Dziś w "Super Expressie" kilka słów o znanym sędzim Wojciechu Łączewskim, który na Kongresie Sędziów Polskich był ciałem i duchem i zapewne o swoich nadzwyczajnościach wysłuchiwał. Sędzia Łączewski zaistniał w świadomości społecznej niezwykle surowym wyrokiem w sprawie między innymi Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Skazał go na trzy lata więzienia bez zawieszenia za rzekome przekroczenie uprawnień przy ściganiu korupcji w sprawie tak zwanej afery gruntowej. Poza tym Łączewski w wyroku zakazał Kamińskiemu sprawowania funkcji państwowych przez 10 lat! Szokujący wyrok na tych, którzy złodziei ścigali, trafił do kosza, ponieważ prezydent Andrzej Duda ułaskawił Kamińskiego i innych skazanych w tej sprawie funkcjonariuszy CBA. Niedługo potem jedna z gazet zarzuciła sędziemu, że został ofiarą przemyślnej prowokacji. Miał w internecie pisać niby do Tomasza Lisa, choć konto dziennikarza było fałszywe. I co miał pisać ten apolityczny członek nadzwyczajnej kasty ludzi w sprawach polskiej polityki? "Panie Tomaszu, nie zorientował się pan, że walenie w to towarzystwo przynosi efekt odwrotny do zamierzonego? Sugeruję zmianę strategii". Sędzia Łączewski miał się także umawiać z Lisem na spotkanie, nie wiedząc, że Lis jest fałszywy. I tu klops, bo prowokacja się wydała i została opisana. Wtedy sędzia powiedział, że ktoś mu się włamał do komputera, i że to nie on pisał do fałszywego Lisa. Tyle że, jak ustalił "Super Express," biegli po zbadaniu komputera ustalili, że nikt się nie włamywał. Co więcej, sędzia przyszedł na spotkanie z fałszywym Lisem w ustalone miejsce o ustalonej godzinie i widzieli go świadkowie. Śledczym próbował mówić, że zjawił się, bo chciał odebrać książkę od przyjaciela. Przyjaciel zaprzeczył. I na koniec pytanie do sędziów z Kongresu Sędziów Polskich: Czy sędzia Wojciech Łączewski jest świetlistym przykładem Państwa nadzwyczajnej kasty ludzi?
Zobacz także: Mirosław Skowron: Dobry pomysł, absurdalne zapisy