy kryli Najsztuba? Tajemnica prawa jazdy znanego dziennikarza