prof. Grzegorz Kucharczyk

i

Autor: Wikipedia

Historyk ujawnia prawdę o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Czy Polska mogła iść z Niemcami?

2021-08-23 13:17

Bez współpracy ze Związkiem Sowieckim Hitler nie miałby możliwości rozpętania II wojny światowej. Nieprzypadkowo dzieło tego zniszczenia zaczęło się od Polski. Bo była ona, i słusznie, określana przez Niemców i Sowietów jako zwornik systemu zwanego Europą Środkową – podkreśla prof. dr hab. Grzegorz Kucharczyk z Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami Instytutu Pileckiego.

„Super Express”: – Dlaczego w Polsce paktu Ribbentrop-Mołotow nie określa się mianem Hitler-Stalin. Przecież to był sojusz zawarty między dwoma dyktatorami a nie ich pomagierami?

Grzegorz Kucharczyk: – Tak rzeczywiście było, ale przyjęło się w literaturze przedmiotu, nie tylko w Polsce, a wykonawcami tego porozumienia byli ministrowie spraw zagranicznych poleceń wydawanych przez Hitlera i Stalina. De facto był więc to pakt Hitler-Stalin, nie było też tak, jak głosiła wersja oficjalna, że był to pakt o nieagresji. Było wręcz odwrotnie. Był to pakt zapowiadający wybuch II wojny światowej.

Jak doszło do tego, że dwaj panowie, którzy się patologicznie nie znosili, tak się pokochali? Kto na tym porozumieniu skorzystał bardziej: Hitler czy Stalin? A może jeden i drugi?

Patrząc długofalowo skorzystał na nim najbardziej Stalin i Związek Sowiecki. Zwróćmy uwagę na zdobycze terytorialne, które Sowieci zagwarantowali sobie w osławionym tajnym protokole do paktu zawartego w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 r. Już później w zasadzie to samo dostali z rąk naszych aliantów zachodnich, w Jałcie i Poczdamie – przesunięcie granicy na linię Bugu, aneksja państw bałtyckich i części rumuńskiej Besarabii… To wszystko, mówiąc kolokwialnie, zostało „przyklepane” przez Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię. Zarówno Roosevelt i Churchill dali Stalinowi to, czego on chciał. Jak była droga do paktu Ribbentrop-Mołotow?

Trzeba oddzielić sferę propagandy od sfery interesów. Dla Związku Sowieckiego najważniejsze było zrewolucjonizowanie całej Europy, a potem świata, ale nie od razu, lecz etapami. Zgodnie z naukami Lenina. Jeśli więc na pewnym etapie trzeba było dogadać się z wrogiem ideologicznym, to należało to zrobić. Hitler nie ukrywał swojej fascynacji „państwem nowego typu” stworzonym przez Lenina. Imponował mu sowiecki instrument władzy w postaci masowego terroru o charakterze ludobójczym, który wprowadził Lenin do praktyki Rosji bolszewickiej. To Hitler uważał za wielkie osiągnięcie i rzecz godną naśladowania w realizacji idei stworzenia imperium rasowego na Wschodzie. Długofalowo nie byłoby w tej idei miejsca na przyjaźń z Rosją, ale dla celu taktycznego, by umożliwić sobie rozpoczęcie wojny, zdecydował się na ten krok. Właściwie dzieło, które zapoczątkował pakt Ribbentrop-Mołotow zostało zakwestionowane z chwilą upadku Związku Sowieckiego.

Patrzymy na ten sojusz z polskiego punktu widzenia. IV rozbiór, nóż w plecy. Z punktu widzenia Hitlera i Stalina był on konsekwencją postawy rządu Rzeczypospolitej. Odmówiliśmy współpracy antyradzieckiej z Niemcami, a Stalinowi, który jakoby chciał spieszyć z pomocą Czechosłowacji, prawa przejścia Armii Czerwonej przez nasze terytorium dla ratowania tego państwa przed Niemcami…

Bez współpracy ze Związkiem Sowieckim Hitler nie miałby możliwości rozpętania II wojny światowej. To po pierwsze. Po drugie: trzeba ostrożnie podchodzić do tych bardzo ładnie brzmiących tez, że Polska miała realną alternatywę w postaci pójścia z Niemcami przeciwko Sowietom. Wchodzimy do II wojny światowej broniąc niepodległości i integralności terytorialnej państwa zagrożonych z jednej strony żądaniami niemieckimi, mowa o eksterytorialnej autostradzie przez polskie Pomorze, a z drugiej strony Sowieci domagają się w ramach tzw. koalicji antyhitlerowskiej przejścia dla Armii Czerwonej przez polskie terytorium. Parę milionów żołnierzy sowieckich na naszym terytorium to było zrobienie z Polskie jednej wielkiej przestrzeni eksterytorialnej. Nie tylko wąskiego pasa autostrady dla Niemiec, na który nie zgodziliśmy się. Spełniając „prośbę” Sowietów, terytorium przez które Armia Czerwona miałaby przechodzić, byłoby eksterytorialne, bo byłby to teren przyfrontowy poddany w pełni jurysdykcji sowieckiej. Na coś takiego żaden polskie rząd, któremu droga była niepodległość, nie mógł się zgodzić. Jedno i drugie było zorientowane na rozbiór Polski.

Trzeba patrzeć na szerszy kontekst – pakt Ribbentrop-Mołotow, to był de facto wyrok śmierci wydany na całą Europę Środkową, czyli ciąg państw, które ukształtowały się po I wojnie światowej. Nieprzypadkowo dzieło tego zniszczenia zaczęło się od Polski. Bo była ona, i słusznie, określana przez Niemców i Sowietów jako zwornik systemu zwanego Europą Środkową.

Jak to się stało, że Francuzi, nasz sojusznicy, wiedzieli, co było istotą porozumienia Hitler-Stalin, a myśmy nie mieli o tym pojęcia i dopiero 17 września dowiedzieliśmy się o co chodziło w tym pakcie?

Nie tylko Francuzi, wiedzieli o tym także Amerykanie, którzy podzielili się z Brytyjczykami wiedzą o treści dodatkowego protokołu. Dlaczego nasi sojusznicy milczeli? Dlatego, że oni wiosną i latem, podczas narad sztabowców francuskich i brytyjskich, bez udziału polskich oficerów, podjęli wspólną decyzję o tym, że w tzw. I fazie wojny nie będą w stanie przyjść nam z realną pomocą. Takie milczenie, z ich punktu widzenia, było logiczne. A nuż Polacy, gdyby się dowiedzieli o treści tajnego protokołu, może przystaliby na twarde żądania Hitlera?

W pierwszym pakcie granicę niemiecko-radziecką ustalono na linii Wisły. We wrześniu dokonano zmiany. Granica przesunęła się na wschód. Dlaczego?

Bo nastąpiła między sojusznikami korekta stref wpływów. Polegało to na tym, że Litwa dostała się Sowietom. Niemcy ją im oddali, bo Niemcy w Polsce zagarnęli więcej niż przewidywał układ.

Dlaczego Polska nie wypowiedziała wojny Związkowi Radzieckiemu, gdy ten napadł na nas 17 września?

To był jeden z największych błędów. Być może prezydent nie ogłosił stanu wojny z Sowietami, większość badaczy skłania się ku tej tezie, wskutek nacisków zachodnich sojuszników, którzy już wtedy widzieli w Stalinie potencjalnego sojusznika w wojnie z Niemcami. Wówczas komentarze w prasie zachodniej po 17 września były takie, że ciągle dostrzegano tylko jednego agresora – Niemców. Między 17 września 1939 r. a 22 czerwca 1941 r. , czyli do agresji niemieckiej na Sowietów, również mówiąc o Polsce, jako ofierze agresji, wskazywano jako agresora Niemcy. Tu chcę podkreślić, że droga do Jałty zaczyna się 17 września. Fatalna decyzja o nieogłoszeniu stanu wojny z Związkiem Sowieckim i decyzja naczelnego wodza marszałka Rydza-Śmigłego, by z Sowietami nie walczyć, w mej ocenie były samobójcze.

Mamy kolejną rocznicę podziału Polski. Jaki procent naszego społeczeństwa wie, o co chodziło w pakcie Ribbentrop-Mołotow?

Nie podejmuję się odpowiedzieć na to pytanie. Mogę powiedzieć, bazując na swoich doświadczeniach dydaktycznych z ostatnich lat, że im jest młodsza grupa wiekowa, tym wiedza o tym wydarzaniu jest gorsza. Ci, którzy uczyli się historii za PRL, kiedy to wiedza o pakcie w podręcznikach była zakazaną, wiedzą znacznie więcej od młodego pokolenia, które mało wie o pakcie i jego konsekwencjach – choćby o Katyniu. Mało to jest delikatne określenie. Spotykałem się ze studentami, którzy na egzaminach pisemnych na pytanie „co wydarzyło się wiosną 1940 r. w Katyniu” odpowiadali… Nie zgadnie pan.

Co odpowiadali?

A to, że wtedy Niemcy mordowali Żydów w komorach gazowych.

I pozostawmy to bez komentarza.