24 września 1918 r. w Dzikowie pod Tarnobrzegiem urodził się Hieronim Dekutowski, „Zapora”, żołnierz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich AK i WiN.
Na śmierć mjr Dekutowskiego pracował cały sztab ludzi – agentów, śledczych, sędziów i prokuratorów. Jego głównym „śledziem” był (zmarły w październiku 2012 r.) Eugeniusz Chimczak, który nawet wśród bandytów z bezpieki miał opinię wyjątkowego sadysty. Drugim – nie mniej okrutnym – jest żyjący do dziś w Warszawie Jerzy Kędziora.
W czasie niemieckiej okupacji zrzucony do kraju jako cichociemny, „Zapora” przeprowadził 83 akcje bojowe i dywersyjne. Zasłynął jako obrońca mieszkańców Zamojszczyzny przed represjami. Po „wyzwoleniu” nie złożył broni. Jako jeden z najsłynniejszych dowódców antysowieckiej partyzantki na Lubelszczyźnie był tropiony przez przestępców z NKWD i UB. Aresztowany wskutek zdrady we wrześniu 1947 r. podczas próby przedostania się na Zachód.
Po trwającym ponad rok brutalnym śledztwie 7 marca 1949 r. major Dekutowski został stracony, wraz z sześcioma podkomendnymi – żołnierzami WiN, w katowni bezpieki przy ul. Rakowieckiej 37 w Warszawie. Po katyńskim strzale w tył głowy wyrzuceni na śmietnik obok Cmentarza Wojskowego na Powązkach. W zbiorowym, bezimiennym dole śmierci mieli pozostać na zawsze. Diabelski plan komunistów jednak się nie powiódł. O identyfikacji Hieronima Dekutowskiego i jego „Zaporczyków” IPN poinformował w sierpniu 2013 r.
„Miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra. Zerwane paznokcie. – My nigdy nie poddamy się! – krzyknął, przekazując przez współwięźniów swoje ostatnie posłanie.” – czytamy w książce Ewy Kurek „Zaporczycy”.
„Pluton egzekucyjny” stanowił ubek Piotr Śmietański – to on uśmiercał polskich niepodległościowców strzałem w potylicę. Ten sam kat Mokotowa zabił – także ekshumowanego przez IPN - mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” i - do dziś nieodnalezionego - rtm. Witolda Pileckiego.
„Byłam przekonana, że oprawcy tak go poćwiartowali, spopielili, posypali wapnem, że nigdy go nie odnajdziemy. Potem, w miarę ekshumacji na „Łączce”, nadzieja, że wróci do nas, była coraz większa. Aż wreszcie stało się” – mówiła mi Krystyna Frąszczak, siostrzenica „Zapory”.
Po identyfikacji szczątki mjr Hieronima Dekutowskiego „Zapory” zostały pochowane na „Łączce” Powązek Wojskowych. Na tym samym cmentarzu spocznie zapewne, w grobie rodzinnym, jego kat: ubek Jerzy Kędziora.