Fundamentalne pytanie, na które nadal nie ma satysfakcjonującej odpowiedzi, brzmi, jak te wydatki PiS zamierza finansować. W końcu wszystkim chce dać, a nikomu nie zabierze. Po prostu lepiej będzie pieniądze wydawał. To jednak trochę przypomina sytuację osoby, która zarabia pensję minimalną i twierdzi, że jak będzie lepiej gospodarować, to sfinansuje zakup luksusowego samochodu. Przykro mi, ale tak się nie da. Jeśli nie zwiększy się wpływów do budżetu, nawet najlepsze pomysły prospołeczne muszą się skończyć katastrofą.
Wątpliwości można mieć też co do wiarygodności szumnych zapowiedzi PiS. Na razie wygląda na to, że nie są one na liście priorytetów. Złośliwie można zauważyć, że nowa ekipa rządowa w ciągu kilku dni i nocy potrafi napisać nową ustawę o Trybunale Konstytucyjnym i przeprowadzić cały proces legislacyjny. Kiedy jednak chodzi o flagowy projekt PiS, czyli 500 zł na dziecko, rząd bierze sobie na wstrzymanie. Jarosław Kaczyński nie każe swoim posłom zarywać nocy, a odpowiedzialna z tę ustawę minister Rafalska zapowiada szerokie konsultacje społeczne i, jak dobrze pójdzie, może do 1 kwietnia je skończy. Kiedy państwo zacznie pieniądze wypłacać, nie wiadomo.
Oczywiście rozumiem, że łatwiej stworzyć TK na swój obraz i podobieństwo, niż zachować równowagę budżetową, ale przecież cudotwórcy z PiS pokazali już, że dla chcącego nic trudnego. Tym bardziej że w kampanii wyborczej Beata Szydło straszyła PO teczką, w której był gotowy projekt ustawy. Podejrzewam, że tak odpowiedzialna ekipa wszystko sobie przemyślała już wcześniej i nic tylko uchwalać. Widać jednak, że tradycyjne namiętności PiS, jak przejmowanie służb, odzyskiwanie państwa i przywracanie mu godności są bliższe sercu jego działaczy. Sprawy społeczne najwyraźniej mogą sobie poczekać.
Zobacz także: Prof. Paweł Śpiewak: Wypowiedzi Lisa i Palikota są żenujące