Można pocieszać się, że sondaż przeprowadzono telefonicznie na próbie 500 osób. To marne pocieszenie. Gdyby wykonano badania na większej próbie reprezentatywnej, to ich wyniki byłby niewiele mniej zatrważające. Historycy zachodzą w głowę, co tam historycy! Zwykłym ludziom w głowach nie mieści się, że 19 proc. badanych uważało, że 17 września Polskę… zaatakowały Niemcy. Albo, że dla 7 proc. w tym dniu dokonano zbrodni w Katyniu (ta grupa, można stwierdzić, że przynajmniej wiedział, że dzwonią w jakimś kościele). 3 proc. stwierdziło, że Polska odzyskała wtedy... niepodległość! Odlot maksymalny. Dodajmy, że 70 proc. przepytywanych uznało, że o sowieckiej agresji w mediach mówi się za mało.
Spośród Polaków w wieku 18 – 29 lat, z drugiej połowy respondentów, na pytanie „co wydarzyło się 17 września 1939 r.” poprawnej odpowiedzi udzieliło 38 proc. respondowanych.19 proc. badanych twierdziło, że Polskę zaatakowali tego dnia Niemcy. 11 proc. sądziło, że wybuchło wówczas Powstanie Warszawskie. Co dziesiąty badany nie potrafił udzielić odpowiedzi na pytanie. Czyli: „ani me, ani be, ani kukuryku” – jak to mawia(ł) Lech Wałęsa. 16 września 1993 r. Legnica była wolna od Sil Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Od grudnia 1991 r. nie istniał już ZSRR, a od maja 1992 r. przestałą istnieć Armia Radziecka. 17 września ostatni dowódca Północnej Grupy Wojsk Armii Radzieckiej zameldował o tym prezydentowi Wałęsie. 18 września ostatni żołnierze rosyjscy opuścili Polskę. Wyjechali z warszawskiego Dworca Wschodniego do Rosji. W Polsce został 30-osobowa misja wojskowa, która nadzorowała tranzyt wojsk rosyjskich z Niemiec do Rosji.
Powszechnie uważa się, że ZSRR (ZSRS – jak kto woli) napadł na Polskę bez wypowiedzenia wojny. Co do tego, że złamał pakt polsko-sowiecki o nieagresji, nie ma jakichkolwiek wątpliwości. Polska dowiedziała się, że zostania zaatakowana na godzinę przed agresją. Wtedy do siedziby Ludowego Komisariatu Spraw Zagranicznych wezwano polskiego ambasadora. Przypomnijmy, że Polacy nie wiedzieli o istnieniu tajnego porozumienia Niemcy – ZSRS, a o czym wiedzę mieli… nasi zachodni sojusznicy. Wacławowi Grzybowskimu odczytano notę, z której wynikało, że będzie wojna. Zastępca komisarza LKSZ Władimir Potiomkin usiłował wcisnąć notę naszemu ambasadorowi, ale ten jej nie przyjął. Notabene, gdyby nie późniejsza interwencja… Niemców, to Grzybowski by raczej nie przeżył. Wróćmy jednak do noty, namiastki wypowiedzenia wojny, podpisanej przez Wieczesława Mołotowa (od 23 sierpnia kolegi Joachima von Ribbentropa).
„Wojna niemiecko-polska pokazała wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. W ciągu 10 dni operacji wojskowych Polska utraciła wszystkie swoje zagłębia przemysłowe i ośrodki kulturalne. Warszawa jako stolica Polski już nie istnieje. Rząd polski już nie istnieje. Oznacza to, iż państwo polskie i jego rząd faktycznie przestały istnieć. Tym samym traktaty zawarte przez Z.S.R.R. i Polskę straciły ważność. Pozostawiona własnemu losowi i pozbawiona kierownictwa, Polska stała się łatwym polem działania dla wszelkiego rodzaju poczynań i niespodzianek, mogących stać się groźbą dla Z.S.R.R.. Dlatego też rząd sowiecki, który zachowywał dotąd neutralność, nie może pozostać dłużej neutralnym w obliczu tych faktów.
Rząd sowiecki nie może również pozostać obojętnym w chwili, gdy bracia tej samej krwi, Ukraińcy i Białorusini, zamieszkujący na terytorium Polski i pozostawieni swemu losowi, znajdują się bez żadnej obrony.
Biorąc pod uwagę tę sytuację, rząd sowiecki wydał rozkazy naczelnemu dowództwu Armii Czerwonej, aby jej oddziały przekroczyły granicę i wzięły pod obronę życie i mienie ludności zachodniej Ukrainy i zachodniej Białorusi.
Rząd sowiecki zamierza jednocześnie podjąć wszelkie wysiłki, aby uwolnić lud polski od nieszczęsnej wojny, w którą wpędzili go nierozsądni przywódcy, i dać mu możliwość egzystencji w warunkach pokojowych”.
W zachodniej historiografii często sowiecką agresję sprowadza się do czegoś, czemu nie przeciwstawili się Polacy. Prawie, jak zajęcie (w kilka godzin) Danii przez III Rzeszę. Oczywiście, wojna wrześniowa nie była prowadzona na dwóch frontach. Po pierwsze: plan „Zachód” zakładał, że cała nasza siła militarna zostanie skierowana do walki z III Rzeszą. Po drugie: tereny wschodnie mialy być ewentualnym obszarem walki obronnej z Niemcami. Dlatego na Wschodzie mieliśmy ok. 20 tys. żołnierzy (armia i Korpus Ochrony Pogranicza). I gdy runęła sowiecka nawała (o potencjale militarnym większym, poza liczebnością wojska, niż niemieckim na zachodzie), to na kilometr polsko-radzieckiej granicy przypadało – wg historyka Rajmunda Szubańskiego – mniej niż 10 naszych żołnierzy.
Jakich sił użyła Moskwa, by (między innymi) pomóc Hitlerowi w rozgromieniu Polski? Historycy podają różne dane. Nawet rozbieżności są w rosyjskiej narracji. Polskę zaatakowano siłą dwóch frontów – Białoruskiego i Ukraińskiego. „Swoją” część Polski Sowieci zajęli do 1 października. W sumie wystawili 25 dywizjami piechoty, 16 dywizjami kawalerii, 12 brygadami pancernymi i zmechanizowanymi. 750 tys. żołnierzy w momencie rozpoczęcia działań wojennych, ponad milion – 1 października (Karol Liszewski – Wojna polsko-sowiecka 1939 r., London 1986).
W przeciwieństwie do współczesnej Rosji, tamta sowiecka nie kryła strat własnych w operacji przywracania wolność Ukraińcom i Białorusinom, choć – w opinii historyków i znawców sowieckiej mentalności – je z pewnością zaniżyła. To zacytujmy wyliczankę tow. Mołotowa przedstawioną 31 października w referacie wygłoszonym na forum Rady Najwyżej ZSRR (takim sowieckim sejmie). Armii Czerwona miała 737 zabitych i 1862 rannych, w tym 243 zabitych i 503 rannych na froncie białoruskim i 491 zabitych i 1559 rannych na froncie ukraińskim. K. Liszewski uznał dane za zaniżone. W „wyzwoleńczej” operacji miała kosztować Moskwę życie 2,5 – 3 tys. sołdatów, 5 – 7 tys. rannych. Armia Czerwona straciła ponad 100 czołgów – z 4 tys. rzuconych na fronty oraz kilkanaście samolotów. To duże straty, jeśli zważy się gigantyczną przewagę agresorów nad obrońcami. Gdyby nie sowiecka agresja Polska mogłaby się bronić kilka tygodniu dłużej. Niemcy mieliby bliżej do Moskwy. I pewnie opanowaliby ją jeszcze wczesną jesienią… Ale to już jest historia alternatywna.