"Super Express": - Podczas akcji w trakcie okupacji siedziby Państwowej Komisji Wyborczej policja zatrzymała dwóch dziennikarzy, którzy mają odpowiedzieć karnie. Jak pan oceni fakt, że w Polsce zatrzymuje się reporterów podczas wykonywania ich obowiązków?
Mec. Piotr Kruszyński: - A czy w momencie zatrzymania policjanci wiedzieli, że mają do czynienia z dziennikarzami?
- Jeden pokazał legitymację dziennikarską, drugi miał akredytację PKW.
- I jak rozumiem, reporterzy nie angażowali się czynnie w samą demonstrację?
- Nie, wykonywali swoją pracę - relacjonowali zdarzenie dla swoich redakcji.
- Jeżeli spełniali swoją rolę i wyraźnie było widać, że są dziennikarzami, to ich zatrzymanie było nadużyciem prawa przez policję. Absolutnie nie powinno mieć miejsca.
- Policja tłumaczy, że protestujący i dziennikarze nie dostosowali się do nakazu opuszczenia lokalu.
- Tu są dwie racje. Z jednej strony mamy naruszenie miru domowego. Z drugiej - jeśli ma miejsce dramatyczna sytuacja, która interesuje opinię publiczną, dziennikarz ma prawo to relacjonować. Wyższą racją jest swoboda działalności dziennikarskiej niż opuszczenie bądź nie lokalu Państwowej Komisji Wyborczej.
- Ale, jak relacjonuje TV Republika, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zapytana o zatrzymanie dziennikarzy, stwierdziła, cytuję: "Nie można naruszać miru. Przecież to jest zamach na demokrację i mam nadzieję, że będzie odpowiedzialność karna".
- Taka wypowiedź, jeśli faktycznie miała miejsce, to pomieszanie dwóch płaszczyzn. Pani Gronkiewicz-Waltz jest najwyższym przedstawicielem władzy samorządowej w stolicy i absolutnie nie powinna wpływać w jakikolwiek sposób na wyroki sądu. To ja albo pan, nie zajmując żadnej funkcji publicznej, mamy prawo snuć spekulacje na temat wyroków sądu. Prezydent Warszawy - w żadnym wypadku. Sądy warszawskie działają w trybie przyspieszonym, taka wypowiedź prezydent stolicy, w dodatku profesor nauk prawnych, może na nie mieć nie bezpośredni, ale pośredni wpływ. Uwaga pani Gronkiewicz-Waltz jest co najmniej niestosowna.
Zobacz też: Opinie. Zdaniem Naczelnego. Stanisław Drozdowski: Straszny sen wyborczy
- Akcja w PKW nie była pierwszym atakiem na dziennikarzy. Wcześniej mieliśmy Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego w redakcji "Wprost". Czy nie uważa pan, że w Polsce mamy do czynienia z wprowadzanym po cichu ograniczaniem wolności słowa i swobody dziennikarskiej?
- Wcale nie tak po cichu. Zarówno działania w redakcji "Wprost", jak i zatrzymanie dziennikarzy w PKW mogą bardzo niepokoić. Owszem - uważam, że nie można okupować instytucji państwowych. Dlatego akcja policji była uzasadniona. Funkcjonariusze mieli prawo w pierwszej chwili nie zorientować się, że zatrzymują dziennikarzy. Jednak jeśli jeden z reporterów pokazał legitymację, a drugi miał akredytację Państwowej Komisji Wyborczej, to absolutnie policja powinna odstąpić od czynności wobec dziennikarzy. W demokratycznym państwie prawnym media pełnią niezwykle istotną rolę. W imieniu opinii publicznej obserwują działania władzy. I jakiekolwiek próby działania siłowego wobec dziennikarzy nie powinny mieć miejsca.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail