"Super Express": - Obiecanki cacanki - tak myśli znaczna część osób posiadających kredyty we frankach szwajcarskich, która głosowała na obóz Zjednoczonej Prawicy, wierząc, że pomożecie im w rozwiązaniu problemu z kredytami w obcej walucie. Tymczasem zajęliście się tylko spreadami. Czy złamaliście daną frankowiczom obietnicę?
Zbigniew Kuźmiuk: - Wcale nie dziwię się emocjom środowiska tzw. frankowiczów, ponieważ wiem, że sporo z tych 700 tys. rodzin jest rzeczywiście w trudnej sytuacji finansowej. Rozumiem tę frustrację, nerwową reakcję. Ci ludzie rzeczywiście już jakiś czas czekają na przewalutowanie kredytów. Natomiast we wtorek Kancelaria Prezydenta zaprezentowała rozwiązania składające się z dwóch kroków. Media koncentrują się na tym pierwszym, bo przybrał on formę projektu ustawy, ale jest to zaledwie pomoc doraźna. Natomiast prezes NBP wraz z ministrem Łopińskim zaprezentowali też zarys drugiego kroku.
- Jaki będzie ten drugi krok?
- Będzie to przymuszenie - i nie waham się użyć tego słowa - banków za pomocą instrumentów ekonomicznych do przewalutowania kredytów. Komisja Nadzoru Finansowego wystosuje tzw. zalecenia wobec sektora bankowego, polegające na tym, że bankom nie będzie się opłacało trzymać tego kredytu w walucie, będą one wręcz namawiać kredytobiorcę do przewalutowania pożyczki. A skoro będą namawiać, to rozumiem, że przewalutowanie odbędzie się na takich warunkach, na jakie kredytobiorca się zgodzi. To bank będzie prosił kredytobiorcę, żeby ten przewalutował kredyt, ponieważ dla banków będzie to opłacalne ekonomicznie.
- To jest rozwiązanie?
- Na tym będzie polegał ten drugi krok, o którym środowisko frankowiczów nie chce słyszeć, ponieważ ci ludzie mają złe doświadczenia z bankami.
- Wierzy pan, że banki będą o coś prosić klientów? One są na uprzywilejowanej pozycji...
- Załóżmy, że zabezpieczenie na kredyt w złotówkach będzie wynosiło 30 proc., a na kredyt frankowy 200 proc. I to będzie zalecenie KNF, które bank będzie musiał wypełnić. W oczywisty sposób będzie on dążyć do przewalutowania. To on będzie w sytuacji proszącego. Naprawdę są instrumenty ekonomiczne, które przymuszają podmioty do racjonalnego działania. Więc moim zdaniem jest to rozsądna propozycja.
- Jak problem z kredytami frankowymi ma się do zawiłości ekonomicznego otoczenia Polski?
- Warto powiedzieć, że jesteśmy na celowniku agencji ratingowych. Opozycja donosiła na nas, przez co agencje wzięły nas na celownik. Co parę miesięcy czekamy na kolejny rating. A w opisie tych ratingów można przeczytać, że agencje tylko czekają na przewalutowanie, a wtedy ratingi polecą w dół. A za to płacimy już wszyscy, nie tylko frankowicze. Poza tym mamy Brexit i trzęsienie całego unijnego systemu finansowego. Za chwilę zacznie się problem włoski - to 360 mld "złych" kredytów. Przewrotka systemu włoskiego zatrzęsie całą Europą. Jako odpowiedzialni rządzący musimy to wszystko brać pod uwagę. Ja wiem, że frankowiczów to w ogóle nie obchodzi, ale żaden z tych trzech czynników nie występował w czasie ubiegłorocznej kampanii wyborczej.