W 30. rocznicę morderstwa księdza Jerzego Popiełuszki wróciła sprawa jego zabójców. Według oficjalnej wersji, przedstawionej podczas procesu toruńskiego i powtarzanej następnie przez lata, kapelan Solidarności zginął 19 października 1984 r. Tymczasem inna wersja mówi, że zwłoki duchownego wrzucono do Wisły sześć dni później - 25 października. W tym czasie Piotrowski, Pękala i Chmielewski - wskazani przez Czesława Kiszczaka i później przez Sąd Wojewódzki w Toruniu jako sprawcy zabójstwa - już od dwóch dni przebywali w areszcie.
Kto inny porwał kapelana Solidarności, a kto inny go zamordował
Prokurator Andrzej Witkowski porównuje sprawę śmierci ks. Jerzego do pobicia ze skutkiem śmiertelnym studenta Grzegorza Przemyka w maju 1983 r. Wtedy rzeczywistymi sprawcami też okazały się inne osoby niż te, które wskazał Kiszczak. Witkowski przez lata prowadził śledztwo dotyczące funkcjonowania w latach 1956-1989 w strukturach Ministerstwa Spraw Wewnętrznych związku przestępczego, który dopuszczał się zbrodni i zabójstw na działaczach opozycji politycznej i duchowieństwa (prócz ks. Popiełuszki dotyczyło m.in. śmierci z rąk "nieznanych sprawców" ks. Suchowolca i Zycha). I kiedy chciał objąć zarzutami Jaruzelskiego i Kiszczaka jako tych, którzy w październiku 1984 r. trzymali ster rządów w państwie, został od sprawy odsunięty. Jego zdaniem również wykonawców zbrodniczego planu było więcej: kto inny porwał kapelana Solidarności, a kto inny go zamordował.
Dziś Witkowski nie chce rozmawiać, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Więcej może ujawnić ks. Stanisław Małkowski, współpracownik i przyjaciel ks. Popiełuszki: "Wersję przedstawioną na procesie toruńskim odbieram jako próbę obrony ze strony Kiszczaka i Jaruzelskiego - chcieli odsunąć od siebie jakiekolwiek podejrzenia. Ja nie mam wątpliwości, że to oni są winni śmierci ks. Jerzego".
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Marek Król: Bezwstyd postępowy
Żeby nie robić "człowiekowi honoru" więcej prezentów
Ksiądz Małkowski jest również pewien, że ekipa esbeków, która porwała księdza, była śledzona przez inną ekipę: "Mieliśmy zatem do czynienia ze zbrodnią wielopiętrową. Poza tym ciekawa, symboliczna jest zbieżność dat. 19 października Kiszczak obchodził urodziny i być może Piotrowski porywając księdza Jerzego, chciał zrobić swojemu przełożonemu prezent".
A Jan Olszewski, oskarżyciel posiłkowy i pełnomocnik rodziny duchownego w procesie toruńskim, zwraca uwagę, że mocodawców mordu trzeba szukać w Moskwie, bo "nikt, zwłaszcza w MSW, nie odważyłby się zrobić czegokolwiek w sprawie ks. Jerzego co najmniej bez konsultacji, jak nie bez zaleceń stamtąd". Dziś tych zaleceń, dopóki rządzi Putin, sprawdzić nie sposób. Ale aby rozwikłać tajemnicę mordu ks. Jerzego Popiełuszki, nie trzeba wcale wyjeżdżać za granicę. Przecież w Polsce żyje zaufany człowiek Kremla i nazywa się... Kiszczak. Zanim spocznie obok Jaruzelskiego w Alei Zasłużonych Powązek Wojskowych, warto byłoby zadać mu kilka trudnych pytań. Żeby nie robić "człowiekowi honoru" więcej prezentów.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail