Janusz Korwin-Mikke: Verba docent - exempla trahunt

2017-11-14 3:00

P. Jacek Pochłopień napisał w nawiązaniu do samobójstwa śp. Piotra S. pod Pałacem Kultury im. Józefa Stalina, że nie należy opisywać tego typu działań, ponieważ może to prowokować do naśladownictwa.

Janusz Korwin-Mikke

i

Autor: Marek Zieliński

Są to absolutnie święte słowa. Bardzo stara obserwacja zresztą... Starożytni Rzymianie mówili przecież: "Słowa uczą - przykłady pociągają". Dobrze więc byłoby, by p. Pochłopień i czereda dziennikarzy wyciągnęli z nich wnioski.

Ja alarmuję od lat: jeśli żurnaliści bez skrupułów opisują np. pedofilów - to skutkiem tego jest wzrost pedofilii. Normalnemu człowiekowi nie przyszłoby do głowy wdawać się w erotyczne zabawy z własną siostrzenicą - ale jeśli czytają, że robiło to pięciu znanych aktorów, pięćdziesięciu polityków, ze dwudziestu dziennikarzy - to tak szary obywatel myśli sobie: "To musi być coś fajnego, skoro tylu znanych ludzi się tym zajmuje. Sami to robią - a innym zakazują. Niedoczekanie!". To samo dotyczy rozmaitych zboczeń. Na przykład: homosie. Zawsze sobie istnieli, nikomu nie przeszkadzali, stanowili pół procenta populacji (w Anglii nieco ponad 1 proc.) - i tyle. Jak kogoś Pan Bóg takim stworzył - no to widać, tak musi być - i o czym tu gadać. Ja byłem w klasie przedmaturalnej w dość elitarnym liceum męskim im. Tadeusza Reytana - i nie miałem pojęcia, że istnieją jacyś homosie! Po prostu nie istniał taki problem. I nikomu normalnemu nie przychodziłoby coś takiego do głowy. Jak to bowiem był ujął p. Jerzy Urban: "Ja, jako człowiek postępowy, jestem oczywiście za homoseksualizmem - ale nie uprawiam tego, bo mnie to brzydzi". Tymczasem gdy chłopcy dowiadują się, że ten i ten znany człowiek jest homosiem (wśród ludzi wybitnych ten procent jest znacznie większy!) - no to gotowi są z poświęceniem przemóc obrzydzenie i jednak spróbować. Bo może to rzeczywiście jest coś fajnego? To samo z dziennikarzami "walczącymi z narkomanią". Podawanie licznych przykładów ludzi wybitnych, którzy popadli w taki nałóg, powoduje znakomity rozwój narkomanii. A co jest w tym wszystkim najgorsze: nieliczni tylko dziennikarze robią to świadomie, by szerzyć demoralizację w społeczeństwie. Znakomita większość dziennikarzy jest przekonana, że opisując te przypadki, walczy z narkomanią, zboczeniami, przestępstwami...

I to jest smutne.

POLECAMY:

Poseł PiS do dziennikarza: A jest Pan pewien, że trzy osoby nie przeżyły katastrofy smoleńskiej?

Jest decyzja premier Beaty Szydło o zakazie handlu w niedzielę

Kaczyński nie chciał świętować z Dudą

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki