Pojawił się problem ze znalezieniem sędziego, który poprowadzi sprawę przeciwko Ziobrze, ponieważ ten, którego pierwotnie wyznaczono, złożył wniosek o wyłączenie go z tej sprawy. Według ustaleń dziennikarzy jest on delegowany do Sądu Okręgowego, gdzie delegację podpisuje i może odwołać właśnie minister sprawiedliwości.
Mecenas Andrzej Michałowski, który reprezentuje sędzię Koskę-Janusz powiedział mediom: - Wezwaliśmy wcześniej pozwanego w trybie mediacji do usunięcia naruszania dóbr osobistych mojej klientki, ale nie było reakcji. Zarzuca on Ziobrze naruszenie dobrego imienia, narażenie na utratę dobrej opinii oraz zarzucenie niewłaściwego postępowania przy pełnieniu funkcji sędziego. Pozywająca oczekuje przeprosin na dwóch portalach i w trzech gazetach oraz 10 tys. złotych na cele charytatywne. Domaga się również, by ze strony ministerstwa zniknął komunikat, który narusza jej dobra osobiste. To z niego wynika, że decyzja o cofnięciu delegacji dla sędzi jest wynikiem jej nieudolności w orzekaniu.
Decyzja ministra miała być pokłosiem głośnej sprawy kobiety, która luksusowym samochodem wjechała do przejścia podziemnego w centrum Warszawy. W opinii ministerstwa sprawiedliwości sędzia Koska-Janusz wykazała się nieudolnością w prowadzeniu sprawy, co miało być - zdaniem resortu - szeroko komentowane w mediach.
TOk FM przypomniało również, że to ta sędzia kilka lat temu orzekała w procesie, w którym Zbigniew Ziobro oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie (w trakcie prac sejmowej komisji ds afery gruntowej miał on stwierdzić, że Ziobro zadbał o zaginięcie dowodów). Przegrał on jednak wówczas proces a Koska-Janusz zdecydowała, że to on będzie musiał ponieść koszty postępowania sądowego. Wyrok ten podtrzymał sąd drugiej instancji.
Zobacz także: Ewa Błasik dostała już 1,5 mln za śmierć męża