Zbierał pieniądze na nowe Seicento po wypadku Szydło. Zamordowano mu syna

2018-04-03 12:59

Po ubiegłorocznym wypadku premier Beaty Szydło w Oświęcimiu do mediów przebiła się inicjatywa Rafała Bieguna, który w Internecie zorganizował publiczną zbiórkę pieniądzy na nowe Seicento dla drugiego z uczestników zdarzenia. Pod koniec stycznia dotknęła go ogromna osobista tragedia, gdy to krakowscy kibole zabili jego syna, Miłosza. W rozmowie z portalem Wirtualna Polska Rafał Biegun zapowiedział, że zrobi wszystko aby odnaleźć morderców jego dziecka.    

Po wypadku w Oświęcimiu Rafał Biegun zorganizował aukcję, której celem było zebranie 5 tysięcy złotych. Jak napisał w ogłoszeniu: - Celem tej akcji jest uzbieranie kwoty potrzebnej na zakup nowego auta marki Fiat Seicento. Auto, ktore zostalo uszkodzone to rocznik 98-2000 wg ustalen Klubu Milosnikow Fiata Seicento. Ceny takiego auta wahaja sie od 3500 zl do 5000zl, w zaleznosci od przebiegu i jego stanu. Zalezy mi aby mlody chlopak mogl kupic auto w pelni sprawne bez podejrzanej historii, ukrytych wad itp (...) Przy calym naglosnieniu sprawy ciezko bedzie mu odzyskac wrak auta, jak obecnie rzadzacym wrak samolotu. To bedzie niewatpliwie dluga i trudna droga. W ten sposob chcialbym mu ja ulatwic i zapewnic choc troche spokoju oraz ograniczyc jego wydatki. [pisownia oryginalna]. Ostatecznie internauci zebrali prawie 150 tysięcy złotych, które Sebastian K. przekazał na cele charytatywne.

Tymczasem wieczorem 30 stycznia przy ulicy Teligi w Krakowie około dziesięciu agresorów zaatakowało syna Bieguna, Miłosza. Mordercy mieli na sobie kominiarki i ubrania, na których widać było emblematy Wisły Kraków (podczas gdy zaatakowany był kibicem Cracovii). W wyniku odniesionych ran 18-latek zmarł. Do tej pory śledczy zatrzymali cztery osoby, dwie usłyszały zarzut zabójstwa i zostały aresztowane, pozostałe mogły wrócić do domu. Jednak na wolności wciąż pozostaje kilku napastników. Z tego powodu Rafał Biegun postanowił wziąć sprawy w swoje ręcę i rozpoczął swoje prywatne śledztwo. Jednocześnie zaapelował do znajomych zmarłego syna, aby sami nie szukali zemsty, bo może to doprowadzić do kolejnego rodzinnego dramatu.

W rozmowie z portalem Biegun z żalem wyznał: - Pomagałem prokuraturze. Przekazywałem im wszystkie materiały, co pozwoliło zatrzymać kilka osób. Ale odsunęli mnie od śledztwa i odebrali dostęp do dokumentów, strasząc, że postawią mi zarzut utrudniania postępowania. Na zarzut śledczych, że zbyt emocjonalnie podchodzi do sprawy odparł: - To oczywiste, że podchodzę do śledztwa emocjonalnie, bo na litość, chodzi to o morderstwo mojego syna, które spędza mi sen z powiek, gdy inni smacznie śpią.

Ojciec zmarłego wyraźnie podkreślił, że zależy mu na sprawiedliwości, a nie zemście. W rozmowie zdecydowanie zapowiedział: - Mnie to już psychicznie wykańcza, ta cisza i brak informacji. Zaangażuję wszystkie środki finansowe, jakie mam, by rozwiązać te sprawę. Wiem, że to ryzykowna gra, ale coś muszę z tym zrobić (...) Minęły właśnie dwa miesiące od brutalnej napaści na Miłosza. Nadal nic nie wiemy. Policja przesłuchuje świadków tyle tygodni po zdarzeniu, podczas gdy ja rozmawiałem z nimi kilka dni po śmierci syna. W tej sprawie jest tyle niejasności, mataczenia, opieszałości ze strony organów ścigania, ze ciężko w to uwierzyć.

Osoby, które mają informacje na temat okoliczności śmierci Miłosza Biegun mogą pisać na adres: [email protected].

Zobacz także: Wypadek Szydło w Oświęcimiu. Świadków przebadała żona niedoszłego posła PiS