"Super Express": - PiS zaczyna zachowywać się arogancko i wchodząc w buty Platformy zmierza do porażki, czy też opozycja jest tak słaba, że w ogóle mu to nie zaszkodzi?
Rafał Ziemkiewicz: - Nasilające się poczucie bezkarności to nie tyle wejście w buty PO, ile buty każdej kolejnej władzy. Każda do pewnego czasu robiła, co chciała, i sondaże nie spadały. I każda była niezwykle zdumiona, gdy przegrywała wybory! I niestety ten syndrom w PiS następuje. Okazuje się, że PiS znosi władzę gorzej niż poprzednie rządy. Co gorsza, odwraca pewną prawidłowość...
- Jaką?
- Partie dzieliły się na frakcje zazwyczaj dopiero, kiedy traciły władzę. W PiS ruchy frakcyjne zaczęły się w momencie, kiedy władzę objęli. W opozycji byli, jak to niefortunnie ujęła Ewa Kopacz: "jak jedna pięść". Okazało się, że dla PiS obfitość tych łupów do zgarnięcia jest problemem. Konstrukcja wewnętrzna partii jest zaś taka, że jedynym sposobem rozwiązywania frakcyjnych sporów jest dotarcie do ucha prezesa. Podejrzewam, że Jarosław Kaczyński nie ma dziś czasu nawet na umycie zębów, bo przez cały dzień stoi przed jego drzwiami kolejka delikwentów, którzy przychodzą oczernić przeciwnika i wybielić siebie.
- PiS osłabia też spór z Trybunałem. Mam wrażenie, że do pewnego momentu wiedzieli, jak to rozgrywać, ale teraz zamiast podkreślać, co robią, by zakończyć spór, wychodzi rzecznik PiS i mówi o "kolesiach" z Sądu Najwyższego. Sprawia to właśnie wrażenie totalnej arogancji i prezentu dla opozycji.
- Moim zdaniem PiS od początku nie umiał wytłumaczyć swojego postępowania i większa część wyborców kupowała narrację opozycji. Że niby "wszyscy prawnicy są w tej sprawie zgodni", że PiS się upiera przy swoim, bo ma jakieś złe intencje. Co do tych wypowiedzi posłów PiS to nie warto zwracać na nie uwagi. Oni kierują się manierą "bycia radykalnym" i walenia w układ. Tak jakby nie zauważyli, że przestali być opozycją. To, o czym mówimy, to zaniedbanie wizerunkowe. Bierze się stąd, że człowiekiem, który realnie prowadzi w PiS grę, jest Jarosław Kaczyński. A wizerunek to coś, o czym on myśli najmniej.
- Wchodząc w spór z Trybunałem, musiał to brać pod uwagę.
- Myślę, że zaplanował sobie, że jeżeli konflikt będzie trwał naprawdę długo, to wystąpi z propozycją zakończenia sporu i jeszcze zapunktuje sobie jako ten, który ten konflikt rozwiązuje. I to zgodnie z rekomendacją Komisji Weneckiej, bo ona przecież jest odwrotna od tego, co robi opozycja.
- To znaczy?
- Komisja Wenecka rekomendowała przecież zmianę konstytucji. Opozycja zdecydowanie tego nie chce. Trzeba też podkreślić, że Kaczyńskiemu sprzyja szczęście, a raczej sprzyja mu głupota opozycji. Prezes Rzepliński nie dość, że postanowił być politykiem, to jest politykiem kiepskim. Na dość akademicki wywiad z dr. Zaradkiewiczem, szefem biura analiz Trybunału, mało kto zwróciłby uwagę. Na to, że wybitny specjalista z Trybunału mówi coś innego niż Rzepliński i za to chcą go wylać z pracy zwróci uwagę każdy. Rzepliński zdecydował się na mobbing wobec dr. Zaradkiewicza i to jest zadziwiające. To kończy czarno-białą narrację. I to jest wielki prezent dla PiS, a wielki kłopot dla KOD, Nowoczesnej i PO.
- Czy PiS może zaszkodzić niewypełnianie obietnic wyborczych? Czy po tym, kiedy szybko wprowadzono 500+, mogą powiedzieć, że na pozostałe przyjdzie czas, pojawią się stopniowo?
- Samo niedotrzymanie obietnic wyborczych nie jest powodem wymówienia poparcia dla danej partii. Przecież z obietnic wyborczych PO z 2007 czy 2010 większości nawet nie próbowano zacząć wypełniać! PO zajęła się odwracaniem uwagi i tłumaczeniem, dlaczego nie może ich zrealizować. To, czy PiS zdoła rządzić dłużej niż jedną kadencję, będzie zależeć od tego, czy zdoła przekonać Polaków, że zmienia nasz kraj w oczekiwanym przez nich kierunku.
- Zdoła?
- Na razie ma z tym kłopoty. Dużo łatwiej opowiada się o dobrej zmianie i wymyśla ją na papierze niż wprowadza w życie. Na razie są sygnały, że PiS radzi sobie słabo ze zwycięstwem. Ratuje go to, co długo ratowało Platformę: słabość opozycji. Opozycja totalna zapowiedziana przez Grzegorza Schetynę to nie jest to, na co Polacy czekają. Ludzie mają zawsze naiwną nadzieję, że politycy nie będą żarli się między sobą, ale pracowali w miarę zgodnie nad rozwiązaniem problemów. Tym bardziej, kiedy jest to, przepraszam za określenie, "opozycja darcia mordy", czyli krzykliwego oprotestowywania wszystkiego, co się pojawia. I to niezależnie od tego, czy jeszcze przed chwilą sami to popierali.
Zobacz także: Tomasz Latos: Nasze działania zapobiegną przyszłej drożyźnie