Z aresztu do europarlamentu
Włodzimierz Karpiński, były minister w rządzie Tuska, przebywał w areszcie od lutego tego roku, ponieważ śledczy zarzucają mu, że jako sekretarz w warszawskim ratuszu (i były prezes MPO), przyjął 5 mln zł za kontrakt na zagospodarowanie odpadów. Udało mu się wyjść, ponieważ w europarlamencie zwolniło się miejsce za eurodeputowanego, Krzysztofa Hetmana (42 l.), który dostał się do Sejmu. Tymczasem Karpiński udzielił pierwszego od wyjścia na wolność wywiadu. – Czuję się pomówiony przez osoby, których nie znam, a z tysiącami osób się spotykałem wykonując swoje różne zajęcia w obszarze działalności publicznej – powiedział polityk w RMF FM o postawionych mu zarzutach. – Nie wziąłem ani 5 mln, ani 10 mln, ani 15 mln, ani 5 zł łapówki – dodaje, twierdząc, że przez 9 miesięcy nie znaleziono wiarygodnego dowodu jego winy.
To będzie błyskawiczna akcja. Kandydat na wicepremiera ujawnia jak powstanie rząd Tuska
Karpiński żąda procesu
W areszcie w Mysłowicach Włodzimierz Karpiński długo nie miał kontaktu z rodziną i nie miał ciepłej wody, a parówki i zupę grzał w czajniku elektrycznym. - Troszkę schudłem. W granicach 18 kg zostawiłem w areszcie - przyznał Karpiński. Czy nie obawia się, że prokuratura będzie zabiegała o to, aby Parlament Europejski uchylił mu immunitet? – Proszę bardzo! Żądam procesu! Niech się jak najszybciej to wszystko wykokosi – oznajmił Włodzimierz Karpiński. Przypomnijmy, że Karpiński był oskarżony o przyjęcie łapówki w tzw. aferze śmieciowej. Nieprawidłowości w ramach tej korupcyjnej sprawy sięgają pięciu milionów złotych.