CETA bowiem to zły brat bliźniak osławionego TTIP. Jedyna różnica między tymi umowami jest taka, że negocjacje nt. TTIP utknęły w martwym punkcie, a CETA za chwilę ma wejść w życie. I to na skandalicznych warunkach, bo bez ratyfikacji przez krajowe parlamenty. 18 października tymczasowe jej funkcjonowanie ma zatwierdzić Rada Europejska, na co w imieniu rządu zgodził się ostatnio Mateusz Morawiecki. PiS tak gardłuje o braku demokracji w ramach struktur UE, a sam przykłada ręce do antydemokratycznego narzucania traktatów, które negatywnie wpłyną na życie milionów Europejczyków.
Liberalizacja handlu z Kanadą bez wątpienia uderzy bowiem w miejsca pracy w UE, a także wpłynie niekorzystnie na wysokość pensji pracowników w Europie. Najsilniej odczują to oczywiście peryferyjne kraje, takie jak Polska, czego zdaje się w rządzie nikt nie rozumie. Co więcej, CETA, podobnie jak TTIP, wprowadza mechanizm arbitrażu, dzięki któremu korporacje będą mogły z powodzeniem pozywać przed prywatne sądy państwa za przepisy, które według nich uderzą w ich interesy. Storpedowanie podatku handlowego to dopiero przedsmak tego, co może spotkać kraje, które postanowią sięgnąć do głębokich kieszeni wielkich międzynarodowych korporacji. Tym bardziej że takie sądy arbitrażowe, jak uczy doświadczenie, w miażdżącej liczbie spraw stają po stronie kapitału, a nie demokratycznie wybranych rządów.
CETA to także nokaut dla europejskiego rolnictwa. Zniesienie barier w tej materii oznacza, że przemysłowe rolnictwo z Kanady zaleje unijny rynek tańszą i gorszej jakości żywnością zza oceanu. Skutki dla takich krajów, jak Polska, gdzie rolnictwo jest jedną z kluczowych gałęzi gospodarki, będą więc katastrofalne.
Już chociażby z tych powodów Polska powinna ostro sprzeciwiać się wejściu w życie tej umowy. I nie mam pojęcia, jakie racje przemawiają za tym, by rząd PiS tak ochoczo na CETA się godził. Ileż to razy politycy zarzucali PO, że za kilka srebrników ta sprzedaje Polskę wielkiemu biznesowi. Ale to partia Jarosława Kaczyńskiego najwyraźniej postanowiła robić za kokotę międzynarodowego kapitału.
Zobacz także: Tomasz Walczak: Rekonstrukcja, czyli przetasowanie sił w PiS