Jan Krzysztof Ardanowski

i

Autor: Tomasz Radzik / SE

Zbuntowany minister wytacza ciężkie działa. Wojna o polskie rolnictwo?

2020-10-14 15:17

Były już minister rolnictwa, Jan Krzysztof Ardanowski, był jednym z polityków, którzy najgłośniej sprzeciwiał się ustawie o ochronie zwierząt. Za swój bunt przeciwko woli Jarosława Kaczyńskiego zapłacił fotelem ministra. Teraz, w należącym do o. Tadeusza Rydzyka Radiu Maryja ujawnia kulisy walki o jeden z kluczowych zapisów ustawy.

"Czy powody etyczne i moralne, które były podnoszone jako powód zakazu uboju zgodnego z wymaganiami religijnymi, jakoś osłabły, bo interweniował jeden z najbogatszych Polaków?" - to najważniejsze pytanie jakie Ardanowski postawił w liście otwartym, opublikowanym przez Radio Maryja. Już raz rozdrażnił Kaczyńskiego, pisząc list w obronie hodowców zwierząt futerkowych.

Ardanowski wskazuje, że za wycofaniem się Prawa i Sprawiedliwości z zakazu uboju rytualnego drobiu stoi jeden z producentów przemysłowych drobiu - Andrzej Goździkowski, prezes koncernu Cedrob. Ardanowski pisze, że prezes Goździkowski wielokrotnie krytykował politykę rolną Prawa i Sprawiedliwości. Były minister zarzuca też, że produkowane przez przedsiębiorcę mięso trafiało na eksport zakażone bakteriami salmonelli, co było przyczyną konfliktu m.in. z władzami Bułgarii, który Ardanowski musiał zagasić.

"Proszę sobie wyobrazić, że reakcją był atak na polską weterynarię i żądanie, by zmniejszyć lub wyeliminować kontrole weterynaryjne na fermach i w ubojniach Pana Goździkowskiego, bo jest polskim przedsiębiorcą i władza PiS nie powinna go nękać. Muszę przyznać, że takiego lobbowania, zabiegania o własny interes, a nie o całą branżę drobiarską, jeszcze nie spotkałem" - dodaje w liście Ardanowski

A na koniec dodaje, że "w sytuacjach, gdzie gra interesów, cynizm i obłuda oszukują Polaków" musi bronić zdrowego rozsądku i prawdy. 

Wygląda więc na to, że bitwa o polskie rolnictwo, obecnie kierowane przez ministra Grzegorza Pudę, jeszcze się nie zakończyła.

Express Biedrzyckiej - Michał Woś: Trzeba zrobić wszystko, żeby nie powtórzył się u nas scenariusz Lombardii