Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Zdaniem redaktora: Prospołeczny PiS nie istnieje

2015-12-30 3:00

W kampanii wyborczej premier Szydło straszyła Platformę niebieską teczką. Legenda głosi, że były w niej gotowe projekty ustaw prospołecznych, które zaraz po zdobyciu przez PiS władzy miały zostać wcielone w życie. Jak pokazuje praktyka dotychczasowych rządów partii Jarosława Kaczyńskiego, ta niebieska teczka okazała się humbugiem na miarę czarnej teczki Stana Tymińskiego. Pamiętają Państwo? W wyborach prezydenckich z 1990 r. ten człowiek znikąd przychodził z nią na konferencje prasowe i odgrażał się, że ma w niej kompromitujące Lecha Wałęsę dokumenty. Nigdy ich nie pokazał, bo nigdy ich tam nie było. Tak jak projektów reformatorskich ustaw PiS, które przekonały do tej partii wielu wyborców.

Nawet sztandarowy projekt 500 zł na dziecko jest w powijakach. Nie dość, że dopiero powstaje, to jeszcze w straszliwych bólach. Dla partii, która twierdziła, że jest przygotowana do rządzenia, kompromitujący jest fakt, że nawet dobrze nie przeliczyła kosztów tej reformy, co wypomina pracującemu nad nią resortowi pracy Ministerstwo Finansów. Do tego sam rząd nie może się zdecydować, czy dać pieniądze wszystkim rodzicom, czy tylko tym mniej zamożnym; czy w zamian za 500 zł zabrać najbiedniejszym dodatki rodzinne, czy nie. Wersja co chwilę się zmienia i wkrótce może się okazać, że nawet termin wprowadzenia ustawy, który premier zapowiadała na kwiecień, nie zostanie dotrzymany. O innych prospołecznych ustawach ani widu, ani słychu.

Ale cóż, sprawy społeczne nigdy nie były bliskie sercu polityków PiS. Mimo że to oni ukuli podział na Polskę solidarną i liberalną, mimo że zawsze uważali się za rzeczników ludzi wykluczonych, to kiedy już mogli im pomóc, rejterowali i skupiali się na rzeczach dla sytuacji zwykłych ludzi kompletnie nieistotnych. W czasach poprzednich rządów PiS jego politycy całą parę wpuścili w rozliczanie komunizmu i walkę z korupcją, a teraz reformatorski zapał ogranicza się do demolki w Trybunale Konstytucyjnym, przejęcia mediów publicznych, obsadzania swoimi ludźmi stanowisk w Służbie Cywilnej, ułatwienia sobie inwigilacji społeczeństwa czy ponownego podporządkowania prokuratury ministrowi sprawiedliwości.

Mogą w PiS opowiadać różne bajki o tym, jak to trzeba sobie oczyścić przedpole i przełamać opór ludzi starego reżimu, by móc wreszcie przeprowadzić zapowiadaną "dobrą zmianę". Prawda jest jednak taka, że w rządzącej partii nie bardzo na potrzebne reformy mają ochotę i nie bardzo wiedzą, jak się do nich zabrać. Los ludzi wydaje się być dla nich obojętny. Nie przyszli bowiem rządzić, żeby Polakom żyło się lepiej. Dla PiS celem jest władza sama w sobie i konsekwentnie po nocach ten cel realizuje.

Zobacz także: Prof. Piotr Gliński: 500 zł na dziecko już w pierwszym półroczu